Waga szaleje. Tym razem mega negatywnie.
To te stresy. Jeszcze teraz @ w toku, także siłka odpada. Przez najbliższy tydzień odpadnie w ogóle, bo..
..bo mnie Mój na rekolekcje wysłał :P W związku z tym co się działo u nas ostatnio - w trybie natychmiastowym. Jedyne co znalazłam spełniające warunki to ignacjańskie. Także 5 dni w milczeniu, nie wiem jeszcze kto wróci po takim czasie, czy to nadal będzie Gosia :D (a może to wreszcie będzie Gosia, bo teraz nie wiadomo kto tu do was pisze? :D:D:D)
Enyłej.. W związku ze wzrostem wagi znowu potrzebuję Vitalii.
Jem za dużo. I nieprzemyślanie. Oszukuję po prostu na tym co jem. Udaję, że zdrowo a niezdrowo.
A tu naleśniki. A tu warzywka zamiast na parze to na oleju i to na takiej ilości jaka mi wcześniej nie przyszłaby do głowy. Bo się uzależniłam, jak L. był to jedliśmy u rodziców a u nich taka, wiecie, porządna śląska kuchnia. Dla L. spoko, ale dla mnie.. Zabójczo.
No nic, czas określić granice.
Białej mące, białemu makaronowi, białemu ryżowi - stanowcze nie!!!!
Niby sobie mówiłam, że jeszcze dojem ten ryż co mam w spiżarce biały, ale kurdeeee, albo wóz albo przewóz!! Chcę schudnąć czy przytyć? SCHUDNĄĆ!! To do cholery koniec z wymówkami.
Warzywa NA PARZE a nie na oleju(bo na oleju takie smaczne - no to do cholery wtrzącham więcej, jakież to logiczne, łomamusiu -.-').
Mięska mało, to ostatnie parę dni idzie.
I jeszcze Gosia.. Nie umrzesz jak kupisz sobie chudy serek zamiast tłustego. Też go możesz zjeść. I jasne - nie musisz rezygnować ze słodyczy na całe życie, ale kurde, Snickers po każdej siłce?! To już normalnie wstyd i głupota.
No to trochę się powyżywałam na sobie, teraz autoagresji stop, czas na samochwalstwo :D Czyli, z czego jestem dumna :D
Jestem dumna, bo schudłam naprawdę dużo. Nawet z jojem te ponad 30kg? To jest łał. Zwłaszcza dla mnie. Całe życie gruba, a tu? No wow.
Jestem dumna bo ważę tyle ile na początku liceum. Jak się zastanowić to nie jest to powód do dumy, że wtedy tyle ważyłam, ale zdecydowanie jestem dumna, że udało mi się przełamać tę tendencję.
Jestem dumna, bo nie mam w końcu burdelu w domu, okazuje się, że potrafię sprzątać i nawet regularnie.
Jestem dumna, bo zaczynam porządkować dzień i śpię nocami, a nie w ciągu dnia.
Jestem dumna, bo jak robię coś źle to nie tylko kończy się na refleksjach ale działam.
Jestem dumna, bo z psychiki sypiącej się w drzazgi przy najmniejszej trudności zrobiłam się naprawdę wytrzymała i mimo wielu przeciwności nie mam najmniejszej ochoty się poddawać.
Jestem dumna, bo udaje mi się wplatać element nauki w moją codzienność.
Jestem dumna, bo coraz częściej odrzucam zajęcia bezwartościowe na rzecz wartościowych.
Dojrzewam. Ale ciągle czuję się znacznie młodziej niż jestem.
Staram się zodpowiedzialnieć, ale.. No na razie L. mnie bardzo motywuje do wzięcia życia w swoje ręce, ale liczę na to, że jeszcze trochę i będę miała równie silną motywację wewnętrzną sama w sobie, a nie tylko opierającą się na nim. Bo ostatecznie to jest moim celem.
Pamiętacie moje motto?
That it's all in your head!