W zeszłym tygodniu odnotowałam znaczny postęp w zdrowieniu. Co prawda czasem kaszlę, ale już nie w seriach 😅 katar mam wrażenie bez zmian 😐 ale przynajmniej nie jestem osłabiona! Poczyniłam kilka spacerów i zdecydowanie jestem gotowa na więcej.
Apetyt niestety wrócił jakim go znam 😂 trochę sobie pofolgowałam, bo to cudowne uczucie chcieć znowu coś zjeść ze smakiem, a nie z rozsądku. Wagi na razie unikam przez @.
Natomiast co do kwestii spania... No to jest historia! Udało mi się przełamać i kłaść spać przed 21. Zasypiam bez trudu, chyba, że sąsiad akurat praktykuje bieżnię. Ale nie o tym miało być. Jak niedosypiałam i to tak poważnie, bo czasem to było i tylko 4 godz snu, to wstawałam zmęczona i zła, ale ten dzień jakoś szedł. Jak teraz sypiałam 7 godzin to wstawałam taka strasznie rozbita, jakoś bardziej niedospana, a większość dnia czułam się jak niedorobione zombie. Muszę pociągnąć to dalej i obserwować, ale na razie znowu wpadłam w krótki cykl spania przez giga stres w pracy. Mam nadzieję, że szybko się uspokoi i powyjaśnia, bo z takim tłem nerwowym to ja jeszcze długo nie dojdę do pełni sił...