Dziś moje urodziny, więc dieta odeszła na drugi
plan. :D/bezczelność polskiej poczty
No własnie, ale dostałam takie z Milki Crispello, pycha!
Co do poczty. Dzisiaj przyszła kartka od babci ze SZWECJI, to jest ważne. Koperta była w folii i najlepsze jest to, że koperta była otworzona, ale nie tak jakby się naderwała gdzieś niechcący, tylko ładnie prościutko otworzona. Widocznie pieniędzy szukali, gdy zobaczyli szwedzki znaczek... I chyba się wkurzyli, gdy jej nie znaleźli, bo kartka została pogięta i w niektórych miejscach potargana. A moja biedna babcia zawsze się przejmuje i jak się dowiedziała o tej kartce to od razu do mnie zadzwoniła. Może i kartka nie jest dużo warta, ale jednak jest to jakaś pamiątka, no i żeby otwierać cudze listy, to nieźle bezczelne...
U nas w szkole już przygotowania do studniówki, mimo że to druga klasa. Ale ja chyba nie pójdę. Lokal wybrany, kwota od pary 550 zł. Hm... wesela są tańsze. Wczoraj jak nam na lekcjach pokazywali oferty to były po 175 zł od osoby, ale nie 275, jak się okazało na zebraniu. Plus jeszcze sukienka, buty i to wszystko, najprawdopodobniej zrezygnuję.
Ale dzisiaj ma być wesoły dzień, bo urodziny są raz w roku. :)
Wieczór z Mel B.
Ten wieczór uważam za udany i ogólnie cały dzień. :) Co prawda niektóre ćwiczenia sobie ułatwiałam, ale po prostu nie dałabym rady ich zrobić, więc już wolę zrobić mniej niż w ogóle. Poćwiczyłam jeszcze z Ewką 3 szok treningi. Czuję się świetnie!
Zaraz jakąś kolacyjkę trzeba zjeść. Oby jutrzejszy dzień wyglądał podobnie. :)
Zaraziłam się wklejaniem zdjęć motywacyjnych, więc oto one:
No to przytyłam...
Ehh... Masakra. Pamiętam, jak jeszcze niedawno ważyłam 61,5 kg. Potem przyszła chwila słabości i trwała ona dosyć długo. Codziennie mówiłam sobie, że od jutra zacznę, że tu jeden batonik nie zaszkodzi i tak dzień w dzień. Aż trzy dni temu zdałam sobie sprawę z tego co robię. Założyłam sobie zeszyt odchudzania i zapisuję wszystko co jem. Obkleiłam go sobie zdjęciami kobiet z super ciałami i zawsze, gdy go otwieram to mam dodatkową motywację. Nie idzie mi tak pięknie jakbym tego chciała, ale jest o wiele lepiej niż ostatnio. Dzisiaj poćwiczyła z Ewą, zrobiłam skalpel, 8 min killera i 21 brzuszków, bo już nie dałam rady więcej. Kondycja... Ale z każdym dniem będę zwiększać i już nie pozwolę, abym się tak zapuściła...
Mam nadzieję, że już niedługo to nie będzie marzeniem! :)
Ewa Chodakowska dała mi dzisiaj niezły wycisk
Dietowo dzisiaj było super, w końcu mi się udało i poćwiczyłam i rozciągałam się.
Kupiłam sobie dzisiaj torebkę, bo ostatnio inna mi się zepsuła i z czymś do szkoły trzeba chodzić.
Chyba się uzależniłam od kupowania płyt. :D Weszłam jeszcze do Media Markt, że sobie popatrzeć, a wyszłam z płytą Elvis'a Presley'a i płytą Alabamy. :D No ale, nie żałuję, że kupiłam.
A z Ewą ciężko było, ale warto. :)
Wczoraj było ok, a dziś już nie...
Babcia przysłała paczkę ze Szwecji, a w tym pycha czekolady. A wczoraj było nawet w miarę spoko. Jutro zacznę ćwiczyć, bo coś przeziębiona jestem, może jutro lepiej się poczuję. Od kilku tygodni codziennie na śniadanie jem owsiankę, pycha jest! Ale szukam jakiegoś sposobu, że nie musieć słodzić, ja muszę tak łyżeczkę, bo inaczej nie jest dobre. Choć kiedyś słuchałam audycji, w której trenerzy się wypowiadali, że rano tak dwie łyżeczki można posłodzić np. herbatę, bo w ciągu dnia to spalimy. No nie wiem, może coś mi doradzicie :D
Jutro w szkole, mimo że mam tylko 6 lekcji, to będzie masakra; pytanie z fizyki, kartkówka z historii, z angielskiego, pytanie z łaciny... :(
No ale, pochwalę się moim nowym nabytkiem. :D:D
Jego muzyka zawsze mi poprawia humor :D
62 dni z Ewą Chodakowską! CZAS START od 20
września.
Od jutra zaczynam ćwiczyć z Ewą Chodakowską, plus po każdym treningu będę się rozciągać. Chcę umieć zrobić szpagat i założyć nogi za głowę. :D
62 dni, bo do moich urodzin chciałabym ważyć chociaż 57 kg. Biorę się za siebie.
Będę Wam opowiadać jak mi idzie. Trzymajcie kciuki. ^^
Dawno mnie nie było
Nawet bardzo dawno. Kurcze, jakoś mi się nie chciało pisać. Nie. Po prostu się diety w ogóle nie trzymałam, tzn. śniadania były zdrowe i dietetyczny hahaha. Śmiać mi się chce z tego, co ja wyprawiam. Jak ważyłam 61,5, tak teraz ważę 64 kg. MASAKRA! Od miesiąca sobie obiecuję, od jutra zaczną itd... I to 'od jutra' się ciągnie i ciągnie.
Zakładałam blogi, na których próbowałam pisać jak mi idzie, ale to nie dawało mi żadnej motywacji.
Więc tu wróciłam po raz drugi. Bo teraz mam zamiar tu pisać CODZIENNIE. Bo czytać to będą ludzie, którzy też się odchudzają i dają radę. Innym się udaję, to i dlaczego mnie miało by się nie udać? Tłumaczę się sama przed sobą, że jedno ciasteczko nie zaszkodzi, potem kolejne itd. Bo przecież paczka ciastek codziennie wcale nie zaszkodzi. Ile tak można? Bandzior mi rośnie, a ja dalej się obżeram.
Byłam na tygodniowych wakacjach niedaleko gór z przyjaciółką i jej rodzicami. Co do posiłków nie miałam nic do powiedzenia. Było tak, obiad w restauracji, pękałam po nim, duże porcje, koło 13-14, koło 17-18 GRILL, po grillu ciasteczka. Boję się teraz ważyć... Nie po to wcześniej schudłam, żeby to poszło na marne. Ale to tylko i wyłącznie MOJA WINA.
A jutro jadę do babcia. A babcia jak to babcia, batonik, drożdżóweczka, a zjedz, nie zaszkodzi ci, no zjedz, kupiłam, to trzeba zjeść... YYYHHH.
Ale tutaj OBIECUJĘ, ŻE OD CZWARTKU BĘDĘ SIĘ TRZYMAĆ DIETY I ĆWICZYĆ REGULARNIE, BĘDĘ WAM WSZYSTKO PISAŁA. Nie będzie czegoś takiego, że stwierdzę, a dzisiaj nie piszę, to mogę żreć.
Stwierdziłam, że będę najczęściej ćwiczyć callanetics i pilates. Mierzyć i warzyć się będę co sobotę. Wiem, że mi się uda. Muszę uwierzyć w siebie, znaleźć w sobie dość silnej woli, wiedzieć, że efekty nie będą od razu. Piękna sylwetka wymaga poświęcenia.
Przepraszam za taki długi wywód, ale próbowałam sama sobie przemówić do rozumu, a wiem, że jak ktoś to przeczyta, to głupio będzie nagle zniknąć. Moją motywacją tak naprawdę jesteście Wy, obserwuję jak Wam idzie i zdaję sobie sprawę, że ja też tak mogę!
Trzymajcie za mnie kciuki. :)
Znowu chora... nie cierpię tego!/Zwątpiłam.
Nie ma to jak rozchorować się na kilka dni przed zakończeniem roku. Chore gardło i gorączka 39,6, dobrze, że przyjaciółka w porę przyniosła mi Gripex, bo Ibuprom w ogóle nie działał i by mi wzrosła temperatura. Ćwiczyć nie ma jak...
W szkole wydarzyła się tragedia... W jednej chwili zwątpiłam w ludzi, w religię...
Wróciłam, lecz waga nie jest taka jaka powinna...
Wróciłam. Ciekawe, czy ktoś mnie tu jeszcze pamięta. :)
Chyba trudniej mi jest schudnąć bez Vitalii, bez Waszej motywacji. Także znów będę się odchudzać z Vitalią.
Wiele ciekawych rzeczy się u mnie wydarzyło, długo by opowiadać. Niedawno przeżyłam przygodę z nieudanym farbowaniem; chciałam mieć włosy koloru ciemny brąz, więc kupiłam jasną farbą (capuccino) (miałam farbowany czarny - z 5 cm odrostami), farba złapała tylko odrosty, wyglądałam naprawdę dziwnie, 5cm taki jasny rudy i nagle reszta włosów czarna. :D Ale teraz są czarne. :)
Zaczęłam w końcu chodzić w moim kręconych włosach, bo mnie wszyscy namawiali.
A w szkole sytuacja była zła, zagrożenie z fizyki. Więc dzisiejszą noc spędziłam na nauce, w szkole się nie pojawiłam dzisiaj, tylko się uczyłam, poszłam dopiero po południu, napisałam sprawdzian i dostałam z niego 3. Nie mam pojęcia jakim cudem to zrobiłam. Ale ważne, że wyszłam na prostą.
Mam nadzieję, że chociaż Wam udało się zrzucić zbędne kilogramy. ^^
Zastanawiam się jak ja jutro wytrzymam bez słodyczy itd., bo na mecz idę do koleżanki, na pewno coś będzie miała... Coś trzeba poradzić.
To jutro o 18 żadnej z Was nie widzę na Vitalii, tylko przed telewizorami :) Do boju Polsko! <3
Niedługo wrócę...
Ostatnio pozwalałam sobie na za dużo, dzisiaj też... Tak nie może być. Więc od jutra nowy trening, nowa dieta. Na ten czas rozstanę się z Vitalią. Trzymajcie za mnie kciuki, ja za Was także będę trzymać kciuki, oby Wam się udało. :)
Wrócę za 7,5 kg.