O tak, dzisiaj był dzień idealny! Raczej tego nie robię, ale aż się pochwalę, co dziś jadłam. =]
8:30 pół puszki tuńczyka w sosie własnym + 3 kromki pieczywa Wasa, herbata czerwona
11:00 gruszka
14:30 zupa pomidorowa i dwa suchary, kawa z mlekiem
17:00 pomarańcza i garść pestek słonecznika
20:15 dwie kanapki chleba graham z jajkiem ugotowanym, herbata zielona
...a w tak zwanym międzyczasie woda, no i dzisiaj prawie godzinka porządnego wysiłku fizycznego: ćwiczenia i bieganie. Aż mi się nastrój przedokresowy poprawił - to pewnie te słynne endorfiny.
A skoro tak mówicie o tej kaszy kuskus, to jutro sobie kupię. Najfajniejsze w niej jest to, że nie trzeba gotować, więc dla mnie - człowieka, który goni swój własny czas - to spore ułatwienie. I można ją też użyć do sałatki - na pewno jakąś wymyślę na weekend.
Tak sobie dzisiaj pomyślałam, że chyba osiągnęłam najważniejszy cel w odchudzaniu: odpowiednie nastawienie. Wcześniej wszelkie próby chudnięcia były dla mnie jak kara, bo było pełno niezrozumiałych dla mnie ograniczeń i nakazów. Teraz to po prostu większa świadomość siebie, tego jak funkcjonuje moje ciało i czego mu potrzeba. Jednym słowem odchudzanie stało się dla mnie PRZYJEMNE!