Przed kinem miałam zjeść sałatkę. Niestety R. się spóźnił, wpadliśmy do kina w ostatniej chwili, więc oglądanie było na głodniaka. Nie polecam... :/
Sałatkę zjadłam w domu - przed 21, trochę za późno jak dla mnie. Do tego skusiłam się na kawałeczek sera koziego. Nie powinnam tego kupować :)
A dziś kupiłam wspaniałe pomidory. Zjadłam już 5 szt... Mam nadzieję, że mi nie zaszkodzą. Jeśli chodzi o kalorie to się nie obawiam, jednak taka ilość może nie być zdrowa.
W pracy zjadłam też jedną pralinkę. Znajoma przyniosła i sobie pozwoliłam. Jedna! To dla mnie sukces, bo było ich całe pudło.
Oczywiście poza pomidorami i czekoladką też jadłam. Np. na obiad była kasza jaglana z warzywami. Dawno nie jadłam i bardzo mi smakowała. Wyczytałam przy okazji, że kasza ta pomaga w opanowaniu napadów obżarstwa. Fajnie :)
A teraz piecze się eksperymentalna tarta. Ciekawe co z tego wyjdzie :)
Dzień poza tym taki sobie. Niby mocno się nie napracowałam, ale ta praca jakoś tak rozciągnięta w czasie. I to jeszcze nie koniec na dziś. Dziś skończę dopiero o 21.30. Nie lubię tak. Czasem marzy mi się praca od 8-16. Wiem, wiem, zawsze lepiej tam gdzie nas nie ma.
Ech!
Na razie się nie ważę. Niech się dzieje co chce. Może w przyszłym tygodniu podejmę kolejną próbę. Tymczasem idę pilnować wypieku.
Pozdrówki!