Witajcie!
Powrót do szczerości - boli jak cholera, ale to jedyna droga. Ostatnio ciągle tyłam, chudłam, tyłam, chudłam... po 1-2kg. Tak w kółeczko.
A więc wygląda to tak, że przytyłam pewnie znowu do tych 75kg i teraz schudłam do 73. Stwierdzam, że koniec tego jo-jo.
Majówkę przekreślam z czystym sumieniem, jeśli chodzi o dietę. Był wypad pod namioty na cały długi weekend - Tabaszowa, jezioro Rożnowskie. Kilka pięknych dni, kiedy cały czas nie miałam pojęcia która jest godzina, wstawałam kiedy chciałam i w ogóle niczym się nie przejmowałam. Wiadomo, że jadło się głównie kiełbasę i steki z grilla, na śniadania kanapki z pasztetem, serkiem topionym czy jakąś konserwą.
Teraz - cały maj mam praktyki w lecznicy. Piękna sprawa swoją drogą, ale chodzi mi o wpływ tego na moją dietę i ćwiczenia. Jeden: postanowiłam, że nie będę dojeżdżać busem, tylko rowerem = punkt dla mnie
5,4km w jedną stronę, dwa razy dziennie to prawie 11km. Dwa: sama sobie gotuję :) więc dużo warzyw, chude mięso, ograniczanie tłuszczy. Jedyne nad czym ubolewam to brak piekarnika. No ale to już nie ode mnie zależy.
Do lecznicy jeżdżę w jeden dzień na 9.00 i do 13.00, a w kolejny na 15.00 i do 17.00 - tak jak dziś.
Cała trójka lekarzy mnie bardzo lubi i z wzajemnością. Mają tam gabinet, salę operacyjną, sklep zoologiczny i salon pielęgnacyjny. To firma rodzinna, właścicielem jest ojciec, jego lubię najbardziej, bo widać, że chce mnie czegoś faktycznie nauczyć w praktyce, jego córka, która jest moją opiekunką praktyk woli, żebym patrzyła ;) a jej mąż zajmuje się głównie groomingiem. Naprawdę podoba mi się taka praca. Była wzmianka, że po technikum będą mogli mnie zatrudnić, bo potrzebują tam pomocy, lekarza więcej nie zatrudnią a technika chcieli by jakiegoś sprawdzone - ha, jestem idealnym kandydatem :D
No, a póki co, to dość niechętnie zaktualizuję pomiary
Trzymajcie się! Miłego dnia kochane.