Dziękuję Wam bardzo za te miłe słowa! Cieszę się, że mogę na Was liczyć!
Odczuwam konsekwencję wczorajszego dnia. Brzuch mnie boli niesamowicie i niedobrze mi.
Spędzę chyba cały dzień w łóżku. Dobrze, że nie muszę nigdzie wychodzić.
I łazienka blisko...
Zaparzam sobie właśnie drugi rumianek. Zasłużyłam na tą karę.
Znacie może jakieś magiczne koktajle, napoje, herbaty, warzywa, owoce na takie dni?
Coś, żeby się jak najbardziej oczyścić.
Nie będę dziś liczyć kalorii. Muszę się zregenerować po wczorajszym obżarstwie.
rumianek,
shake (maliny,banan, mleko, łyżeczka miodu- ponoć pomaga),
rumianek,
pół grejpfruta,
serek w,
kawałek maminego chleba,
leczo warzywne (cukinia, pieczarki, papryka, pomidor),
kawałek chleba z serem,
gotowana pierś z indyka,
inka,
shake jagodowy i kilka śliwek suszonych
Tyle rzeczy mnie dobiło. Nazbierało się no i musiałam zajeść smutki.
Najgorsze jest to, że nie czuję się źle jednorazowo. To już trwa długo, bardzo długo, za długo...
Moim problem jest to, że chciałabym zbawić świat. Ale nie potrafię.
Sny też mnie męczą. Codziennie, nawet kilka. Nie można odpocząć, bo wszystkie moje myśli tworzą własne historie.
Dzisiejszy:
Poszłam na egzamin na prawo jazdy. Trafiła mi się egzaminatorka. Miała około 45 lat, rudawe, krótkie włosy, była niska, szczupła i bardzo miła. Śmiała się, żartowała, rozmawiała ze mną. Do czasu. Pierwsze zadanie o oleju silnikowym. Nie ważne co mówiłam, ciągle było za mało. Musiałam słuchać chamskich odzywek, jak to wszyscy przychodzą nieprzygotowani i ona musi się męczyć. Później kazała mi opowiedzieć o klockach hamulcowych, dlaczego się ścierają i jak temu zapobiegać.
Wyjechałam na miasto (rękaw i ręczny miały być na koniec). Pojedź tu, pojedź tam. Oczywiście przez cały egzamin musiałam słuchać komentarzy na temat mojej jazdy.
Mimo wszystko dobrze mi szło. Piękna pogoda, słońce świeci, ciepło. I juz powrót do ośrodka. Leśna ścieżka. Zakręt.
1:58 Budzę się. Co się stało? Jestem przerażona, serce szybko mi bije. Zasypiam.
Otwieram oczy. Zmrok, mgła. Krew, wszędzie krew. Moja krew. Samochód roztrzaskany. Na przeciwko stoi inny, wrak. W środku mężczyzna, nie rusza się.
Nie ma mojej egzaminatorki. Co się z nią stało? Muszę się stąd wydostać. Nie mogę. Pasy uwierają, nogi zablokowane. Syreny, słyszę syreny. Pogotowie, pomoc.
Wyciągają mnie z samochodu. Zobaczyłam swoje odbicie. Twarz zakrwawiona, głowa rozwalona. Coś mówią.
2:38 Budzę się. Jeszcze bardziej przerażona. Po chwili zasypiam.
"Mamy ją, wróciła"- słyszę słowa. Otwieram oczy. Nade mną ratownicy.
Jestem w karetce. Coś pika. Pełno głosów. Szpital. Przenoszą mnie. Lekarze, białe kitle. Każdy o coś pyta. Blok operacyjny. Wyjaśnienia. Przygotowania.
Podchodzi do mnie egzaminatorka i mówi, że miałyśmy zderzenie czołowe. Tamten facet wjechał na nasz pas i to nie moja wina. A egzaminu nie zdałam.
Sala operacyjna. Znieczulenie.
3:13. Budzę się.
Nie zasypiam, nie mogę. Co to za sen?! A może to prawda i teraz śnię?
.
Dobra, koniec jedenia na dzisiaj. Jeszcze zjadłam kilka śliwek suszonych i popiłam mlekiem z jagodami w nadziei, że mnie trochę przeczyści. Od jutra postaram się wrócić do 1000 kcal i koniecznie do ćwiczeń. Zobaczymy czy będę w stanie.
Razem damy radę. Prawda?
.
20 minut hula hop, 20 minut biegu w miejscu ze skipem A, 5 min brzuch, 5 min nogi, 20 pompek
.
Psychiczny, na pewno. Fizycznego jeszcze nie próbowałam.
*