Dzisiaj rano nie było aerobów, musiałam odpuścić i pozwolić się trochę zregenerować organizmowi. Wieczorem czeka mnie boot camp plus jakieś aeroby muszę wkręcić.
Czy Wy też macie takie dziwne uczucie po wypiciu zielonej herbaty ? Od dawna po niej zbiera mi sie na wymioty i okropnie kręci w głowie. Nie tknę jej dłuuugo. Wczoraj było najgorzej.
Pisałam kiedyś, że ograniczyłam nabiał do minimum. A wczoraj z racji braku pomysłu na coś do zjedzenia wybrałam serek wiejski 200 g i wypiłam kazeinę z mlekiem 0,5 % . Dzisiejsze śniadanie to też serek wiejski. Lenistwo ! Wygoda ! Eh .. . Brzuch mam twardy i wzdęty. Okrągły jak się patrzy ;/ Nie służy mi takie żarcie.
Lista rzeczy, których jedzenie odczuwam negatywnie:
- mleko
- sery białe , serki wiejskie
- kiełbasy, kabanosy
- kapusta
- chleb w większej ilości
- zielona herbata
- lody ...
Jeśli kogoś dziwią lody to wytłumaczenie jest proste - odbija mi się nimi wiele godzin podobnie jak kiełbasą. Lody jagodowe czuję chyba najbardziej.
Od 13 maja wsłuchuję się w siebie. Jem kiedy naprawdę jestem głodna, chociaż przyzwyczajenie mam już zakorzenione tak żeby jeść co 3 godziny. Zazwyczaj tak też odczuwam głód - po 3 godzinach zaczyna mi burczeć, albo czuję pustkę. Jak już jem posiłek to jem do uczucia sytości. Zamiast brązowego ryżu jem basmati. Smakuję lepiej :) Na kolację zjadam czasem węgle - dwie kanapki z jajkiem, czyli podobnie do śniadania. Uznałam, że lepsze to niż rzucić się na jedzenie o 24, bo już nie wytrzymuję. A zdarzało się tak. Niestety to jest coś czego najbardziej nie umiem sie pozbyć - jedzenie wieczorami. Często miewałam taką ochotę kiedy już po całym dniu siadam spokojnie (już nawet po kolacji), jest godzina 22.30 a ja najchętniej wszamałabym coś dobrego. Jak nie ma to super. A jak jest gdzieś to na pewno niedługo. Jest lepiej z tym wieczornym jedzeniem, ale jeszcze trochę pracy muszę włożyć i trenować swoją silną wolę.
A z drugiej strony jak organizm się tak bardzo domaga czegoś do jedzenia wieczorem to mam ciągle mu zakazywać ? Non stop spięta wieczorami, bo nie dostaję tego czego chcę ? Różne myśli mi chodzą po głowie odnośnie tego.
Od 13 maja również regularnie chodzę na basen. Czyli to już miesiąc. Do tego biegam również regularnie i widzę, że to pomaga mi we wszystkim. Dopiero miesiąc takiej prawdziwej regularności. Jeszcze kilka miesięcy i powinnam osiągnąć to co mi się tam marzy w głowie. 53 kg powinno spokojnie być w połowie lipca.
Jeszcze jedno muszę tu zapisać. Nie odmawiam sobie słodyczy. W sensie jem je do południa jak jest "okazja". Nie codziennie, ale jak idę z koleżankami na lody to też jem lody ! Biorę mniejszą porcję. Bez bitej śmietany i bez polewy np. Jest z tego jakiś pożytek. Kiedy widzę słodycze albo jak ktoś znów proponuję lody to nie mam już na nie takiej ochoty, bo ostatnio właśnie je zjadłam. Normalna sprawa. Bardzo normalna. Muszę przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy.