Cześć Kochani
Przepraszam, że piszę tak rzadko ale niestety w moim życiu dzieje się strasznie dużo niekoniecznie dobrych rzeczy....
Mój dzień wygląda od miesiąca tak samo; codziennie szpital, nie mam czasu nawet zjeść ale może to i na dobre mi wyjdzie :)
Opowiem Wam w skrycie co się wydarzyło....
Babcia Mojego Faceta ma brata, który jest kawalerem, całe życie pracował jako inżynier w Stoczni. Ponad 50 lat mieszkał nad morzem a na Podkarpacie przyjeżdżał tylko raz na jakiś czas.
W listopadzie przeszedł operacje na bajasy, ciężko przeżył narkoze, ale pomalutku doszedł do siebie.Bardzo go wszyscy prosiliśmy żeby pozamykał swoje sprawy w Gdyni, chcieliśmy mieć go blisko siebie. Niestety Z jest bardzo uparty, obiecywał, że jeszcze do wiosny i przeprowadzi się do domu rodzinnego........
Od początku grudnia coraz częściej był problem z porozumieniem się z Z, chwilami sam nie wiedział co mówi, wiec plan był taki że za tydzień mój facet pojedzie do Gdyni 600 km i go na siłę zabierze :) Niestety ....
Przez kolejne trzy ni nie odbierał telefonu, dzwoniliśmy po sąsiadach, prosiliśmy żeby do niego pukali, obdzwoniliśmy wszystkie szpitale i przytułki w trójmieście i NIC.
Zadecydowałam, że trzeba zawiadomić policje, zadzwoniłam na komendę i poprosiłam o interwencje. Policja wyłamała zamki w drzwiach i Z leżał w przedpokoju z udarem mózgu :/ Lewa strona sparaliżowana, nic nie mówi, tylko leży :(
Po dwóch tygodniach wynajęliśmy karetkę z lekarzami i przewieźliśmy go do nas.
Niestety w sylwestra, musieliśmy oddać go do naszego szpitala, ponieważ złapał zapalenie płuc. Od tamtej pory codziennie u niego jesteśmy, raz jest lepiej, raz gorzej ale tak szczerze kochani........ ja tego nie widzę, na początku patrzył na nas, czasem się nawet uśmiechał. Niestety od jakiegoś czasu, nie reaguje na nas, nic nie chce jeść.......
Wiem, że dożył sędziwego wieku ale mimo to jest Nam i tak ciężko na to patrzeć,
Może ktoś z Was miał w rodzinę osobę po udarze????