Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 21580
Komentarzy: 387
Założony: 9 stycznia 2012
Ostatni wpis: 28 stycznia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kluski

kobieta, 36 lat,

165 cm, 75.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 czerwca 2012 , Komentarze (9)

Hej dziewczyny!

Po pierwsze zaczynam od menu, które nie jest zbyt zbilansowane ani dietetyczne.

Na śniadanie zrobiłam owsiankę z miodem i cynamonem



Potem byłam w pracy do której zaspałam. Zaspałam na 10, uwierzycie? :D Jak zadzwoniłam i powiedziałam, że będę 2 h później niż się umawialiśmy to usłyszałam tylko "Dziecko, bój się Boga".
Na szczęście nie było dużo pracy i wyszłam nawet wcześniej. :)

Po powrocie do domu "ugotowałam" sobie obiad.
A mianowicie zjadłam loda. Żeby lód nie czuł się samotny to wszamałam dwa lody.
W sumie 400 ml. :(



Potem jednak poszłam biegać! I kurcze dziewczyny, jestem z siebie taaaaaaakaaaaaaaa dumna! Zrobiłam te swoje 11 km. Po biegu byłam cała mokra!
Ale spaliłam ponad 800 kcal! To dało mi tyle satysfakcji i w ogóle. :)))

No i po powrocie z biegania zjadłam miskę truskawek z jogurtem naturalnym.



W ogóle dziewczyny chciałam Wam powiedzieć jedną ważną rzecz.

ZAPAMIĘTAJCIE!
Doceniajcie każdą małą rzecz jaką macie w życiu.
To, że chodzicie, oddychacie, możecie samodzielnie jeść, pić, umyć się.
Doceniajcie to!

Bo to naprawdę wiele!
I mnóstwo osób marzy by mieć takie szczęście jak Wy.
By móc chodzić, skakać, biegać, śmiać się.

Nawet jeśli nie wszystko idzie po Waszej myśli, czujecie się źle i smutno spójrzcie do góry.



Cieszcie się słońcem, jego promieniami i ciepłem.



Uśmiechajcie się do niego.



 i wygrzewajcie się w nim!

A gdy pada deszcz, to odchylcie na chwilę parasol, skierujcie twarz ku niebu i cieszcie się spadającymi kroplami.

Może nawet wystawcie język żeby złapać ich kilka. :)))

Poza tym, powinnyście marzyć. Dużo marzyć o wszystkim.
Nawet o rzeczach nieosiągalnych.
Ludzie bez marzeń są szarzy, wyprani, wciągnięci w rzeczywistość.

Nie bądźcie takie, nawet jeśli świat Was czasem trochę przytłacza, nawet gdy jesteście przygnębione, gdy boli Was brzuch, czy nie macie na nic sił.




Niech marzenia będą w Was ciągle żywe.
I dążcie do ich realizacji.

Bo naprawdę warto.



A jutro Wam napiszę, co daje mi tak wielką motywację do biegania, do chudnięcia, do bycia szczęśliwą, do skakania, do robienia zdjęć, do... marzeń.

Jednocześnie bardzo przepraszam, że dzisiaj nie zajrzę do żadnej z Was ale istnieje ryzyko, że jutro znowu zaśpię do pracy, a już nie wypada.

Postaram się to nadrobić rano, przy śniadaniu.



Zbieram się do spania jednocześnie życząc Wam wszystkim dobrej nocy i spokojnych snów (lub niespokojnych i kosmatych, jak kto woli ;))


11 czerwca 2012 , Komentarze (9)

Hej dziewczyny, dzisiaj pomilczę, tak jak i wczoraj.
Pogadamy jutro.
Dzisiaj mi jest...  ciiiiii....
posłuchajcie lepiej piosenki
 https://vitalia.pl/ZvSPO-z9q-Y



Jestem dobrej myśli.
Pamiętajcie by doceniać to, co macie.
Ściskam.

9 czerwca 2012 , Komentarze (21)

Hej dziewczyny.
Znowu Wam wszystkim BARDZO DZIĘKUJĘ!



Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak wiele motywacji mi dajecie, jak o wiele bardziej mi się chce wychodzić na dwór i pstrykać cokolwiek!
I mimo, że dzisiaj mam taki trochę ponury dzień to jednak wyszłam na chwilę na zewnątrz by dalej próbować. Z różnym skutkiem i nie wszystko nadaje się do pokazania ale no cóż... nie zawsze jest super, ważne by ciągle próbować i się nie poddawać.

Ale zacznę od fotomenu, bo w końcu jesteśmy tu po to by chudnąć! Chociaż mi to ostatnio idzie zdecydowanie opornie... Biegałam w tym tygodniu tylko jeden raz! JEDEN! Poza tym moja aktywność to jakieś wyjścia do lasu żeby popstrykać itd. A to niewiele jeśli chce się schudnąć. No i jedzenie też tak sobie.

Na śniadanie były trzy kanapki z białego chleba, z pomidorem i ogórkiem:



Na obiad makaron z sosem pomidorowym, pieczarkami i kostkami kiełbasy:



Na kolację natomiast (uwaga uwaga):
To samo tylko z dodatkiem "dietetycznego" jakże sera żółtego:



Potem był jeszcze grill i oczywiście "musiałam" skusić się jeszcze na kawałek niezapowiedzianej karkówki z OCZYWIŚCIE (!) białym chlebem!
No i kiciuś oczywiście bardzo chętnie na tym korzystał wypraszając kolejne porcje kiełbasy:


A jako, że grill na dworze to jeszcze kilka truskawek i poziomek sobie wepchałam do paszczy.
Propo poziomek, to ostatnio dziewczyny się pytały SKĄD je mam!
Właśnie stąd moje drogie, właśnie stąd:



Co do dalszego dnia to niewiele się wydarzyło. Niewiele też mi wyszło. Próbowałam chwytać wodę z kranu na ogródku podczas kapania:



I jeszcze trochę z kwiatkami się pobawiłam:



Prosiłyście po wczorajszym jeszcze o kilka widoczków to mogę dodać inne z wczoraj:





Tu wygląda jakby płonął las ale to tylko zachodzące słońce daje takie efekty:



No i jeszcze raz zachód nad wodą, myślę, że ten bardziej udany niż to co pokazywałam wcześniej:



No i jeszcze jakiś z kiedy indziej też zachód znad wody:



Mam nadzieję, że jutro nie będzie padał deszcz i że będzie dobra widoczność. Jak tak się stanie to postaram się o jakieś ładne zdjęcia dla Was. A jak nie... no to trudno, zrobię je przy pierwszej lepszej okazji, bo mam upatrzone świetne miejsce, tylko to trochę trzeba mieć czasu by tam dojść. Ale może jutro akurat będzie...

No nic, to na tyle. Idę Was poodwiedzać, bo mam małe zaległości.
Pozdrawiam serdecznie i życzę kolorowych snów, jak i sukcesów w odchudzaniu. :)

Aaa i jeszcze jedno, bym zapomniała!

Wczoraj szłam tą ścieżką, czyż nie jest bajkowa?
Kolory miała tak dosłownie intensywne, jak na zdjęciu. Zakochałam się w niej.
A więc, niech nasze sny będą na wzór tej drogi. Piękne, kolorowe i pełne nadziei.





8 czerwca 2012 , Komentarze (24)

Po pierwsze dziewczyny, bardzo Wam wszystkim dziękuję za miłe słowa, jakimi mnie obsypałyście. Czerwienię się i rumienię, gdy czytam tyle komplementów i jednocześnie działa to na mnie motywująco, by działać dalej, kombinować i eksperymentować z fotografią.

W podziękowaniu dla Was przesyłam te motylki, które ostatecznie przybrały poniższą formę i kolory. Jeszcze raz, z całego serca dziękuję!




A teraz tradycyjnie już zaczynamy od fotomenu, w którym dzisiaj przeważają nasze narodowe barwy z powodu OCZYWISTEGO. :)

Na śniadanie były truskawki z jogurtem


Na obiad miałam problem by cokolwiek wymyślić dlatego pojechałam po bandzie i zrobiłam omleta z szynką, pomidorami, serkiem wiejskim, majerankiem i innymi bajerami. ;)



No i na kolację był placuszek z jajek, otrębów pszennych, płatków owsianych z dodatkiem cynamonu i olejku cytrynowego (na którego punkcie mam hopla), a to wszystko z dżemem wiśniowym i cukrem pudrem (tak średnio dietetycznie i coś trzeba będzie z tym zrobiiiiićććć...).



Do tego kubek ciepłego mleka w moim ulubionym czerwonym kubku. :)))



Dzisiaj miałam też mały dzień eksperymentowania. Tak jak już wcześniej wspominałam Wasze komplementy dodały mi kopa i wyszłam na dwór by poćwiczyć i poeksperymentować fotografowanie widoków i kwiatów.

Poniżej skąpane w świetle kwiaty, które nie mam pojęcia jak się nazywają. Ale są przepiękne i jak przekwitają to zostaje ino taki pręcik wystający ze środka.



Tu tradycyjnie widok z tarasu. Trochę kadr ni z tego ni z owego ale chodziło mi bardziej o uchwycenie chmur i jednocześnie błękitu nieba, oraz promieni słońca.



Tu dalej chmury i te same próby.



A tu już nad wodą, w której przeglądało się niebo, jak w lustrze.



Tutaj znowu próbowałam chwytać za pomocą HDR niebieskość chmur. Wyszło średnio, w dodatku na tafli wody pojawiły się takie zielone artefakty. No ale to moje pierwsze próby i jestem nawet zadowolona z efektu. Będę ćwiczyć dalej. :)



No i dzikie irysy rosnące nad wodą, by Wasze sny były tak piękne jak i one. :)



Dobranoc. :)


7 czerwca 2012 , Komentarze (68)

Dzisiaj będę Was męczyć zdjęciami. :D

Po pierwsze moje jakże "urozmaicone" dzisiejsze fotomenu.

Na śniadanie serek wiejski ze szczypiorem



Na obiad kotlet mielony i biały chleb, i na kolację zresztą też.



No i z jedzenia to tyle. Jakoś dziwnie strasznie, nawet jak dla mnie. :D

Za to byłam na wielkiej wyprawie łapania robali i kwiatów.

Ten mały był dosyć grzeczny ale gdy zaczęłam go cykać to stracił cierpliwość i ruszył do lotu :)



Kolejny maluszek. Tym razem czerwony pająk, którego pewnie niewiele tu widać ale był przekosmarny, przeogromny i mogłabym przysiąc, że chciał mnie zabić. ;)



A tu na pokrzywie przysiadła biedronka. Mogłabym przysiąc, że nie chciała mnie zabić. :D



Ten słodziak siedział sobie na kwiatkach i je wąchał, nic nie robił sobie z mojej obecności za co bardzo mu dziękuję. Wdzięczny model. :)



Łubin. Ma przepiękne fioletowe kolory. W dodatku lekko kropiło, także zieleń również prezentowała się bardzo soczyście.







Tutaj charakterystyczny liść łubinu pokryty malutkimi kropelkami deszczu.



A i jeszcze jeden maluszek. :)





No i coś specjalnie dla Was, na dobre sny, na marzenia i na wszystko, co chcecie. :)))



Ogólnie wyprawa była dosyć mocno okraszona wodą. Bałam się żeby nie zamoczyć aparatu ale chyba wszystko jest ok. Z całej "sesji" jestem bardzo zadowolona. Zrobiłam naprawdę sporo zdjęć, które mi się podobają. Przy okazji też się przewietrzyłam. :)))

Na koniec jednak już tak zaczęło lać, że musiałam szybko wracać do domu. :(

Tutaj jeszcze jeden widok z naszego tarasu, wtedy już deszcz mocno zacinał, chociaż nie jest to aż tak widoczne.



Na krześle spotkałam siedzącego kiciusia (który teraz leży mi na kolanach:)). Wtedy był trochę markotny. Ostatnio coś nie ma humoru. Nie wiem dlaczego.



No i do domu. Komputer i kubek zielonej herbaty. :)



Mam nadzieję, że przeglądarki nie zmuliły Wam się za bardzo nadmiarem zdjęć. :)))

Pozdrawiam i życzę dobrego wieczoru. :)




6 czerwca 2012 , Komentarze (13)

Fotomenu prezentuje się następująco.

Na śniadanie sałatka z pomidorem, ogórkiem i jajkiem na twardo plus mnóstwo pieprzu, który uwielbiam. :)))

Na drugie śniadanie miałam rzodkiewkę z serkiem wiejskim:



Na obiad była karkówka z surówką:



Deser to truskawki i poziomki z jogurtem naturalnym:



No i na kolację kanapka z szynką i szczypiorem. Niestety na białym chlebie ale nie miałam za bardzo wyjścia gdyż mama okupowała kuchnię, a wtedy lepiej się tam nie zbliżać.



Jutro na szczęście wolne od pracy, piątek prawdopodobnie też z czego bardzo bardzo się cieszę. A wyspałam się już też po części dzisiaj, bo położyłam się jak jakiś emeryt w dzień i przespałam 4 h. :)

6 czerwca 2012 , Komentarze (18)

Byłam dzisiaj biegać. Tzn. właściwie to wczoraj. ;)
Udało mi się przebiec 11 km po tak długiej przerwie od biegania z czego jestem bardzo dumna.
Aczkolwiek nie cały czas było tak kolorowo.

Tak wyglądała moja trasa i mówcie, co chcecie ale uwielbiam te miejsca bo są przepiękne.


Na początku oczywiście lajcik, super ekstra i bez stresu. Po pierwszych wzniesieniach i ścieżce na której napotkałam mnóstwo piachu po prostu się rozryczałam. Biegłam i ryczałam. Miałam ochotę kopnąć najbliższe drzewo i walić w nie pięściami, potem rzucić się na ziemie i krzyczeć jaka to jestem nieszczęśliwa i beznadziejna. Ale nic takiego oczywiście nie miało miejsca. Po prostu biegłam dalej. Kazałam swoim nogom biec. I wiecie co?

Zadziałało. Potem znowu miałam lekki kryzys, nie mogłam złapać powietrza, łzy ciekły po policzkach, byłam cała spocona, mokra i dysząca. Ale znowu się nie poddałam. Biegłam dalej.

Poza tym odkryłam też, że mój przyjaciel wcale nie ukradł mi serca! Ba, nawet mi go nie złamał.  Moje serce jest tam gdzie powinno być i ma sie dobrze. W dodatku łomocze jak się patrzy. Czułam je, a potem w głowie zrodziła się cichutka myśl "Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, będzie wszystko...". I biegłam dalej.

Czuję się jak zwycięzca. :)

Fotomenu natomiast wyglądało następująco:
 
Śniadanie to omlet ze szczypiorem:



Drugie śniadanio/obiad w pracy to kurczak pieczony i podsmażany na patelni:



Potem wróciłam z pracy i od razu chciałam biegać (jednak nie udało mi się wstać rano bo za późno się położyłam), a że chciałam biegać to potrzebowałam szybko jakiegoś doładowania. Tu mi posłużył miód:



Po bieganiu szybki prysznic i dwie bułki z tuńczykiem



po których było mi taaaaak niedobrze, że już nie mogłam niczego więcej przełknąć.

Także tylko tyle na dzisiaj. Nie najlepiej ale tragedii jakiejś też nie było.
No i jutro oczywiście postaram się bardziej.

Lecę spać bo późno, a na rano jutro.

Miłego!

4 czerwca 2012 , Komentarze (14)

Co do fotomenu się zaś tyczy to z rana była owsianka z łyżką dżemu. Coś mi wyszła za rzadka, bo za mało płatków dosypałam. Ale i tak było fajnie znowu jej zasmakować, bo chyba z pół roku - jak nie dłużej - jej nie jadłam. :)


Na drugie śniadanie były płatki z mlekiem, bo szybko i łatwo.



Na obiad do pracy natomiast zrobiłam sobie do pojemnika makaron z pieczarkami, cebulą i dodałam keczupu żeby nie było takie suche. Niestety na bardziej ambitny sos pomidorowy nie miałam czasu, a przecieru też brak.






No i orzechy jeszcze



A potem jeszcze jadłam truskawki w ogródku ale tylko kilka, no i nie było czasu na robienie zdjęć, bo to normalnie była walka! Kto pierwszy ten lepszy... więc same rozumiecie. :D

Na kolację natomiast miałam łososia z patelni plus mizeria




Do tego oczywiście i kawa, i herbata w ilości nieograniczonej.

Dzisiaj też nie ćwiczyłam nic, ani nie biegałam. Ale nie martwi mnie to, bo biegać zgodnie z planem mam jutro, a poza tym spędziłam dzisiaj sporo czasu w ogródku na odchwaszczaniu skalniaka, który wyglądał tak:


Po mojej interwencji i dzielnej pomocy kota


Wyglądał on tak



To chyba tyle na dzisiaj. Jutro wielki dzień i rano, bardzo rano (czyt. o 4:00) chcę wstać i jeszcze pobiegać, także niebawem kładę się spać. Jeszcze tylko może jakiś film sobie załączę, co by się zrelaksować.

No i sory za jakość niektórych ze zdjęć ale nie zauważyłam jak przy konwersji mi się poniszczyły, a raczej kasuję wszystkie na bieżąco po pomniejszeniu. :(

Tyle na dziś, do jutra futra, papa. :)

4 czerwca 2012 , Komentarze (1)

Zacznę od pomiarów, które wyglądały następująco:



Nie jest to jakiś mega szał. Ani szał na dobre, ani szał na złe... no nic, trzeba się za siebie wziąć i działać. Chyba tyle. :)

3 czerwca 2012 , Komentarze (5)

Zacznę od jedzenia.

Na śniadanie były jajka sadzone, sztuk dwa:


do tego garść ziaren słonecznika



i oczywiście - to co tygryski lubią najbardziej! - czyli kawa w ulubionym kubku



Na obiad natomiast był pieczony kurczak z surówkami w ilości nieskończonej!






Na kolację zrobiłam sobie poziomki z jogurtem naturalnym, dodałam też do jogurtu kroplę olejku cytrynowego (takiego do ciast) bo uwielbiam ten aromat cytryny ale... chyba spróbuję z normalnym sokiem cytrynowym. :)



Noo i jeszcze garść orzechów żeby nieco się dopchać (w końcu mamy niedzielę!!!):

Na rowery udało się wyjechać, chociaż nie tak długą trasą jak wcześniej planowaliśmy. Ale może i lepiej bo jak wróciliśmy to zaczął padać deszcz.
No i kilka zdjęć. Są jakie są, bo miałam ze sobą tylko komórkę i cykałam jadąc, a to niełatwe gdy ma się pod sobą nierówne ścieżki polne:



Lewa? Prawa? Prawa? Lewa?




No i to chyba tyle na dzisiaj.
Jutro robię generalne ważnie, mierzenie i fotografowanie siebie. Zobaczymy jak jest naprawdę i... boję się, no bo trochę się zapuściłam. Ehhh...

No i od jutra znowu biegam naprawdę regularnie.
Ale tym razem... NAPRAWDĘ. :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.