Płakać mi się chcę na samą myśl o kolejnych tygodniach...
DO KOŃCA MARCA mam napięty grafik:
- Od poniedziałku do piątku praktyki 8-15,
- ok. trzy razy w tygodniu siłownia (1-1.5h),
- ok. trzy razy w tygodniu praca (najchętniej weekendy, ale żeby mieć co jeść w tygodniu też bym musiała),
- praca licencjacka (niestety sama się nie napisze)
- obowiązki domowe (nie mogę zwalać wszystkiego na chłopaka - chociaż bardzo mi pomaga).
- w rodzinie liczne imprezy: jutro urodziny szwagra, w sobote kolejnego, potem mój teściu, chrześniak, ja, urodzi się następny członek rodziny... i tak ciągle coś!
A w kwietniu lepiej nie będzie, bo fakt kończą się moje praktyki, ale rozpoczyna się ostatni semestr na uczelni od 9kwietnia do 2czerwca zajęcia od rana do wieczora... Jak przetrwam jakoś do lipca to będzie cudownie...
Dołuje mnie trochę to wszystko, stresuje ... co sprawia, że nie jem dobrze. Wrzucam w siebie syf NA SZCZĘŚCIE DZISIAJ SIĘ OGARNĘŁAM! Szukam pozytywów, a o to one:
- mając tak napięty grafik będę bardziej zorganizowana. Muszę planować wszystko na konkretne daty, godziny. Kiedy mam wolne od razu planuje np. siłownie, czy kino.
- czas szybko zleci; raz dwa i będą wakacje
- nie nudząc się i będąc ciągle w ruchu nie będę miała czasu i szansy na podjadanie - schudne!
- nie będę miała czasu na moje egzystencjalne rozmyślania, do których mam ogromne skłonności...
MENU
1. Śniadanie: płatki owsiane, garść migdałów, garść wiórek kokosowych, gruszka, mleko 0,5%
2. 2Śniadanie: 2 kromki chleba wieloziarnistego, serek naturek chrzanowy, plaster piersi drobiowej, pół papryki
3. Przekąska: jogurt pitny kawa z guaraną
4. Obiad: pół woreczka ryżu, kurczak w sosie ze śmietany (18%) i brokułem
5. Przekąska: mały banan, jogurt polskie smaki truskawka
6. Kolacja: bułka bio, serek naturek chrzanowy, plaster wędliny
ĆWICZENIA
siłownia: 20min treningu siłowego nogi/pupa
45min bieżni - bieganie, chodzenie.