No dobra, przyznaje się bez bicia. Jestem w mat-fiz-infie (chociaż o tym chyba już wspominałam) no i akurat dzisiaj miałam funkcje trygonometryczne na matmie... brrr
No i po prostu teraz wszędzie je widzę, nachodzą mnie, jak jakieś koszmary.
Tak samo nachodzi mnie moje ciało. Miałam dzisiaj wątpliwą przyjemność obejrzeć wieczorem dokładnie swoją najbardziej znienawidzoną partię ciała [brzuch dla jasności] i stwierdzam, że słusznie jest przeze mnie znienawidzony.
Byłam dzisiaj u koleżanki.. no i poczęstowała mnie najpierw czekoladą. Później przypomniała sobie jeszcze, że zrobiła wczoraj ciastko i jeszcze jest i nim też mnie poczęstowała.
Pyszne, czekoladowe z masą śmietankową ciastko.
Nie mogłam jej odmówić, ani jednego ani drugiego. Zresztą według mnie nie chodzi o to, żeby sobie zupełnie odmawiać, ale ograniczać do totalnego minimum. A co do tego drugiego to się zastosowałam - zjadłam ledwie mały kawałeczek czekolady i odmówiłam (a rzadko się u mnie to zdarza) dokładki ciastka! Moim [również niemałym] osiągnięciem było też przekonanie mamy, żeby nałożyła mi mniejszą porcję obiadu, bo nie jestem aż taka głodna, żeby tyle zjeść.
Dzisiejsze ćwiczenia:
3 dzień a6w
200 brzuszków
Niestety dzisiaj nie miałam czasu na hula-hop, odwiedziny u koleżanki i próba chóru pochłonęły całkowicie mój wolny czas.
Miłych snów ;)
A jutro życzę wszystkim, również sobie, intensywnych ćwiczeń i udanego dnia!