Znalazlam winnego. Juz wiem, skad ten apetyt na slodycze byl, chociaz i tak w porownaniu do tego, co mnie opetywalo (petalo? Opetalo? jak to odmienic???) wczesniej, to nawet nie wiem, jak to nazwac. Jakis tam, sygnal z mozgu? Sygnalik raczej. Dobrze bowiem czulam, ze okres dostane. A zawsze przed nim (taaa, jasne, nie tylko przed nim, ale i po nim, i w trakcie, i w ogole dzien w dzien) chcica na slodycze byla straszna. Teraz juz nie jest taka straszna. Podoba mi sie ta dieta:)
Jutro wazenie. Drugie (oficjalne) w diecie. Oficjalne, bo oczywiscie podgladam sie niemal co rano. Tak tylko, z ciekawosci:) Damy rade.
No to milego dnia.