Waga spada w końcu pomalutku. To lepiej-bo nie wiem, czy z tego stresu, czy jak - spadała bardzo szybko, a to nie wyjdzie mi na korzyść.
Wczoraj z dietą ok- dwa jajka- samo białko, kanapka z pasztetem, jogurt z muesli, serek wiejski z pomidorem i sałatą lodową.
Dzisiaj : jogobella light + płatki owsiane+ cukier wanilinowy i 1/2 serka półtłustego z przyprawami i ziołami.
na obiad w planach mam pomidorową z puszką groszku i kotletami sojowymi.
Moim wielkim sukcesem jest to, że nie wymiotuję- bronię się przed tym. Mam nadzieję, że pożegnam się kiedyś na stałe z bulimią, że opuści mój mózg i nie będzie mi kazała czuć się podle po jedzeniu.
Co do talii- mam już 73,5 cm- > miałam 82 cm na początku tej diety.... czyli -9 cm :) Mam taką budowę- że nigdy nie będę szczupła w talii- na bank szablonowych 60 cm nie mogę mieć :) Za to nogami nadrabiam :) w udzie zawsze miałam około 50 cm :) Bardzo cieszę się, że wymiary spadają . Już niedługo wiosna - będę mogła odżyć i pójść pobiegać jak człowiek- kocham biegać, kocham się spocić.
Pasuje na mnie żakiet w rozmiarze S, który nie pasował na mnie od 2011 roku- kiedy zaczęłam systematycznie tyć- nie widziałam różnicy bo zawsze kupuję szersze bluzki, a jedynie spodnie mam dopasowane. Zostawiam ów żakiet bo jest w pięknym kawowym odcieniu. uwielbiam zakiety - podkreślają wcięcie w talii., albo robią wcięcie, jeśli się go nie ma :) Ostatnio- wracając do domu inną drogą- weszłam do nowo otwartego lumpeksu- i kupiłam przepiękny, niebieski morski- żakiet ze złotymi guzikami- całe 5 zł.. Zakochałam się w nim na zabój.
Plan do końca Lutego :
- Mieć w talii 70 cm
- Zrzucić 3 - 4 kg.
- Codziennie ćwiczyć- nawet 15 minut, ale ćwiczyć !
- Nadal nie wymiotować.
- Zaliczyć sesje- i nie martwić się egzaminami- keep calm :)