Świadoma prawi i obowiązków ...
Po pierwsze nie piszę o diecie, bo jej nie ma. Są makarony, słodycze i takie tam. Ważę chyba już ze 100 kg.Po drugie z okazji jutrzejszych swoich urodzin, chciałam być dobra i upiekłam dwa ciasta dla moich ukochanych współpracowników. Akurat dzisiaj moje urządzenie - prodiż (nie posiadam piekarnika) postanowił się zepsuć i tak oto wierzch placków to węgiel, a dół to surowe ciasto. Placki spoczywają w koszu na śmieci. Już nawet nie mam siły się złościć. Luz.A teraz uroczyście oświadczam, że świadoma swych praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, jestem gotowa przyjąć nowego członka rodziny tego oto słodkiego maltańczyka:Gdyby ktoś chciał mi takiego podarować bardzo chętnie przyjmę go w swe ramiona.
Z cyklu nie polecam - podkład do twarzy
Wczorajszy dzień chcę wymazać z pamięci. Cały dzień było pięknie, dietka cudownie i ja głupia wieczorem tzn. o 19.00 ugotowałam sobie makaron (dużo makaronu) i pożarłam z pesto. Najadłam, nie przepraszam nażarłam się tak, jakbym przez kolejny tydzień miałam nic nie wziąć do ust, po czym zamiast ruszyć 4 litery i iść na spacer poszłam spać! Kopnijcie mnie w tyłek i to mocno, żebym miała nauczkę na przyszłość. Dzisiaj jeśli chodzi o dietę ok, chociaż zaraz będę jadła obiadokolację - zapiekankę z makaronu z żółtym serem. Obiecuję, że zjem w przyzwoitej ilości.Po posiłku jedziemy też na wizytę kontrolną do okulisty i później na zakupy więc trochę się poruszam. Dzisiaj przyszedł też zamówiony kilka dni temu na allegro pas neoprenowy. Już żałuję, że go kupiłam. Fakt, że z przesyłką zapłaciłam za niego trochę ponad 10,00 zł ale to i tak wiele jak za takie coś. W aukcji pięknie opisane, że rozciąga się do 130 cm, że wytrzymały, że ach, och, ech, ja wyciągnęłam to coś tylko z koperty i pociągnęłam lekko (nawet nie zakładałam na siebie), a to "gówno" się przedarło. Mama mi wprawdzie zeszyje, no ale się zeźliłam. Zacyklu nie polecam, chciałam Wam napisać o moim niedawnym zakupie podkładu to twarzy firmy Soraya:Podkład kupiłam w Rossmanie, w promocji za 20,90 zł. Na pudełeczku przeczytałam: "Pozwala osiągnąć długotrwały efekt nieskazitelnej i gładkiej cery. Formuła nowej generacji (...). Doskonale kryje i matuje. Dopasowuje się do karnacji". Guzik prawda! Podkład jest beznadziejny, ani nie kryje, ani dobrze nie matuje, ani nie dostosowuje się do karnacji. Co więcej zatyka pory, źle się rozprowadza. Zwiera w sobie ekstrakt z jakiegoś fioletowego ryżu (nie wyjaśnione po co), w googlach wyczytałam, że ma to zapewnić "jedwabistą cerę" - u siebie nie zauważyłam, Miałam o wiele lepsze podkłady za o wiele mniejsze pieniądze. Ok, 20,90 zł to nie majątek, ale jak już płacę to chciałabym chociaż trochę z produktu być zadowolona, a nie jestem. I odradzam zakup tego podkładu.
Nie mogę na siebie patrzeć!
Po tej operacji mój stan psychiczny jest fatalny. Nie mogę patrzeć w lustro, bo sama w sobie budzę odrazę. Moje oko wygląda ohydnie. Ratuję się ciemnymi okularami bez których nie ruszam się z domu. Mam wrażenie, że ludzie dziwnie na mnie patrzą jak po sklepie chodzę w okularach. Z drugiej strony wmawiam sobie, że nie mogę się przejmować i powinnam to olewać, co inni pomyślą. JA jestem najważniejsza i moje samopoczucie jest najważniejsze. Resztę należy olać.
Pią i rodzice są niezastąpieni, cały czas się mną opiekują, pocieszają. Przecież to tylko dwa tygodnie, później już będzie coraz lepiej.
Jeśli chodzi o wagę, po powrocie ze szpitala pokazało się równiutkie 71 kg. Tylko, że obawiam się, że w tym momencie jest więcej - bo mama. Co chwilę każe mi coś jeść - na uzupełnienie witaminek, minerałów i takich tam. Same pyszności podtyka mi pod nos. Ale dzisiaj już powiedziałam STOP i wracam do racjonalnego, zdrowego żywienia. Skoro nie mogę ćwiczyć to muszę myśleć zanim napcham się jakimiś zapychaczami.
I tak dzisiaj już zjadłam na śniadanie:
2 małe skibki chleba orkiszowego z twarożkiem białym wymieszanym ze szczypiorem, ogórem, koperkiem, pomidorem i rzodkiewką (pycha!!)
na II śniadanie zjadłam 4 pierogi ruskie na zimno
na obiad będzie chłodnik ze świeżych ogórków i bub
co później nie wiem, ale na pewno będzie zdrowo!
Namówię też Pią na wieczorny spacer, w ciemnych okularach oczywiście.
Operacja chyba się udała!
Wczoraj miałam operację, dzisiaj już mnie wypisali do domu. Strasznie panikowałam. Przy przyjęciu, przy pobieraniu krwi zemdlałam, zemdlałam raz jeszcze jak już mnie mieli usypiać do operacji. Zmieniali mi wenflon a ja wrażliwa jestem na takie rzeczy. Na szczęście anestezjolog był równy gość, więc najpierw mnie ocucił, dopiero później podał narkozę. Cały wczorajszy dzień przespałam, nic nie jadłam ani nie piłam bo nie było mi wolno. Dzisiaj jedzeniowo nadrabiam. Na razie chodzę i straszę. Oko mam spuchnięte i zalane krwią. Mówią, że tak będzie przez dwa tygodnie później ma być lepiej. Oby, bo 28 lipca idę na wesele i nie chcę mieć takiego oka jak mam teraz, bo to strasznie szpetnie wygląda. We wtorek na własne życzenie wracam do pracy, obiecałam lekarzowi, że będę się oszczędzała, żeby nie straszyć będę siedziała w ciemnych okularach.
O ćwiczeniach jakichkolwiek przez dwa tygodnie nie ma mowy, nie mogę dźwigać, schylać się ani kręcić głową, bo szwy mnie kłują. Masakra jakaś. Mam nadzieję, że operacja się udała. Dokładnie ocenić będzie można za jakieś dwa tygodnie jak mi zejdzie trochę opuchlizna i krew.
Dostałam też ochrzan za wyniki krwi. Mam wprawdzie wszystkie w normie, ale tej najniższej tzn. tak jak zaczyna się norma takie mam wyniki. Mówią, że mam uważać, żebym w anemie nie wpadła. Jutro jadę do mamusi i tatusia do Ostrowa więc tam troszkę na pewno odżyję. Przywiozę też sobie parowar i codziennie będę jadła parowane warzywa z rybą, bądź mięskiem drobiowym.
Dzisiaj na obiad będzie kasza gryczana z mięsem drobiowym, pieczarkami i ogórkiem.
Buziaki kochane i dziękuję za miłe słowa, bardzo mi pomogły. Poczytam Was wieczorem, bo teraz muszę odpocząć.
Boję się!
Strasznie się boje tej operacji. Boję się igieł, boje się narkozy, boję się tego, że się z niej nie wybudzę, że coś się nie uda. We wtorek Pią zawozi mnie do szpitala. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko było dobrze.Co do dnia dzisiejszego porażka - posiłki nieregularne, niedietetyczne, nawet lód wpadł w polewie czekoladowej. O ćwiczeniach też nie ma mowy, bo ponad dwugodzinna podróż polskimi kolejami wyssała ze mnie całą energię. Trzęsło tak, że książki nie szło czytać. Przeciąg, że głowę chciało urwać, ale nikt okna nie pozwala zamknąć bo zimno. A teraz głowa mi pęka. Muszę Wam się z czegoś zwierzyć. Moje ciało jest okropne. Pękające naczynka, cellulit, rozstępy, obwisłe ramiona. Masakra. Muszę coś z tym zrobić. Na rozstępy to pewnie tylko laser pozostaje, ale jakbyście wiedziały jak zapobiegać pękającym naczynkom proszę o rady.
A tymczasem kilka motywacji: