Hej Kochane... jak minął poniedziałek ? u mnie dietowo w miarę , mam nadzieję :) i czuję się dobrze mimo upału 35 stopni , mimo @ i mimo strachu przed wagą, po weekendowych grzeszkach ...a dzisiaj:
8:30 owsianka z malinami i serkiem Danio
11:30 kiść duża winogronu
13:30 kromka żytniego z serem i warzywami, potem dwa wafle ryżowe
16:30 obiad co wczoraj, bo gotuję teraz na dwa dni
19:00 dwa wafle z dżemem i dwa kawałki arbuza, nutella dukana
i 1, 5 litra wody , szklaneczka coli zero... nie wiem czy dobrze, ale zawsze lepiej niż w weekend. Postanowiłam podzielić się z Wami moją historią dietowania.Nawet odważę się na zdjęcia... Nie jestem ekspertem, ale chcę byście wiedziały , że można schudnąć TRWALE tylko przy MŻ , co pokazuje moje GURU
koralina1987, która udowodniła, że można schudnąć nie odmawiając sobie od czasu do czasu nawet zapiekanej bagietki czosnkowej i której pamiętnik chłonę ... :*
ale od początku :) odchudzałam się w liceum już , dieta kapuściana i jakaś wstrętna zupa cebulowa... Ja nigdy nie jadłam tłusto , z mięsa jem tylko pierś kurczaka. Nie jadam wieprzowiny , nie jadam białego chleba , masła , majonezu... ale uwielbiam ciastka , chipsy, czekoladę , pizzę itp. i to doprowadziło , że ważyłam jakieś 95 kg. w 2006 roku w lipcu będąc na trzecim roku studiów , zaczynając także pierwszą pracę zaczęłam się odchudzać . Jadłam rano bułkę ciemną z serem i warzywami , potem kilogramy owoców , w południe serek czy jogurt , a wieczorem arbuza . Gotowałam tylko w weekendy , jakiś kurczak, ryż , pieczarki i sos z torebki chudy . i tyle . Schudłam jakieś 16 kg / na pewno pomogło mi to, że znajomi się rozjechali , w pracy jeszcze tak nikogo nie znałam, więc nie miałam pokus jak wyjście na obiad czy piwo... przyszedł październik, zamieszkałam z koleżanką co pochłaniała tony słodyczy , a chuda jak szprycha , więc ja razem z nią .. i tak przytyłam do 85 kg, z 75... z tego co pamiętam w 2008 roku w grudniu ważyłam prawie 90 . i tak waga szła w górę . Były próby zrzucenia , była raz wizyta u dietetyczki , ale stwierdziłam,że teorię to ja znam , gorzej z silną wolą .. byłam zadbana , lubiana i ta waga jakoś mi nie przeszkadzała ... potem związałam się z Kimś , kto mnie akceptował, z kim zaczęło się jedzenie na mieście i po 22 , potrafiliśmy iść na obiad , a potem kupić sobie czekoladę i żelki i to zjeść ( gdzie na obiad był np gyros z frytkami) i tak w marcu 2009 ważyłam 100-105 kg....;/
ta biała kurtka była dobra w styczniu , a na zimę kolejną już miałam rozmiar 50 z C@A gdzie tam rozmiary są generalnie duże...
w lipcu 2010 zaczęłam Dukana . i cokolwiek o nim mówić , to CAŁKOWICIE wyeliminowałam słodycze. Teraz zastanawiam się skąd ja miałam taką silną wolę , za którą tak tęsknie?? w Boże Narodzenie jadłam kluchy Dukana na Wigilię, placki otrębowe , karpia z piekarnika i sernik na skrobi ... chudłam , w maju miałam wesele kuzynki i w tym etapie życia czułam sie cudownie . kupiłam nowe staniki z miseczką C , kupiłam jeansy w Promodzie , gdzie są małe rozmiary i kupiłam PIERWSZĄ OD STUDNIÓWKI sukienkę ( gdzie na studniówce ważyłam ponad 90 kg) ...spełniłam też swoje marzenie i stałam się blondynką
TERAZ JAK WGRYWAM ZDJĘCIA KRĘCI MI SIĘ ŁEZKA ...EHH
Nie wiem gdzie popełniłam potem błąd , może temu, że nie przeszłam do 3 i 4 fazy , że nie zastosowałam zaleceń z książki...że zamiast wprowadzić owoce , pełnoziarnisty chleb , to ja zaczynałam od słodkiego ... a to jedno ciastko , a to jedna pizza , a to jeden batonik... i nagle trzy miesiące później idę na kolejne wesele i w sukienkę wyżej nie wchodzę, kupuję rozmiar większą...
i tak leciały dni , jeansy poszły do pudła , kurtka na kolejną zimę już nie w rozmiarze 42 ... zapomniałam się ? poddałam ? nie wiem... może presja otoczenia , o czym pisałam wcześniej w poście ? wiem jedno , że teraz nie ważę tyle co na pierwszych zdjęciach , ale teraz jestem najbardziej nieszczęśliwa , bo wiem , że może być cudownie ważąc te 72 kg ,bo do tylu doszłam , a może i te 65 wymarzone , że wtedy człowiek czuje się super ... teraz:
Na pewno nie chce diet , była po Dukanie SB , było drugie podejście do Dukana . wszędzie JOJO :( teraz chcę jedząc mało, jedząc zdrowo i ćwicząc schudnąć i już więcej nie tyć . Nauczyć się , że naleśniki z mąki ciemnej są równie pyszne co z białej , że lepiej upiec stefankę niż kupić ciastka ... chcę wrócić do dawnych ciuchów i chcę być szczęśliwa. Może to płytkie , ale właśnie figura da mi to szczęście , bo skończą się moje schizy , moje smutki ....będziecie trzymać kciuki???