CZEŚĆ
Słyszeliście o strefie komfortu? Jest to miejsce, w którym czujemy się bezpieczni. Żyjemy sobie powoli, spokojnie, wiedząc co czeka nas każdego dnia. Nie ma tam ryzyka, większych emocji, stresu, strachu czy niepewności. Brzmi dobrze? Niby tak. Ale każdy z nas od czasu do czasu potrzebuje jakichś bodźców, wyzwań, satysfakcji z czegoś. W strefie komfortu niestety nie ma i tego.
Dlaczego o tym piszę?
Sama z tym teraz walczę. Nie jestem osobą przebojową, a raczej spokojną. Lubię kontakt z ludźmi, ale niekoniecznie lubię wchodzić do zgranej już grupy osób. A tak się stało. Uczę się wszystkiego od podstaw, a każdy patrzy mi na ręce.
O tak, zdecydowanie wyszłam poza strefę komfortu i muszę powiedzieć, że z jednej strony jest stres i strach, ale nie jest on destrukcyjny. Ludzie są sympatyczni, pomocni. Szef wyrozumiały. A po każdym dobrym dniu, zrobionym postępie, nauczeniu się nowej rzeczy czuję wielką dumę i radość. Potrafię. Osiągam wyznaczone sobie cele. Powoli, systematycznie.
Naprawdę, polecam się przemóc. Na pewno jest tyle rzeczy, które chcielibyśmy zrobić, ale coś wewnątrz nas hamuje. Boimy się porażki, wyśmiania, przegranej. Ale ktoś kiedyś powiedział, że "lepiej żałować tego co się zrobiło, niż żałować, że się nawet nie spróbowało" I to jest sama prawda.
Działajmy. Pokonujmy własne bariery. Po to żyjemy, by uczyć się, osiągać cele i tworzyć kolejne stopnie do przekroczenia. Najgorzej stanąć w miejscu. Czasami lepiej się cofnąć by nabrać rozpędu, niż bezruchu tkwić w tym co znane.
Jest tyle obszarów, w których możemy się realizować i tyle sytuacji, w których czujemy lęk. Ja sama mam jeszcze tyle do przeskoczenia.
PA! :*