Juuuupiiii!
Kolejny kilogram w dół!
I to w czasie gdy trochę odpuściłam ćwiczenia, jedynie starałam się więcej chodzić i ogólnie trochę się poruszać. No i dieta!
Łoł! Nie wierzę własnym oczom i mojej szklanej wyroczni! :D :D
Kurczę, ufam, że będzie coraz lepiej. Zmiana nawyków żywieniowych naprawdę dobrze na mnie wpływa! :)
Kolejny fajny jadłospis ;)
Mianowicie:
10:00 trzy kromki razowego z polędwicą, pomidorem i ogórkiem konserwowym, kawa zbożowa z mlekiem
14:00 pierś gotowana z kurczaka, kuskus, brokuł, herbata zielona, dwa ciastka zbożowe
17:30 sałatka owocowa: pół banana, pół jabłka, pół pomarańczy + jogurt naturalny
20:00 omlet z dwóch jaj na cebulce i z pomidorem, herbata czerwona
Pyyycha!
Jakoś ostatnio nie mam ani czasu, ani weny na rozmyślania. Jedyne co, to dzisiaj zauważyłam, że kolejne spodnie są już luźne. Może nie jakoś spektakularnie, ale jednak - a dla mnie to ogromna motywacja. W czwartek ważenie! =]
Zdrowe pyszności
Dzisiejsze moje menu aż mnie zachwyca!
8:00 cztery kromki Wasa, jedna laseczka kabanosa, herbata zielona
11:00 kisiel
13:00 jabłko
15:30 gotowana pierś z kurczaka, kasza jęczmienna, warzywa na patelnię, kawa zbożowa
20:00 trzy kromki razowego z serkiem białym, pomidorem i ogórkiem konserwowym, herbata czerwona
=]
Tylko dieta
Oj tak, takie zamieszanie teraz, że moja aktywność fizyczna ogranicza się do spacerów, kiedy wysiadam np. 2 przystanki wcześniej z autobusu, żeby pójść na nogach. Na nic innego nie mam czasu. Ale dietę staram się trzymać- jako tako, żeby przetrwać te trzy najtrudniejsze tygodnie, a potem jak już ogarnę koniec studiów to wezmę się za siebie porządnie.
Dzisiejsze jedzonko:
6:00 dwa sucharki, kawa zbożowa
9:00 jabłko
12:30 filet z dorsza w panierce, kasza jęczmienna, warzywa na patelnię, herbata czerwona
17:00 budyń
20:00 trzy kromki razowego z serkiem białym, pomidorem i ogórkiem konserwowym, herbata zielona
Nareszcie!
Dziś tylko dosłownie na chwilkę, bo po powrocie z wesela jestem półprzytomna, ale chciałam się pochwalić, że nareszcie mogę odnotować pierwszy na Vitalii spadek!!! Dzisiejszego ranka po nocy pełnej jedzenia weselnego waga pokazała 2 kg mniej niż 3 tygodnie temu!
To daje mi malutką nadzieję, że może gdyby to było w zwykłych warunkach (przy diecie) byłoby to jeszcze o kilogram więcej spadku, ale tak czy siak - bardzo się cieszę! To zaiste wiekopomna chwila! =]
Aż mi wróciły wszelkie chęci do odchudzania! Oby tak dalej!
Jupi jupi jupi...!
Jestem, jestem...
... tylko jakaś trochę zapracowana, trochę znudzona, trochę zniechęcona... Takie niewiadomoco... Diety się raczej trzymam całkiem nieźle, z ćwiczeniami gorzej. Ale wyznaję zasadę, że znacznie lepsze jest cokolwiek, niż absolutnie nic. Zatem staram się cokolwiek poruszać każdego dnia. Jednak trochę opornie mi to wszystko idzie. Jakoś się nie mogę zebrać. A tu już ostatni miesiąc przed obroną, tyle rzeczy do załatwienia, egzaminy, praca... Trzeba spiąć pośladki. Jak widać - i dosłownie, i w przenośni...
Dzisiejsze jedzonko:
7:30 dwie kromki razowego z polędwicą, papryką czerwoną i ogórkiem, kawa zbożowa z mlekiem
9:30 cztery ciastka LuGo! z musli, herbata zielona
12:00 pomarańcza
15:00 omlet z 3 jaj, na cebulce z wędliną i papryką, herbata czerwona
18:00 jogobella light
20:00 trzy kromki Wasa z polędwicą i pomidorem, herbata zielona
Na całe szczęście K. wczoraj mnie objął w talii i stwierdził, że mnie trochę ubyło. Uff, nawet jeśli to było tylko z grzeczności, to i tak jakoś mi się lepiej zrobiło, choć troszkę.
Szkoda tylko, że nikt nie może mnie wziąć w garść - tylko ja sama...
Grzecznie, ale...
To prawda, jeśli chodzi o dietę to i wczoraj i dzisiaj byłam grzeczna. Z tym, że musi być jakieś "ale"... Znowu mam straszną niechęć do ćwiczeń... Z jednej strony to, że już coś mnie ubyło, powinno mnie jeszcze bardziej motywować. Ale z drugiej strony, jakoś tak jestem zniechęcona... Całe szczęście, że chociaż sobie serwuję długie spacery, no i to, że się ładnie trzymam diety. Ale mam takie poczucie, że jak nie dam z siebie więcej, to może w przyszłym dziesięcioleciu pozbędę się tych kilogramów... A jak na złość pracy mam tyle, że naprawdę ciężko mi sobie wygospodarować chociaż te 40 min na ćwiczenia... Jakoś mi tak smutno przez to...
A dzisiejsze jedzonko moje:
6.30 trzy kromki Wasa z wędliną i rzodkiewką, kawa zbożowa z mlekiem
9:30 mini andruty a'la maca (beztłuszczowe, bezcukrowe) - ok. 50 g, herbata czerwona
11:30 jabłko
15:30 pierogi ze szpinakiem, herbata czerwona, kostka gorzkiej czekolady
20:00 jogobella light, płatki musli, banan
A jednak...!
Coś jednak spadło! Dzisiejsze poranne mierzenie ku mej ogromnej radości wskazało 94 cm pod pępkiem i 78 w talii, czyli od początku już -6 cm! Uff, bo już się martwiłam, że coś się dzieje nie tak. Dzisiaj czeka mnie dłuuugi spacer, jutro podobnie, więc trochę ruchu jednak będzie.
Plan na dzisiaj:
9:30 3 kromki razowego z serkiem białym i ogórkiem, 2 biszkopty, herbata czerwona
11:30 kawa zbożowa, 3 suszone daktyle,
14:00 kotlet z piersi kurczaka, kasza kuskus, marchewka z groszkiem, herbata zielona
17:00 jogobella light, kiwi
20:00 2 kromki Wasa z polędwicą, sałatka (pomidor, ogórek, papryka, rzodkiewka, brokuł, kukurydza, kasza kuskus, troszkę majonezu, jogurt naturalny)
Porno i dusno...
Gorący i duszny dzień nie sprzyja wysiłkom odchudzania. Jedyny plus to że więcej wody wypiłam niż zwykle, ale do ćwiczeń nijak nie mogłam się zmusić - za to prawie godzinny spacer zrobiłam o zachodzie słońca.
Co Ada jadła:
6:30 2 kromki razowego z serkiem białym, ogórkiem i rzodkiewką, kawa zbożowa
9:00 3 kromki Wasa, pół tosta z serem, 3 biszkopty, herbata zielona
11:30 jabłko
16:00 jajko sadzone, ziemniak, pół brokuła, kefir, 3 biszkopty
20:00 2 kromki razowego z pasztetem i rzodkiewką, 3 daktyle suszone, herbata czerwona
Dzisiaj się trochę zmartwiłam, bo już nie chcą tak lecieć cm z brzucha... Zatrzymało się nawet to. A powinno coś zlecieć, bo przed okresem to wiadomo - wszystko opuchnięte i nabrzmiałe, ale teraz coś powinno ruszyć... Zobaczymy jutro... Chyba trochę za mało mam wysiłku fizycznego - może to dlatego. No ale to tak wychodzi, jak mam różne spotkania i mnóstwo rzeczy do załatwienia, to nie ma kiedy, a wieczorem już nie mam sił... Pocieszam się, że chociaż diety się w miarę trzymam.
Mam nadzieję, że to tylko chwilowy zastój. I szkoda, że jednak nie mam tu wagi... Fajnie byłoby zobaczyć chociaż 1 kg mniej, żeby upewnić się, że to wszystko ma sens...
Tęsknota
Nareszcie zjawiła się łaskawie ciotka czerwonym polonezem... Dlatego też nie ma dzisiaj mowy o żadnych ćwiczeniach, ale za to było prawie 1,5 godz spaceru.
A pisanie jadłospisów naprawdę mnie wciągnęło!
6:00 2 kromki chleba razowego z serkiem białym, ogórkiem i rzodkiewką, herbata czerwona
8:30 kawa zbożowa, dwa herbatniki
12:30 serek wiejski, trzy kromki Wasa, herbata zielona
16:00 zupa pomidorowa z ryżem
18:15 sałatka owocowa: jabłko, kiwi, ananas + jogurt naturalny
20:00 2 kromki chleba razowego z serkiem białym, ogórkiem i rzodkiewką, herbata czerwona
Co prawda sześć posiłków, ale za to malutkich i też dzień długi i męczący, więc chyba dziś usprawiedliwione.
Strasznie dzisiaj za mną chodził kisiel, ale jednak zastąpiłam go owocami, które też były słodziutkie, no i przede wszystkim zdrowsze. I dzisiaj też - z racji @ - zatęskniłam pierwszy raz tak na poważnie za czekoladą mleczną...
Jak byliśmy na majówce w górach to zjadłam kilka kostek wiadomo, ale to zupełnie co innego, inaczej to smakuje i miało inny cel. Ale tak, żeby sobie usiąść z kawusią przy mlecznej czekoladzie... mmmm... Już prawie dwa miesiące trzymam się bez tego. I tak niech pozostanie, bo z kostką czekolady jest jak z miłością - rzadko ta pierwsza pozostaje już tą jedyną i ostatnią...