apetyt
dziwny apetyt czuje .... poki co zjadlam sniadanie ale normalnie tak mnie brzuch napiera na zarcie ....
gosh .... to chyba przed @ .... mam ja miec za 3-4 dni .....
kurde masakra, ale my kobiety mamy ciezko z tymi hormonami .....
boje sie zeby nie przytyc, poza tym i tak wagi nie mam paskowej ..... 66,7 .....
...
kurde jestem niebezpiecznie glodna, ide spac bo wyniknie z tego odkurzacz lodówkowy jak posiedze dluzej przy tym kompie (a jak na zlosc musze cos tu pisac waznego przy nim ....)
dzien 1
wrocilam !
bylo cuuuudownie, istny raj !
ale teraz wrocily stare smieci i obowiazki ... ta szarzyzna i ponurość dnia codziennego ...
ehhh ...
zaczynam od nowa moje zmagania z nadwaga ;-)
jestem dobrej mysli !!!
caluje was moje kochane Vitalijki !
28 dzien i emocje rosną
jutro wyjazd, nie wiem juz co myslec, mysli kłębią mi sie w glowie ....
OMG, to juz jutro ....
nie bedzie mnie kochane Vitalijki przez tydzien na vitalii ...
odezwe sie po 26 marca ....
bede za wami strasznie tesknic nie wiem jak nadrobie wasze wszystkie wpisy ;P
przywiązałam sie do was
caluski !
27 i radość
dzis mi sie polepszyl humor !
zwazylam sie po pracy (bedac tylko po sniadaniu) i mialam uwaga .... 55,8
cos pieknego !!!
a z pracy wrocilam pieszo jakies 6 km szybkiego marszu ;P
ale nie zmieniam tego na pasku, bo to sie musi ugruntowac, na pewno wieczorem zas bedzie juz ponad 66 ...
jakby jutro rano bylo te 55,8 to by bylo zarąbiiiiiiiście ....
caluje was
26 i malutki kryzys
ehhh nie ma latwo z tym odchudzaniem ...
dziad jest niemozliwy ...
glod i duza waga, cos za cos, zjem - tyje na wadze, nie zjem, chodze wkurwiona i zla i oslabiona ....
waga zla, bo wczoraj kolacje pozno jadlam, efekty blyskawiczne...
masakraaaaaaaaaaaaaaa...
buuuuuuuuuuuuu...............
25 dzien
jednak nie jest tak latwo z odchudzaniem ...
otoz mam te 66.3 od kilku dni i poki co nie schodzi, nie ma tak lekko ....
kurde jak tu spalic tego dziada jak w brzuchu burczy ...
kurde nie moge no, musze cos zjesc ...
caluje kochane vitalijki !!!
24 dzionek, piękna niedziela
nooo juz czuje stres przed wyjazdem, kurde ...
wiecie o co chodzi ...
ze bede jechac razem z jego rodzicami, ze bedziemy tam caly tydzien, ze kurde chce byc zawsze pomalowana jak mnie zobacza, i bez potarganych wlosow ....
musze tam wziac prostownice.... jaka ja tam mam fryzure robic, przeciez w trakcie zjezdzania caly dzien to mi sie zepsuje 100 razy fryzura, spoce sie jak swinia ... masakra
co to w ogole bedzie ....
i to nieszczesne odchudzanie, bo nie chce byc gruba w tych spodniach narciarskich ....
ale nie jest najgorzej, na szczescie nie mam juz siedmiu dyszek, tylko sie z nadzieja zblizam do 65 (tzn teraz jeszcze 66, ale pomarzyc mozna co nie)....
caluje was moje Vitalijki !!!
23 dzien a ja latam ...
otworzylam na oścież okno, wiosną az pachnie ...
z głośników namiętnie krzyczy do mnie zespol berlin z wiecznym hitem
TAKE MY BREATH AWAY ...
sama w domu ...
robie salatke wiosenna na sniadanie : salata pekinska, szczypiorek, 2 jajka gotowane, sól, pieprz ...
a waga sie do mnie usmiecha i pokazuje niesmialo miedzy 66.0 a 66.2 ...
JA LATAM ...
22 dzien i jest git...
mam jakies 66,3-66,5
cos takiego, kurde latam, mam skrzydla...
jestem taka szczesliwa...
ograniczam zarcie, to naprawde dziala...
nie opycham sie jak swinia, i nie jem slodyczy ...
ale bym chciala miec 65 ... mmmmm marzenie scietej glowy ...
caluje was moje kochane !!! muaaaaaaaa;*