Rocznicowo :)
Dzisiaj mija 3 rocznica zawarcia związku małżeńskiego z Pią. Z tej okazji mieliśmy gdzieś pojechać, ale niestety plany (jak prawie zawsze) coś trafiło. Zepsuł nam się samochód i jego naprawa pochłonie wszystkie pieniążki przeznaczone na wakacje. No cóż bywa i tak.
Z okazji naszego święta będę dla Pią gotowała sernik (tak, tak - gotowała). Jak mi wyjdzie wrzucę przepis :). Kupiłam też winko na tę okazję więc wieczór mam nadzieję spędzimy miło.
Poza tym pobyt w domu rodzinnym nie służy mojej diecie. Jem dużo i wszystko. Miałam się zabrać za ćwiczenia z Ewą Ch. od poniedziałku i na zamiarach się skończyło. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że codziennie jeżdżę na rowerze i dużo spaceruję. Dzisiaj też nie poćwiczę, bo Halina zaprosiła nas na obiad. Luz. Ciekawe co zrobi - pewnie to czego nie lubię :).
Buziaki chudzinki !
Urlop!!
Od piątku od godziny 16.00 mam urlop, do komputera postaram się siadać jak najrzadziej - od niego też chce odpocząć.
Wczoraj zaliczyłam dwie imprezy. Pierwsza - 40 lecie ślubu moich teściów. Halina (teściowa) naszykowała tyle jedzenia, że spokojnie najadłoby się pół miasta i jeszcze by zostało. Ja po obiedzie (zjadłam kilka kluseczek i groszek z marchewką) miałam już dość, a tu co chwilę na stół wjeżdżało coś innego - ciasto, galantyna, jakieś mięsa, 7 sałatek. Masakra jakaś. Szykowania tydzień, a nikt po obiedzie oprócz ciasta prawie nic nie ruszył. Ale Halinie się nie przetłumaczy i z tego wszystkiego dzisiaj znowu jedziemy tam na obiad. Luz.
Z imprezy rodzinnej urwałam się ok 21 i pojechałam na balety. Z Norbertem. Najpierw poszliśmy na piwo. Nie wytrzymałam i opowiedziałam mu co się u mnie dzieje i jak mi się życie pokomplikowało. Jak to najlepszy przyjaciel powiedział, że jestem totalną kretynką, ale mimo to mnie kocha i mogę na niego liczyć. Zawsze. Mam cholerne szczęście, że go mam. On też na mnie może liczyć. Zawsze.
Potem poszliśmy do klubu potańczyć. Było zajebiście, dopóki, Ktoś się nie pojawił. To był ten ktoś kto skomplikował mi życie. Już więcej tego nie zrobi. Zakończyłam tę znajomość. Obyło się bez łez, bez szlochania, bez krzyku, bez żadnych emocji z mojej strony. Ktoś był totalnie pijany więc nie wiem czy dotarło i nie obchodzi mnie to.
A teraz o odchudzaniu. Wyjeżdżając z Poznania waga wskazała 70,8 kg. Po urlopie nie wolno mi ważyć więcej. Mama o tym wie, gorzej z Haliną, bo pewnie teraz codziennie będzie kazała nam na obiad przyjeżdżać, żeby te tony jedzenia się nie zmarnowały. Nie wiem jak to przetrzymam, będę musiała coś wymyślić. Aaa i od jutra zamierzam ćwiczyć z Ewą Chodakowską. Oby na zamiarach się nie skończyło.
Zatrucie :(
Przez ostatnie dwa dni umierałam. Zatrułam się prawdopodobnie niedzielnym obiadem (rybka, pieczarki). Jedną noc wymiotowałam, drugą bolał mnie żołądek. Dzisiaj z rana wydaje się być ok. Zjadłam bułkę i popijam herbatę. Mam nadzieję, że mi to cholerstwo minęło, bo inaczej się wykończę. Dzisiaj na wadze 70 kg, ale nie zmieniam paska, bo to pewnie jest spowodowane tym, że od dwóch dni nic nie jadłam. Zacznę normalnie jeść waga wróci do tej paskowej (mam nadzieje, że nie będzie większa).
Dzisiaj mam imieniny i powinnam świętować! Zaplanowałam sobie dzień słodkiego lenistwa. Będę odpoczywać i regenerować się przed urlopem. Jeszcze 2 dni i wolne!! Cieszę się jak szalona.
Tymczasem idę nadrobić dwudniowe zaległości na Vi :) Trzymajcie się.
Ps. Mam ochotę na czekoladę. Mleczną. Albo nie - z orzechami!
Tolerancja ?!
Zacznę, od rzeczy miłych - dzisiejsza waga 71,1 czyli spadek. Zmieniam pasek, bo dawno tego nie robiłam. Ćwiczeń wczoraj nie było i dziś również nie będzie, chyba, że zdarzy się cud i kolano przestanie mnie boleć. Oby.
Dzień zaczęłam od piosenki Martyny Jakubowicz " W domach z betonu", sypanej kawy z mlekiem i jajecznicy z pieczarkami. (Fusy wykorzystam do wieczornego peelingu). Następnie wybieram się do Malty - muszę uzupełnić kosmetyki i może kupię sobie coś ładnego, bo za tydzień w sobotę mam dwie imprezy - jedną rodzinną (Halina - teściowa, robi 40 lecie swojego małżeństwa, nie rozumiem po co, ale jak się uprze to koniec świata), drugą ze swoim przyjacielem N wybieramy się na balety! Zamówiłam sobie na tę okazję przez allegro bluzkę, tylko dopiero, po otrzymaniu maila zwrotnego z informacją, że towar powinien być w ciągu 10 dni roboczych, zauważyłam, że zostanie ona do mnie wysłana z Hongkongu!! Głupia ja, nie zmieniłam też adresu wysyłki i kazałam dostarczyć towar do Ostrowa gdzie nie ma urzędu celnego. Także po bluzkę z Hongkongu będę musiała udać się do Kalisza. Luz. Może za miesiąc też będę miała jakąś imprezę i okazję by ją przyodziać.
A teraz z innej zupełnie beczki. Wczoraj miałam (nie)przyjemność rozmowy z pewnym 32 letnim facetem, który szczyci się swoim tytułem magistra z historii (dodam, że w zawodzie nie pracuje, ale w dzisiejszych czasach to chyba nie jest zaskoczenie). Przez całą rozmowę próbował mnie wkręcić w pogawędkę na temat polityki, w której ponoć on się lubuje. Nie docierało do niego, że ja na polityce się nie znam i nie zamierzam na ten temat dyskutować. Usłyszałam, że jako osoba wykształcona powinnam umieć rozmawiać na każdy temat. Luz, to jeszcze nie było najgorsze. Facet cały czas powtarzał, że jest tolerancyjny, że akceptuje inne rasy itd. W pewnym momencie rozmowa zeszła na temat o homoseksualistach. I co? I się dowiedziałam, że są to ludzie zboczeni, pederaści i powinno ich się izolować. Zagotowało się we mnie. Jak człowiek który śmie twierdzić, że jest tolerancyjny może wypowiedzieć takie słowa? Nie wytrzymałam, powiedziałam mu co o tym myślę. On nie ma zielonego pojęcia skąd bierze się homoseksualizm, nie wiedział, że orientacja ta kształtuje się już w płodzie u matki, nie miał pojęcia o chromosomach itp. Co więcej, próbował mi wmówić, że nie mam racji!! Idiota! Każdy ma prawo być szczęśliwym niezależnie od tego czy kocha osobę tej samej płci. Czy to coś złego?? Moim zdaniem nie. Dlaczego wciąż piętnuje się gejów i lesbijki?! Czy te osoby są gorsze od osób heteroseksualnych?? Nie wydaje mi się.
Jeśli chodzi o homoseksualizm - jestem osobą tolerancyjną w tej kwestii i zawsze będę broniła tej orientacji. Dużo czytałam na ten temat i podejrzewam, że wiem więcej na ten temat niż niektórzy ludzie. Więc taki mój mały apel, jak ktoś uważa, że "kochający inaczej" to zboczeńcy i chorzy, niech najpierw sięgnie do jakiejkolwiek książki z biomedyki i poczyta na ten temat.
I jeszcze jedno, po co chwalić się na prawo i lewo swoją tolerancją skoro jednak tolerancyjnym się nie jest??!
Czas wziąć się w graść!
Dziewczyny, dzięki za wsparcie i miłe słowa. Jesteście niezastąpione! Nikt życia za mnie nie przeżyje, więc biorę się w garść i zaczynam walczyć. Walczyć o swoje dobre samopoczucie, o swoje szczęście, po prostu o siebie. Czasu nie cofnę, nawet nie chciałabym tego zrobić, co ma być to będzie. Dzisiaj jestem na lekach przeciwbólowych w dużych ilościach - boli mnie kolano. Ledwo chodzę. Nie wiem, co się dzieje, czy to na zmianę pogody, czy gdzieś się uderzyłam a nie pamiętam, wiem tylko, że bardzo boli. Mam nadzieję, że do jutra przestanie, bo zamierzam ostro poćwiczyć. Przez moje depresyjne dni strasznie zaniedbałam dietę, co więcej zjadłam czekoladę ! Całą! No i ćwiczeń brak.
Dzisiaj meni też do kitu, bo wpadły biszkopty ok. 10 szt. Poza tym jako tako :)Weekend zamierzam spędzić na ćwiczeniach, diecie, czytaniu książki i oglądaniu Magdy M. Nie wolno mi myśleć o Tym co było (T specjalnie zostało napisane z wielkiej litery;), o Tym co będzie i czy dobrze postąpiłam. Najlepiej w ogóle przestanę myśleć. Tak tylko na weekend.Ps. Julcia dzięki za Twoje słowa :) Jak będziesz w Poznaniu na pewno o wszystkim opowiem ;) KLIK
Co się ze mną dzieje?
Boże, co się ze mną dzieje? Nie mogę się pozbierać. Wszystko mnie boli, całymi dniami płaczę. Dzisiaj nawet się z pracy zwolniłam wcześniej, bo nie mogłam się na niczym skupić. Jestem beznadziejna. I jak ja mam chudnąć i ćwiczyć, kiedy najchętniej leżałabym w łóżku i płakała. Mam ochotę krzyczeć, uciec gdzieś daleko. Wszystko mi się wali. Dosłownie.
Ps. Rozwody są skomplikowane?
Chillout
Jestem u rodziców. Sama. Uwielbiam tu przebywać, totalnie się luzuję, relaksuję, nie myślę o tych wszystkich poznańskich problemach. Mój ukochany piesek od wczoraj nie opuszcza mnie na krok. Nawet do łazienki chce iść za mną. W nocy spał na miejscu Pią. Rano był ze mną na ogródku się opalać, leżał w cieniu pod drzewkiem i na mnie patrzył. Słodziak.
Z jedzeniem nie przesadzam, wręecz przeciwnie jem często, ale mało i nie są to rzeczy tłuste i słodkie. Rano uraczyłam się pysznym kakao :) Najlepiej smakuje jak ktoś zrobi i poda do łóżka.
Wieczór zapowiada się fascynująco, chociaż wiem, że nie powinnam nigdzie iść i siedzieć w domu. To jest silniejsze ode mnie.
Buziaki chudziny!
Czarny wtorek
Ale ja się dzisiaj fatalnie czuję. Głowa mnie boli, oczy mnie pieką, chodzę senna i rozdrażniona. Rano weszłam na wagę - 72,5 kg. No, ale czego ja się spodziewałam?? Jem za trzech, nie ćwiczę to jak mam chudnąć ?? Dzisiaj też wciągnęłam 2 pączki!! Oczywiście nie od razu, jeden jako 2 śniadanie a drugi po jakiś 3 godzinach. Ale to mnie w niczym nie usprawiedliwia. Teraz robię obiad - fasolka, maślanka i zrazy. Może zmobilizuje się do ćwiczeń, chociaż szczerze w to wątpię, bo głowa zaraz mi pęknie. Na dodatek przytargałam do domu stertę dokumentów, które muszę obrobić na jutro. Luz.
Na temat mojego dzisiejszego meni się nie wypowiadam, bo to żenada.
Trzymajcie się laseczki!
Gołąbkowo :)
Weekend był świetny. Byliśmy na weselu, wytańczyłam się, wyskakałam. Super.
Dzisiaj powrót do szarej rzeczywistości, od rana praca, w której jak zwykle zamieszanie.
Mama naszykowała nam wałówki chyba na dwa tygodnie także obiadki mam gotowe, tylko wyciągać z zamrażarki i odgrzewać.
Dzisiaj po obiadku obejrzałam ostatni odcinek pierwszej serii Magdy M i poszłam biegać. Założyłam, że przebiegnę 30 min, ale nie dałam rady. Oko zaczęło mnie tak dziwnie boleć, pulsować, że po 20 min odpuściłam i przez kolejne 20 min maszerowałam. Zawsze biegam wzdłuż ulicy dzisiaj trochę zboczyłam do lasu. Jakże przyjemnie się maszerowało wśród zielonych krzewów, drzew, w otoczeniu śpiewu ptaków. Aż słuchawki z uszu wyjęłam, żeby nacieszyć się odgłosami natury. Przy okazji trochę pomyślałam, powspominałam i takie tam.
Jutro mam nadzieję powtórzyć taki marsz, bo biegać się chyba nie odważę.
Dzisiaj zjedzone:
7.00 płatki czokapiki z pałkami błonnika, mlekiem, kawą z mlekiem
11.30 kanapka z chleba orkiszowego z z pomidorem i ogórkiem
14.00 serek wiejski
18.00 3 gołąbki od mamusi (pycha, mój Pią zjadł 6!!)
Podjedzone: 2 ogórki kiszone, paluszki
26 lat minęło !
Gdyby, ktoś 10 lat temu zapytał mnie jak będzie wyglądało twoje życie w wieku 26 lat, nigdy nie wpadłabym na pomysł, że będzie ono wyglądało tak jak wygląda. Zakładałam, że zrobię karierę jako dziennikarka lub łowca talentów w prestiżowym wydawnictwie. W wieku 23 lat miałam mieć męża i dziecko, wspaniałe mieszkanie, psa i miałam się wspinać po drabinie kariery, miałam się spełniać zawodowo, miałam być kobietą sukcesu. Nie jestem.
Moje życie jest jakie jest, czasem nudne, czasem zabawne. Czasem żałuje decyzji jakie podjęłam w przeszłości. Czy gdybym miała możliwość cofnąć czas zmieniłabym coś? Myślę, że tak i to wiele rzeczy. Niestety czasu cofnąć nie mogę. Nie mogę też powiedzieć, że moje życie jest bani, bo nie jest. Mam chyba to najważniejsze: miłość, przyjaźń, zdrowie, wspierających rodziców. Ale ...
Dzisiaj, czekając na autobus (który wiecznie ma spóźnienie!) przemyślałam sobie parę rzeczy.
Czas na zmiany dziewczynki i to nie tylko figury!
Dzisiaj żadnych farmazonów o diecie, ćwiczeniach i innych takich nie będzie!
Idę świętować i pić wino.
Wasze zdrowie!
KLIK