No i dzisiaj wieczorem, jak zaczęło się zciemniać, a mąż wrócił do domu, przyszła ochota na powtórkę jogging'u. Tym razem wydłużyłam trochę swoje dzisiejsze truchtanie, bo trwało to aż (dla mnie to aż) 40 minut:-) Straszliwie się spociłam.
Tak sobie wyobrażam, że spływający po mojej twarzy i plecach pot, to mój topniejący tłuszcz - daje mi to kopa:-))
Jak chodzi o jedzenie, to jestem przed @ i niestety mam wilczy apetyt...słodyczy nie tknęłam, ale skusiłam się na 2 placki ziemniaczane...na samą myśl ślinka mi cieknie, ale na szczęście poprzestałam na 2 sztukach. Chwała Bogu placki wchłonęłam ok. 14:00 więc myślę, że bez problemu je spaliłam.
Jak chodzi o wagę, to nie wchodziłam na nią ostatnio...nie chcę psuć sobie humoru.
Zważe się po @....ma przyjść jutro.
MademoiselleCatherina
21 marca 2013, 10:43ja ostatnio zjadłam naleśnika ze szpinakiem i łososiem i nawet nie czuję wyrzutów, bo zjadłam go w ramach obiadu, nam też się w końcu coś od życia należy! ;-) Najważniejsze, żeby znać umiar, bo wtedy nawet placki ziemniaczane nam nie straszne ( o ile oczywiście poprzestaniemy na tych 2 sztukach;) )