Witajcie!
Dziś rano trochę czytałam wasze pamiętniki i doszłam do wniosku że skoro wiele z was potrafi walczyć o wymarzoną sylwetkę a wielu z was to się udaje to i mi się uda tylko muszę w końcu wziąć się za siebie! W lutym szło mi dobrze a już w marcu co raz gorzej czego zwieńczeniem były święta ! Apogeum obżarstwa na początku strasznie się pilnowałam przed zjedzeniem czegokolwiek pomyślałam dwa razy. A pózniej niby łatwiej jest ale nie dla mnie bo przestałam aż tak się pilnować a na skutki długo nie trzeba było czekać spadek wagi bardzo mizerny.
Więc czas najwyższy zacząć działać! dziś rano dalszy ciąg diety ciastowej ale po tym jak poczytałam jak se dobrze radzicie postanowiłam że koniec z tym! No tak bo jak wczoraj skończyła się szarlotka świąteczna to śmietanowca za namową męża zrobiłam a moja wola słaba jest więc w domu jak nie ma słodyczy to ok a jak już są to ciężko mi wytrzymać!
Dziś jeszcze mam nadzieję na trening ale nie wiem czy dam radę to zależy od mojego D
czy zajmie się naszym maleństwem. Nie lubię być od kogoś zależna !Ostatnio łapie się na tym że za mało wody piję obiecuję lepiej tego pilnować!
Waga dziś tak samo jak wczoraj 65,9.
Zjadłam dziś:
400 g warzyw z patelni 1 kawałek śmietanowca
1 kawałek śmietanowca
3 małe mielone 2 łyżki ziemniaków surówka z kiszonej kapusty
kanapka z połowa małego mielonego i chlebem razowym i kanapka z szynka białym serkiem papryką konserwową i razowym chlebem, woda
jabłko