Tłusty Czwartek:)
Dziś nie ma dietowania:) Dziś szaleństwo:)
wieczór...
waga skacze ale na szczęście narazie nie idzie w górę choć w dół to by mogła trochę... ciekawe jak to będzie jutro z wagą bo upiekłam dziś ciastka i już zdążyłam wrąbać kilka. ciastka niby zdrowe-3 rodzaje mąk(gryczana, żytnia i owsiana) orzechy, migdały, żurawina, rodzynki, słonecznik, sezam i płatki kukurydziane) no i standardowo jaja, masło, cUKIER, proszek do pieczenia. i tak wejdą w boczki bo chyba NIE MA TAKICH CIASTEK KTÓRE BY NAM NIE DODAŁY CENTYMETRÓW-A TAM...
aktualizacja...:(
czas przyznać się że moja waga jest daleka od tego co do tej pory było na pasku... -zaktualizowałam go. Brak zapału do ćwiczeń i do dietowania choć statram się jeść w miarę zdrowo-no może po za słodyczami ale i one zostały trochę ograniczone i zastąpione serkami i jogurtami. Nie zajadam się mięsem i tłustymi sosami, raczej są to ryby i warzywka, czasem kurczak a wczoraj rosół z kaczki-to tak przy niedzieli:) Za to od trzech tygodni młócę humus-jest przepyszny! Do tego chleb żytni na naturalnym zakwasie własnej roboty i warzywka. Czasem mam cug na pedałowanie więc wskakuję na rowerek stacjonarny i noszę się z zamiarem odkurzenia stepera bo wylądował w piwnicy.
Trochę systematyczności i będzie tylko lepiej
co u mnie
-mh... marzy mi się 7 z przodu-pasek dawno nieaktualny:(
-moje postanowienie adwentowe to nie jeść słodyczy - na razie sobie radzę
-chcę chodzić na siłownię ale to po świętach bo teraz mi się nie będzie opłacało gdyż w przyszłym tygodniu będzie @ potem święta a karnet będzie leciał
-z chłopem nie mogę się dogadać-chyba ma kryzys wieku średniego i pełno pretensji pod moim adresem
-w sobotę synek ma siódme urodziny i będzie tort-własnej roboty, a ja czyt.wyżej
-robię skarpety na drutach doszłam do pięty i dalej nie wiem jak
-brakuje mi slońca
mój chlebek
Od 4 miesięcy bawię się w domowego piekarza:) piekę chleb na zakwasie-tym razem pszenno razowy
być szczuplejszą...
nie mam ciśnienia na odchudzanie a tym bardziej na dietowanie... jem w miarę normalnie, przestrzegam godzin posiłków, i codziennie(pon-pt), na dwie godziny ulatniam się z domu by wyrwać się monotonii kury domowej i matki polki:) wymiary pomalutku się kurczą, wagowo nie wiem bo baterie padły...:) i się nie przejmuję:) jedyne o czym teraz marzę to mieć mniejsze wymiary w połowie lipca:) luzik:)
miłego dzionka
...:)
la la la,
spadam, powoli spadam...:)
...:)
Waga spada i to mnie cieszy - czekam na 7 z przodu. Z ruchem trochę słabo ale jest spacer i pchanie wózka z młodą, skakanka, i hula hop(rzadko). Od przyszłego tygodnia mam w planie wybrać się na Zumbę - może 3 razy w tygodniu jak dobrze pójdzie...
Dietuję ale czasami robię wyjątki-wczoraj musiała być kawka z ciastkiem bo strasznie mnie ssało-nadal spadkowo:)
...
od 11.02 pilnowałam się do wczoraj kiedy to 1,5h przed obiadem wpadli znajomi na kawę przywożąc ze sobą ciasto i Jamajki(cukierki-mniam)... poległam jak nowicjusz kurde jakiś... wypiłam kawę i wpiep..yłam tzn zapchałam się słodyczami...:( obiadu już nie zjadłam bo choć miałam chęć to trochę się pomęczyłam te trzy godziny i zjadłam kolację). Po 21 chciałam ułożyć do snu moją najmłodszą ale ona nie miała na to ochoty więc zostawiłam ją munszowi i poszłam do salonu pokręcić hula hop-20min(po 10min na każdą stronę)w tym czasie dwa razy przyszedł do mnie munsz z buczącą młodą na rękach i zaczął mnie umoralniać że jestem egoistką bo zamiast zajmować się młodą zostawiam mu ją i idę zająć się sobą...-bez komentarza. No tak mnie wkur... że prawie się pobuczałam bo cały dzień z nią jestem i nie mam chwili dla siebie a gdy mogę coś zrobić dla siebie to jestem be... na koniec gdy nie ustąpiłam stwierdził że i tak mi to nie pomoże więc po co się za to biorę... poszedł usypiać... w rezultacie usnęła jednak ze mną
nie ma to jak wsparcie najbliższych
Ps dziś po 300 skokach na skakance, 100 przysiadach, ćwiczeniach na nogi i ręce z obciążeniem