Wczoraj dowiedziałam się, że moja obecna dyrektorka z banku zrezygnowała. Przyznam szczerze, że nie byłam zachwycona z tego powodu. dotychczasowa moja współpraca po powrocie z macierzyńskiego świetnie mi się z nią układała a tu lipa :(
Jest tylko do końca maja.
Co prawda jestem na urlopie do wtorku, ale podeszłam do niej z małą sprawą.
A tu co????
Jak tylko wyraziłam niezadowolenie z podjętej przez nią decyzji to ona zaproponowała mi, żebym razem z nią przeszła do konkurencji.
I teraz mam klin, bo pewnie zarobki będą większe, ale trzeba będzie dojechać jakieś 25 km.......
Musze to dobrze przemyśleć....Tutaj mam pracę jakieś 100 metrów od domu.....
No dobra, muszę się z tym przespać.
Całe szczęście, że coraz lepiej mi idzie z jedzeniem :)
A Wy co zrobiłybyście na moim miejscu?