Zostałam sama. Mój poleciał.. wyfrunął. Wróci za tydzień. Odprowadzając go do taksówki wzięłam ze sobą torbę na trening i pofrunęłam na siłownie ;)
Nowa. Blisko, jestem bez auta, więc musiałam poznać nowy teren. Dziwnie. Jakoś w rodzinnej miejscowości, na nowym miejscu było tak samo jak tu na tym już przyswojonym.. Na nowym było dziwnie. Nie wiem, czy tam jutro wrócę. Za dużo ludzi jak dla mnie. Specjalnie chodzę koło 11, żeby mniej ludzi było.. Ale tam jest ich chyba zawsze dużo. Nie jest tłoczno, bo jest ogromna i to mnie chyba przytłacza...
Moje nogi po dzisiejszym treningu po prostu odmówiły mi posłuszeństwa... Opadły z sił. Masakra, pierwszy raz się tak czułam.
Tak, jak obiecałam, wracam do sprawdzania i rozpisywania mojego jadłospisu.
Jak tylko w końcu zdobędę zegarek, to zaczynam : (bardzo mi się to spodobało! )
Chudnijmy! ;*