Znowu jestem mężatką Wiem, można było pominąć słowo "znowu", ale nie chcę.
Wyszłam za mąż mając 22 lata, co prawda wtedy też byłam szczęśliwa, ale nie długo, stopniowo zaczęło się to zmieniać. Nie powiem, że było beznadziejnie, ale szło nie w tym kierunku. Trwało to 13 lat. Już po 8 zastanawiam się o rozwodzie, ale liczyłam, że będzie dobrze, że on się zmieni, albo przynajmniej będzie taki jak na początku, jak go poznałam, jak walczył o mnie, jak chciał być ze mną, jak cieszył się, że jestem obok... Nie wiem, co poszło nie tak, dlaczego stopniowo to zaczęło się zmieniać. Zaczął pozwalać sobie na więcej, a ja przymykać oko, tłumaczyć go, że pewnie miał zły dzień, że może kłopoty w pracy... A on coraz częściej krytykował, narzekał i zachwiał tak moja samooceną, że już później wydawało mi się, że ma rację, że to ze mną coś nie tak... Teraz wiem, że to taki typ człowieka, że musi dowartościować się czyimś kosztem. Trochę to trwało... Niczego nie żałuję! Po tym związku mam wspaniałą córeczkę i duże doświadczenia. Myślę, że dzięki temu, doceniam tak bardzo mojego "nowego" męża On też jest po przejściach i też ceni mnie za to jaka jestem. Kochamy się, bo żadne z nas nie chce zmieniać drugą połówkę pod siebie... To jest myślę klucz do udanego związku. Pomimo, ze jesteśmy dopiero po ślubie, to mieszkamy że sobą od 4 lat i ani razu nie pokłóciliśmy się (nie wiem czy to jest dobrze, czy mam się cieszyć, czy się tym martwić). Jesteśmy szczęśliwe ze sobą! On jest tak cudowny, ze czasami sama sobie zazdroszczę
Nie piszę, żeby się tym chwalić, ale uświadomić tych którzy jak ja czekają na cud, będąc z człowiekiem, który nigdy się nie zmieni. Czasami warto zaryzykować, dać sobie szansę być szczęśliwą! Nie mówię, że jak jest coś nie tak, to od razu trzeba wymienić na lepszy model. Trzeba walczyć o niego, próbować! Jak się już naprawdę nie uda, to odpuścić i dać sobie szansę! Najgorsze co może być, to czekanie, że jakoś to będzie, a może coś się zmieni... albo porównywać do innych i uspokajać siebie, że niektórzy maja gorzej.
Szkoda czasu, szkoda życia!