Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Do odchudzania skłoniło mnie lustro i ból kręgosłupa

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9886
Komentarzy: 201
Założony: 25 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 24 października 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
stokrotka34

kobieta, 46 lat, Gliwice

165 cm, 88.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Przed wakacjami będę ważyć 65 kg ! Do dzieła !!!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 października 2016 , Komentarze (3)

Mysle znowu poważnie o powrocie do biegania ale to dopiero jak trochę zrzuce zeby kolana mi nie wysiadly. Póki co cały czas chodzę na czwartkowa Zumbe, spacery po lesie i basen od czasu do czasu. Chciałabym jeszcze cwiczyc w domu tak jak kiedyś, ale muszę się przełamać.

23 października 2016 , Komentarze (7)

Minelo sporo czasu od mojego ostatniego razu tutaj. To już mniej więcej 3 lata. Tym razem z dużo wyższa waga wyjściowa niż za pierwszym razem. Moje samopoczucie.....nieciekawe, ale co mi da narzekanie? Kompletnie nic. Trzeba się znowu za siebie zabrać. No to zaczynamy...... moja obecna waga to 88,8 kg

12 maja 2013 , Komentarze (2)

Jedzonko:
- 9:00: ciemna bułeczka z białym serem, wędliną, pomidorem i szczypiorkiem
- 11:30: jogurt naturalny z kawałkami gruszki, 1/2 banana, słonecznik
- 13:30: gotowany kurczak, surówka z kapusty pekińskiej, kawałek duszonej cielęciny
- 16:30: (no i niestety) domowy biszkopt z truskawkami i galaretką, ale tylko 1 kawałek 
..........to z tego powodu dzisiaj poniższe ćwiczenia, pomimo zakwasów po wczorajszym.

Ćwiczenia:
- bieganie (53 minuty)...planowałam godzinę, ale musiałam wracać do domku
- ćwiczenia w domu (20 minut)
- 200 brzuszków

Dzisiaj jak biegałam po lesie, to nieźle się wystraszyłam, bo przez drogę, którą biegłam, przed samym nosem przebiegła mi sarna, a ja jeszcze słuchawki na uszach miałam i wcale jej nie słyszałam. Dobrze, że nie biegam szybko, bo było by zderzenie.

 

11 maja 2013 , Komentarze (2)

Witajcie.....jak tylko słoneczko wyszło, to było tyle innych zajęć po 16:00, że już nie miałam ani czasu, ani ochoty na włączanie komputera po godzinach pracy....tym bardziej, że w pracy korzystam z niego non stop...ale już jestem.

Ogólnie rzecz biorąc ćwiczeń nie zaprzepaściłam, bo robię je regularnie, za to ostatnio (od kilku dni) zaczęłam niestety niebezpiecznie sobie podjadać i znowu zaczęłam pisać dokładnie co jem i ile. Kartka wisi na lodówce i to jest dla mnie bardzo motywujące. Na szczęście nie sięgałam po słodycze - tyle dobrze, a miałam sporo możliwości - imprezki rodzinne i nie tylko:-)....ciasta już na mnie nie działają, a i rodzinka mnie do nich nie przekonuje ("zjedz jedno...przecież od jednego ciastka nic Ci się nie stanie" i takie tam inne pierdoły), bo wiedzą, że się nie ugnę.

A teraz raport z dzisiejszego dnia......

..... ćwiczenia - bieganie (1h) i ćwiczenia po (ok. 15/20 minut). Dzisiaj dzięki Oli wiem i mogę podać dystans, który został przez nas pokonany - 9,4 km i ok. 700 spalonych kalorii. Najbardziej po dzisiejszych naszych wyczynach bolą mnie ręce...tak, tak, ręce....nie nogi, a to dzięki ćwiczeniom, które sobie zaaplikowałyśmy na sam koniec. Jutro, albo pojutrze napewno odezwą się zakwasy.

......jedzonko:
11:30: zupa z kaszą jęczmienną i gotowanym mięsem
13:30: banan, jabłko
16:30: jogurt nat., 1/2 jabłka, suszone owoce, 3 orzeszki
19:30: kiełbasa parówkowa, 3plastry sera pleśniowego

Oprócz tego pilnuję się bardzo z ilością wypijanej wody, bo mam z tym duży problem (zapominam).... i dzisiaj wypiłam jej 7 kubków, czyli ponad 2 litry i czuję, że nie jest źle, ale to chyba nadal za mało, a ja już nie mogę jej więcej w siebie wlać.
Oczywiście poza wodą wypijam jeszcze rano kawę rozpuszczalną z mlekiem, potem inkę z mlekiem, a oprócz tego jedną herbatę owocową lub zieloną.

No to walczymy dalej...choć już wiem, że swojego celu nie osiągnę w założonym wcześniej przez siebie czasie, ale co tam...byle by do przodu.

7 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

AKTYWNOŚĆ:
Czwartek - ćwiczenia rozciągające (w sumie ok. 15 minut), poranne bieganie (55 minut) 
Piątek - leniuchowanie przez duże L :-)
Sobota - basen (1h), jaccuzi (15 minut), sauna (15 minut)
Niedziela - ćwiczenia rozciągające w lesie (w sumie ok. 15 minut), poranne bieganie (50 minut), wieczorny basen (1h), sauna (10 minut)

NIEDZIELNE MENU:
8:30: razowa kajzerka, 1/2 z czosnkowym Bieluchem i wędliną, 1/2 z musem owocowym i plasterkami banana
11:00: pomarańcza
13:00: rosół z makaronem, gotowany kurczak, czerwona kapusta
16:00: gruszka, kawa latte
19:00: gotowane mięso

Dzisiaj byliśmy u rodziców na obiedzie i oczywiście było ciasto - jabłecznik z kruszonką na wierzchu, ale na szczęście powstrzymałam się:-)

Ale nie ma co się chwalić, bo wczoraj nie było tak wzorowo......więc jeszcze tylko taka mała spowiedź na dobranoc - wczoraj wieczorem wypiłam kielonek likieru kukułkowego....mniam:-)) na szczęście była końcóweczka i już kusić nie będzie...a poza tym było w porządku:-)

JUŻ SIĘ WIOSNY DOCZEKAĆ NIE MOGĘ !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

3 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Na początek spowiedź ze światecznych grzeszków:
- w 1-szy dzień Świąt kawałek sernika mojej mamy
- w 2-gi dzień Świąt likier kukułkowy (własnej roboty), a poza tym trzymałam się dzielnie.

Jadłam głównie jajca, pasztet własnej roboty (bezmięsny, a w smaku jak rasowy pasztet)

, rosół z wiejskiej kury, warzywka, gotowane mięsko, zupę mleczną z płatkami bio, jogurty nat., suszone owoce, orzechy, żurek z białą kiełbaską, swojską kiełbasę itp. (oczywiście w niewielkich ilościach)

Jak chodzi o ćwiczenia, to trochę się obijałam, bo skupiłam się na świętach i potrawach - m.in. na mini-mazurkach (zrobiłam dla każdego mazurek taki na jeden raz do zjedzenia, w sumie wyszło 8 szt., na zdjęciu jest 7)

, a oprócz tego zrobiłam ten likier kukułkowy, keksówkę pasztetu warzywno-jajecznego i kilka innych, bieżących.
Poza tym odpoczywałam wspólnie z rodzinką.

Od wczoraj znowu pełna moc:
- basen (1h)
- ćwiczenia cardio (30 minut)
- ćwiczenia własne (15 minut)

Dzisiaj też napewno jakieś ćwiczenia będą, ale jeszcze nie wiem jakie (ale w domu, bo nie chce mi się nigdzie wychodzić)

24 marca 2013 , Komentarze (6)

A oto mój domowy chlebek żytni z dodatkiem mąki razowej, ziół i prażonego słonecznika:-)

Już została tylko 1/3 na jutrzejsze śniadanko:-))

Dzisiaj zero ćwiczeń, bo brzuch boli (@)

23 marca 2013 , Komentarze (1)

Kilka dni temu dostałam czekoladowy zestaw do makijażu
Zestaw jest, a raczej był pięknie zrobiony, trójkolorowy, wykonany z najmniejszymi szczegółami. W zestawie była szminka,cienie do powiek, perfumy, lakier do paznokci i szczotka do włosów.
W związku z tym wczoraj z okazji urodzin zaplanowałam, że w sposób kontrolowany, bez najmniejszych wyrzutów sumienia zjem ze dwie rzeczy z tego zestawu....wybrałam szczotkę do włosów i cienie do powiek.....było przepysznie, a resztę wpałaszowała moja rodzinka - mąż i córka:-)))
Bardzo się bałam ryzyka, że to będzie początek czekoladowego ciągu, ale naprawdę tym razem to trochę inaczej wygląda i dzisiaj już nawet nie miałam ochoty na słodkie:-)
Tak przyjemnie jest móc zjeść coś słodkiego i mieć nad tym kontrolę.

Jak chodzi o jedzenie, to jest w porządku, ale tym razem nie będę się rozpisywać, bo jestem zmęczona po myciu okien.

Dzisiaj przed 11:00 pobiegałam do lasu i tam spędziłam 15 minut na ćwiczeniach i 40 minut na bieganiu:-) Potem zjedliśmy obiadek (na szczęście zrobiłam go z samego rana) i pomyłam okna, więc ogólnie ruchu dzisiaj trochę miałam i jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa:-) Może jeszcze coś poćwiczę wieczorem na dywanie....zobaczę.

A zapomniałabym....wczoraj waga pokazała 74,3 kg....pasek już wczoraj zmieniłam:-)
Może jutro lub pojutrze będzie 74 kg ?

20 marca 2013 , Komentarze (2)

No i dzisiaj wieczorem, jak zaczęło się zciemniać, a mąż wrócił do domu, przyszła ochota na powtórkę jogging'u. Tym razem wydłużyłam trochę swoje dzisiejsze truchtanie, bo trwało to aż (dla mnie to aż) 40 minut:-) Straszliwie się spociłam.
Tak sobie wyobrażam, że spływający po mojej twarzy i plecach pot, to mój topniejący tłuszcz - daje mi to kopa:-))

Jak chodzi o jedzenie, to jestem przed @ i niestety mam wilczy apetyt...słodyczy nie tknęłam, ale skusiłam się na 2 placki ziemniaczane...na samą myśl ślinka mi cieknie, ale na szczęście poprzestałam na 2 sztukach. Chwała Bogu placki wchłonęłam ok. 14:00 więc myślę, że bez problemu je spaliłam.

Jak chodzi o wagę, to nie wchodziłam na nią ostatnio...nie chcę psuć sobie humoru.
Zważe się po @....ma przyjść jutro.

16 marca 2013 , Komentarze (3)

No i stało się.....rano Malwina obudziła mnie o 5:45 i nie było już mowy o powrocie choć na chwilkę pod kołderkę - w tygodniu ciężko ją zwlec z łózka, a w weekend proszę moje dziecko wstaje prawie wraz ze wschodem słońca.
Zjadłyśmy lekkie śniadanko przed 8:00 i przed 9:00 wraz z 1-szymi promieniami słońca dotarł do mojej głowy impuls, że jestem gotowa na mój pierwszy poranny bieg. I to był strzał w 10-kę:-) Z wyśmienitym samopoczuciem i pełnią energii pobiegłam w kierunku lasu (5 minut drogi od mojego domu). Uwielbiam las:-) A w szczególności jak promyki słońca przebijają się przez konary drzew.
Pogoda była rewelacyjna. Najpierw zrobiłam sobie szybki marsz, ćwiczenia rozgrzewające (w sumie trwało to ok. 15 minut), a potem przeszłam do sedna czyli do biegu, który trwał dokładnie 30 minut. Oczywiście tempo nie było zawrotne, bo raczej truchtałam niż biegłam, ale tak czy siak jestem zadowolona i dotleniona.
Jednym słowem było extra!:-)

Aaaa...i jeszcze jedno....dzisiaj rano waga pokazała 74,5 kg:-) Wreszcie znowu zaczyna się coś ruszać w dół. Mam nadzieję, że dzięki bieganiu 21. czerwca zobaczę 65 kg, bo już niewiele czasu zostało.

Menu:
- 7:45: grahamka - 1/2 z szynką i serem pleśniowym, 1/2 z jajecznicą
- 12:00: pomarańcza, trochę jabłka
- 13:30: mięso gotowane, warzywa
w planach:
- 16:30: jogurt naturalny z "czyms"
- 19:00: jakieś warzywa i może jakaś kiełbaska, albo gotowane jajko

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.