Powrót:)
Tak jak mówiłam wracam po 3 dniach na dietę.
Wczoraj było wszystko, ciasto w pracy, pizza na obiad, kawa z lodami i cukierki czekoladowe na dobranoc. Wszystko smacznie i dało mi przyjemność.Wieczorem tak mi wyrzuciło brzuch że byłam w szoku.
Sądziłam, że będzie trudno znowu zrezygnować z jedzenia ale dziś rano bez żalu zjadłam planowe, dietetyczne śniadanko:) Teraz gotuje gulasz z kaszą na obiad i daje radę:)
Dobrze mi zrobiły te wolne dni całkowicie bez diety bo czuję się silniejsza i nie tak umęczona ale też wiem że bez problemu mogłabym w miesiąc odzyskać każdy zgubiony kilogram.
Chyba do końca życia się nie pozbędę złych przyzwyczajeń.
Mam nadzieję że uda mi się znowu wrócić do całkowitego rygoru. Zero słodyczy i podjadania.
Nie dam rady zrealizować mojego planu, 30kg na 30urodziny ale trudno. Ważne, że na 31 urodzinach będę zupełnie inną kobietą:)
Trzy dni bez diety.
Jak w tytule. Miałam dość ciągłego kontrolowania co jem i o której i planowania posiłków na cały następny dzień. Stwierdziłam, że potrzebuje przerwy bo oszaleje i za chwile zaczną się napady żarcia wszystkiego co znajdzie się w zasięgu moich rąk, nawet jeśli jest niesmaczne i nie mam na to ochoty. Robię sobie trzy dni przerwy od diety.
Dziś jest już drugi, wczoraj jadłam sporo i były nawet batony czekoladowe, chleb i inne świństwa. I zanim zaczniecie krzyczeć na mnie powiem, że dziś już nie zjadłam tyle co wczoraj. Kupiłam słodycze ale połowę nie ruszyłam. Kupiłam litr lodów a zjadłam tylko dwie łyżki.
Po pięciu miesiącach, uważam że na prawdę dokładnej diety, z jakimiś niewielkimi wpadkami, które mogę zliczyć na palcach dłoni, należy mi się zmiana.
Jutro chcę jeszcze wyskoczyć na obiad do miasta i zjeść kawałek ciasta z mrożoną kawą albo truskawki, a od poniedziałku dieta.
Wiem, że waga skoczy, bo już skoczyła ale na pewno nie o 20kg, a ja zaspokoję się na kolejne miesiące wytrwałej pracy i kontroli.
Możecie mnie potępić czy zwymyślać, ale wyznaczenie sobie granicy jest chyba lepsze niż oszukiwanie siebie podjadaniem.
Grzesznie
Jedzenie za mną chodziło cały dzień:(
No i w końcu na kolację zjadłam dodatkowy serek danio i ryż z jabłuszkiem:(
Wiem., wiem jedzenie na wieczór to zło!!!
Spada mi motywacja bo waga się utrzymuje na tym samym poziomie i nie chce drgnąć:( Chciałam w sobotę wyskoczyć na basen ale idę do pracy:(
Pozdrowionka i byle do wolnego:)
Zaliczyłam dziś zakupy:)
Jak w tytule. Skończyłam dziś pracę o ludzkiej porze i miałam ochotę na zakupy, chociaż jakąś koszulkę czy coś. Te upały mnie dobijają, pocę się jak świnka i ogólnie mało mam letnich rzeczy.
Weszłam jedynie do C&A ale nie było żadnych ciekawych bluzek. Znalazłam za to kilka ładnych spódniczek, a że ostatnio chodzę w jednej do pracy i wszyscy się za każdym razem (czyli całe 3 razy) zachwycają jak korzystnie wyglądam, postanowiłam przymierzyć.
Wybrałam trzy w rozmiarze 46 ( większych nie było) i spodnie rozmiar 48.
Wciągam spodnie.... i mam luz!! A nosiłam już 52! Zakładam spódniczkę a ona dobra, myślę na gumie to się ciągnie, ale zakładam następną dobra, następną i też!! Mimo, iż jedna wąska a druga w kontra fałdy! Przymierzyłam każdą dwa razy i wciąż wyglądałam dobrze!
Tak się ucieszyłam, że ostatecznie żadnej nie kupiłam hehehe. Fakt, że mogłam wziąć którąkolwiek i czuć się w niej dobrze był tak zachwycający że nic więcej nie było mi potrzebne!
Na obiad kupiłam kubełek KFC, a po pracy wyskoczyłam na działkę:)
Pozdrawiam ciepło dziewczynki
Było ciężko...
Cześć dziewczynki:)
Nie wiem jak przeżyłam ten tydzień. Od poniedziałku chodziłam spać między 2.30, a 3 w nocy wstając o 6.15. Po dwóch nocach jeszcze jakoś funkcjonowałam, ale po czterech w piątek nie mogłam nawet myśleć. W piątek jeszcze przygotowywałam imprezę służbową, byli do tego wyznaczeni ludzie ale wszyscy oczekiwali ode mnie informacji jakbym ja kierowała całymi przygotowaniami.No i oczywiście wszyscy niezadowoleni, ciągłe komentarze i uszczypliwości. Godzina 17.10 goście pod drzwiami a ja biegam w jeansach, spoconej koszulce. Dziesięć minut w toalecie i wyskoczyłam w czarnej koronkowej sukience i szpilach. Mówię wam samopoczucie fatalne. Jak się zaczęła impreza to nogi mnie tak bolały że nie miałam siły stać i jeszcze musiałam kroić wielki tort. Na szczęście ktoś porwał mój talerz i nie musiałam się powstrzymywać przed jedzeniem, po prostu nie miałam na czym:)
Impreza tak się rozkręciła, że szalałam na parkiecie (oczywiście po zmianie butów) i miałam już wszystko w pompie. Mam nadzieję, że nie będę musiała oglądać tych zdjęć:) Wracałam do domu na pamięć, bo ze zmęczenia nie miałam siły myśleć, cud że dojechałam do domu w jednym kawałku.
Dieta cały tydzień planowo, jedyna rzecz którą udawało mi się kontrolować. Wczoraj po wyspaniu sobie popołudniu pofolgowałam, dwa kawałki kruszona, dwa cukierki czekoladowe, kotlet i dwie skibki chleba z serkiem wiejskim, ale szczerze nie przejmuje się. Po takim tygodniu zasłużyłam na odrobinę wzmocnienia, również kalorycznego.
Dziś już normalnie i bez nadmiaru jedzonka.
Pozdrawiam i zabieram się do pracy bo czeka sprawozdanie do dyrekcji:)
Pa
Bez żalu...
Witajcie dziewczynki:)
Po Panie X ani widu ani słychu.
Wcale za nim nie tęsknię ale trochę smutno bo telefon znowu milczy. Po sobotnim nie odebraniu przeze mnie jego telefonu, już się nie odezwał i nie przypuszczam aby miał to zrobić.
Niestety u dietetyczki na minusie jedynie 0,2kg co jest najmniejszym z dotychczasowych efektów. Nie bardzo się przejmuję bo znalazłam kilka powodów aby to usprawiedliwić i przejść do porządku dziennego nad tym:
- wiem, że zaliczyłam wpadkę z deserkami ryżowymi i obiadkami przez trzy dni
- byłam w grubych jeansach, które ważą znacznie więcej niż cienkie spodnie materiałowe
- zaraz po wizycie u dietetyka bywał w toalecie na dłuższym posiedzeniu.
Poszłam do fryzjera i poprawiłam sobie humor, bo stała fryzjerka, u której nie byłam prawie dwa miesiące nie mogła się nadziwić, jak się zmieniam:)
Po spotkaniu, po znajomości...
Więc jednak umówiłam się na spotkanie z tym facetem.
Publiczne miejsce i spokojna kawa. Pierwsze wrażenie, byle to nie był ten. Jeszcze obok minął mnie facet, który na mnie spojrzał, sympatycznie i zachęcająco więc już miałam nadzieję ale niestety... Ten, który miał nie być tym, okazał się tym. Ubrany w króciutkie, pomarańczowe spodenki, a ja w szaliku:) Ale przecież nie oceniamy po pozorach.
Więc kawa i rozmowa i niemal co drugie zdanie z podtekstem erotycznym, albo choć dwuznaczna aluzją. Przyznaje, że też mam takie poczucie humoru ale co za dużo to nie zdrowo. Pożegnaliśmy się i facet nawet nie odprowadził mnie do auta.
Ogólnie później smsy, rozmowa i wczoraj definitywny koniec.
Rozumiem, że z racji kompleksów i niskiej samooceny mam problem z ufaniem facetom i że potrzebuje może zbyt dużo czasu na nawiązanie bliższej relacji skoro wiele par ląduje w łóżku zaraz po pierwszej randce. No ale kuźwa mam się decydować na coś poważnego po godzinnej kawie? On, że czekał i nadal czeka na znak ode mnie bo on wie czego chce i chce zdecydowanej kobiety a nie koleżanki i że nie będziemy się poznawać! Powiedziałam mu, że wiem czego chce ale nie wiem czy on jest odpowiednią osobą. Na co on, że czasu na poznawanie jest full.
No to ja się pytam czy któraś rozumie o co chodzi, bo facet jak dla mnie sam sobie zaprzecza. Jakieś łapanie kotka za pomocą młotka.
Facet po 12 latach poprzedniego związku nie pamięta jak się randkuje i buduje więź. Chce związku zaraz, już, natychmiast. A ja klasycznie uciekam...
Kryzys trwa...
Tak mi cholernie źle i ciężko bo od niedzieli nie mogę się powstrzymać przed jedzeniem. Niby się staram ale po niedzielnych deserkach ryżowych, w poniedziałek na obiad była pizza i ciastko owsiane-czekoladowe, we wtorek 3 bułki z sałatką rybną, a dziś makaron z gołąbkiem! No przecież ja na obiad jadałam talerzyk zupki, albo warzywka z kurczaczkiem. Jestem zrozpaczona bo pierwszy raz od początku diety chyba zaliczę wzrost wagi! No i mimo, iż minęły już ponad 4 miesiące, nie spodziewałam się takiego kryzysu!
W poniedziałek dietetyk, w piątek ważna impreza w pracy na którą powinnam ubrać sukienkę, ale jedyna kiecka jaką mam to sylwestrowa czerwona i chyba nie nadaje się na taką popołudniową uroczystość.
Do tego mam się spotkać z kolesiem poznanym na necie a czuje że w tym tygodniu moja buzia po prostu puchnie od nadmiaru jedzenia....
RATUJCIE!!
Głupia! Głupia! Głupia!!!
Obżarłam się tak, że brzuch mnie boli!!!
Odnośnie poprzedniego postu ja nie jestem inna tylko GŁUPIA!