Na początek spowiedź ze światecznych grzeszków:
- w 1-szy dzień Świąt kawałek sernika mojej mamy
- w 2-gi dzień Świąt likier kukułkowy (własnej roboty), a poza tym trzymałam się dzielnie.
Jadłam głównie jajca, pasztet własnej roboty (bezmięsny, a w smaku jak rasowy pasztet)
, rosół z wiejskiej kury, warzywka, gotowane mięsko, zupę mleczną z płatkami bio, jogurty nat., suszone owoce, orzechy, żurek z białą kiełbaską, swojską kiełbasę itp. (oczywiście w niewielkich ilościach)
Jak chodzi o ćwiczenia, to trochę się obijałam, bo skupiłam się na świętach i potrawach - m.in. na mini-mazurkach (zrobiłam dla każdego mazurek taki na jeden raz do zjedzenia, w sumie wyszło 8 szt., na zdjęciu jest 7)
, a oprócz tego zrobiłam ten likier kukułkowy, keksówkę pasztetu warzywno-jajecznego i kilka innych, bieżących.
Poza tym odpoczywałam wspólnie z rodzinką.
Od wczoraj znowu pełna moc:
- basen (1h)
- ćwiczenia cardio (30 minut)
- ćwiczenia własne (15 minut)
Dzisiaj też napewno jakieś ćwiczenia będą, ale jeszcze nie wiem jakie (ale w domu, bo nie chce mi się nigdzie wychodzić)
jestemaleznikam
7 kwietnia 2013, 01:27Piękne te mazurki :) i świetnie się trzymałaś przez święta :)