Po dzisiejszej niedzieli juz sie boje, co bedzie przez nastepne dwa tygodnie, bo mam ferie, wolne od szkoly, od pracy, a wiem dokladnie, ze w takich okresach nadmiar wolnego czasu pada mi na mozg, co objawia sie wzmozona checia na zarcie. Zarcie wszystkiego, w jak najwiekszych ilosciach najlepiej. No coz, jakos bede musiala cos z tym zrobic i sobie zagospodarowac czas. Chociaz po dzisiejszym dniu obawiam sie, ze moze byc ciezko, buu. Niedziela, jak to niedziela, zaczela sie bardzo milo, od przepisowej kaszki na mleku. Potem zjadlam pol podwieczorku, bo jak kierownik jest w domu, to i obiad jemy wczesniej. To samo miesko, tylko ze dla niego z ziemniakami i inna salatka, z sosem czosnkowo - majonezowym, co za tortura normalnie. No i potem sie zaczelo. Jak nie mam co robic, i tylko leze z ksiazka na kanapie, to od razu zaczyna mnie ssac na slodkie, no i dzisiaj ze mna wygralo, co bede ukrywac, sama sie zaraz zlinczuje. Nutelka byla pyszna, ciastka od tesciowej tez, te takie ichnie faworki, i smakowaly, jak jadlam, chociaz jadlam z ogromnymi wyrzutami sumienia. Trzy jajka czekoladowe tez smakowaly, niech to szlag. Pewnie cala moja misterna praca w zeszlym tygodnia da w leb. Ale nie, nie bede sie wazyc, zwaze sie przepisowo w piatek, mam czas, zeby nadrobic zaleglosci. Przepisy na przyszly tydzien strasznie mi sie podobaja, tylko co mam zrobic z tym ssaniem na slodycze????? W tygodniu mialam tylko jeden gorszy dzien, i dzisiejsza niedziela, moze zaczne notowac, kiedy i w jakim momencie tak mie bralo?
OK, czyli dzisiaj: kasza na mleku z bakaliami, potem pol kromki chleba na slodko, potem miesko w postaci rolady indykowo - wieprzowej, ale wypilam pozniej sok pomaranczowo - marakujowy, szklanke, i po tym mnie przycisnelo. Sok, jak wiadomo, to sam cukier, wiec moze tu lezy przyczyna? Czyli zupelnie odstawic soki i zobacze, jak bedzie. Tylko bede musiala najpierw przed kierownikiem moj sok grapefrutowy pochowac:)
A za niedlugo przepisowa kolacja. Cos za duzo mysle dzisiaj o jedzeniu, chyba naprawde mam zbyt wiele wolnego czasu.