Bo cienka jestem jak dupa weza. Pieknie zaczynam dzien, tak jak dzisiaj, o, buleczka pelnoziarnista z salata, serkiem, cienka szyneczka, jajeczkiem, ogoreczkiem, kapka majonezu i keczupu, zeby bylo kolorowo, zielona herbatka z miodkiem, no cud normalnie, zywcem do nieba powinnam pojsc. A potem juz z gorki... Same tluste, obrzydliwie kalorycznie rzeczy pod tytulem pol sloika nutelki, batonik tu, tam, i nie, zeby jeden, o nie, nie, jak juz jesc, to konkretnie, najlepiej do porzygania sie prawie. Jak nad tym zapanowac? Albo sie wezme w garsc kuzwa, albo nie, no nie ma innej opcji.
Wiec postanawiam po raz ostatni dac sobie szanse. Jak zwykle zreszta. Od srody zatem, nie od poniedzialku, moze sie uda.
Jedyne, co pozytywne, to ze ruszam sie, ruszam, popierdzielam z psami na spacery az mnie kolka lapie, i na fitness odpowiedni dla mnie tez popierdzielam co poniedzialek, ostatnio sie normalnie zatchnelam i az dostalam rumiencow, spocilam sie jak wielblad i mam zakwasy, olaboga no. No i w szkole tez latam jak z propelerem, czymkolwiek ten propeler jest.
W szkole albo wesolo, albo szlag moze trafic, ale za to od firmy dostalam list gratulacyjny i od razu wszelkie rozliczenia, kiedy wolne, ile wolnego, co i jak, wiec wychodzi na to, ze moge pracowac. Phi, teraz to se pojde na zwolnienie, o:)))
Zartuje, oczywiscie. Dopoki nikogo nie bede mieli na moje miesce bede miala zbyt wielkie wyrzuty sumienia, taka juz jestem, taki nowy rodzaj asertywnosci, niech to szlag, zamiast o sobie myslec, to mysle o wszystkim innym. Wrr i grrr i w ogole.
W zeszlym tygodniu umarlysmy niemal ze smiechu z Michelle, poszlysmy na sale gimnastyczna z dzieciakami, uwielbiaja grac w zbijaka, no to niech maja i se graja. I mamy tez taka pierwszoklasistke, zawsze z gilem w nosie, i ktora zadania domowe odrabia trzy razy dluzej niz inni, nie dlatego, ze nie umie, ale dlatego, ze odstep musi miec trzy milimetry, a kazdy znak plus musi byc rowniusienki, nie powiem, ze mnie szlag trafia, bo to chyba oczywiste? No i Carolin tez bardzo lubi grac w zbijaka, biega jak szalona miedzy tymi duzymi dzieciakami, uchyla sie, kiwa i w ogole boskie miny robi, a ostatnio na dodatek miala zepsute spodnie, wiec lapala pilke, i zanim dobiegla do polowy boiska, to te spodnie miala juz na kolanach, rzucala pilke, lapala sie za spodnie i uciekala, i tak w kolko, i po prostu nie mozna tego opisac, to trzeba bylo zobaczyc, ale juz daaaawno sie tak nie usmialam, do lez normalnie.
Acha, moje sliczne projektory pooooszly nie powiem gdzie, bo nie chce sie wyrazac, znaczy, odeslala z powrotem, bo kierownikowi sie muzyka nie podoba. No jaki kulturalny sie zrobil normalnie, Bach i Mozart mu nie odpowiadaja. Odmowil wspolpracy, powiedzial, ze czegos takiego biednemu dziecku nie zrobi i ze on tez od czasu do czasu chce w pokoju dziecinnym posiedziec i nie, nie, nie, absolutnie. Ale juz znalazlam inny projektor, taki z Kubusiem Puchatkiem moim ukochanym, swieci, gra, spiewa, chrapie i w ogole szal cial.
Na wszelki wypadek zapisze sobie, co zaplanowalam na dzisiaj, zeby sie nie zapomniec. Przekasek nie przewiduje. Otoz:
- bulka, o ktorej juz pisalam
- ewentualnie przed pojsciem do szkoly jaies müsli z mleczkiem albo banan, albo inna mandarynka, ale tylko, jak bede glodna
- do szkoly jogurcik i jabluszko
- na pozny obiade kotleciki z kurczaka, troche mega kaloryczne, ale kurde, meza tez musze od czasu do czasu rozpieszczac, no i on dostanie je z puree, a ja z duszonymi wyrzywami
- i koniec. Na dobranoc herbatka rumiankowa i ewentualnie jakies herbatniki w ilosci baaardzo umiarkowanej.
Won, slodyczne, poszly precz, odmawiam wspolpracy i nigdy w zyciu nie kupie juz zadnej czekolady, ot co.
Milego dzionka zycze:)
Elku6
23 listopada 2011, 17:08No to łączę się w bólu...też nie ogarniam ostatnio chęci na słodkości. Próbuję...ale ciężko....ech - wytrwałości ! :)
annna1978
23 listopada 2011, 14:27próbuj, a kiedyś wyjdzie.ja tak robię:)) próbuję z uporem maniaka:)
izulka710
23 listopada 2011, 14:24Potwierdzam moja droga,że skromniutkie te twoje menu....A słodyczy to chyba wszystkim się chce!!!!!!!!
gi.jungbauer
23 listopada 2011, 13:43Twoje menu imponujące jak na kobietę w ciąży. Ja w niej nie jestem i bym z głodu padła! A na pewno jakaś czekolada by się znalazła .. Ale trzymam kciuki, żebyś wytrwała w postanowieniu jak najdłużej! Niestety ze słodyczami u mnie ostatnio tez krucho, więc muszę się pilnować jak Ty :)
asia0525
23 listopada 2011, 09:57Też muszę się pilnować, bo przytyć łatwo, ale ze zrzucaniem potem dużo gorzej :(( A po 3 miesiącach mdłości apetyt mi wrócił, że ho ho ;)))
karamija77
23 listopada 2011, 09:39matko jedyna! przecież ty jesteś w ciąży! jakbym tyle zjadła co ty planujesz to bym padła z głodu i wycieńczenia (a u mnie dopiero 11 tydzień się zaczął)