Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dawno mnie nie było


Nawet bardzo dawno. Kurcze, jakoś mi się nie chciało pisać. Nie. Po prostu się diety w ogóle nie trzymałam, tzn. śniadania były zdrowe i dietetyczny hahaha. Śmiać mi się chce z tego, co ja wyprawiam. Jak ważyłam 61,5, tak teraz ważę 64 kg. MASAKRA! Od miesiąca sobie obiecuję, od jutra zaczną itd... I to 'od jutra' się ciągnie i ciągnie. 
Zakładałam blogi, na których próbowałam pisać jak mi idzie, ale to nie dawało mi żadnej motywacji. 
Więc tu wróciłam po raz drugi. Bo teraz mam zamiar tu pisać CODZIENNIE. Bo czytać to będą ludzie, którzy też się odchudzają i dają radę. Innym się udaję, to i dlaczego mnie miało by się nie udać? Tłumaczę się sama przed sobą, że jedno ciasteczko nie zaszkodzi, potem kolejne itd. Bo przecież paczka ciastek codziennie wcale nie zaszkodzi. Ile tak można? Bandzior mi rośnie, a ja dalej się obżeram.
Byłam na tygodniowych wakacjach niedaleko gór z przyjaciółką i jej rodzicami. Co do posiłków nie miałam nic do powiedzenia. Było tak, obiad w restauracji, pękałam po nim, duże porcje, koło 13-14, koło 17-18 GRILL, po grillu ciasteczka. Boję się teraz ważyć... Nie po to wcześniej schudłam, żeby to poszło na marne. Ale to tylko i wyłącznie MOJA WINA.
A jutro jadę do babcia.  A babcia jak to babcia, batonik, drożdżóweczka, a zjedz, nie zaszkodzi ci, no zjedz, kupiłam, to trzeba zjeść... YYYHHH. 

Ale tutaj OBIECUJĘ, ŻE OD CZWARTKU BĘDĘ SIĘ TRZYMAĆ DIETY I ĆWICZYĆ REGULARNIE, BĘDĘ WAM WSZYSTKO PISAŁA. Nie będzie czegoś takiego, że stwierdzę, a dzisiaj nie piszę, to mogę żreć.
Stwierdziłam, że będę najczęściej ćwiczyć callanetics i pilates. Mierzyć i warzyć się będę co sobotę. Wiem, że mi się uda. Muszę uwierzyć w siebie, znaleźć w sobie dość silnej woli, wiedzieć, że efekty nie będą od razu. Piękna sylwetka wymaga poświęcenia. 

Przepraszam za taki długi wywód, ale próbowałam sama sobie przemówić do rozumu, a wiem, że jak ktoś to przeczyta, to głupio będzie nagle zniknąć. Moją motywacją tak naprawdę jesteście Wy, obserwuję jak Wam idzie i zdaję sobie sprawę, że ja też tak mogę!

Trzymajcie za mnie kciuki. :)
  • dangerousmind

    dangerousmind

    22 sierpnia 2012, 12:55

    Ja na szczęście wyjazd do babci w tym roku mam już za sobą. DWA OBIADY to nie są żarty, i ten wzrok jak nie mam już ochoty na jej ciasta. Najważniejsze jest to, że nastąpił punkt przełamania. Wiesz, że robiłaś ŹLE i niezdrowo. Te trzy kilogramy są łatwe do zrzucenia, będzie łatwiej niż sobie wyobrażasz, wystarczy się postarać i będziesz na dobrej drodze. Nie Ty jedna znów zaczynasz, trzymam kciuki! ;)

  • DzikaZaba

    DzikaZaba

    21 sierpnia 2012, 23:16

    Dasz rade! ;)

  • roogirl

    roogirl

    21 sierpnia 2012, 23:09

    No to nieładnie, ale obyś się opamiętała. Przecież robisz to dla siebie.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.