Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Tak słodka jest ta Nina, wie co to kokaina Dla jej tańczących bioder w marzeniach tonie świat A gdy słodko całuje, wszystko wkoło wiruje I już się nie ukryjesz, bo musisz o niej śnić Uciekaj przed szaleństwem, to skończy się małżeństwem A czy jest tego warta, tego nie powiem Ci Jej ogrody miłości spraszają wielu gości Mogą Cię opętać, nigdy nie wrócisz tu Tak słodka jest ta Nina jak aktoreczka z kina, Za którą wzdychasz kiedy film już skończył się Ma duże czarne oczy, które błyszcza w nocy Nie wpatruj się w nie nigdy, możesz zakochać się Chodzi ubrana ładnie, kupuje co popadnie Nigdy nie podołasz sprostać zachciankom jej Nina pociąga nosem, wciąga biały proszek Gdy oczy zaczną błyszczeć nic nie powstrzyma jej

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4886
Komentarzy: 25
Założony: 21 listopada 2010
Ostatni wpis: 16 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bandita

kobieta, 35 lat, Szczecin

164 cm, 61.40 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 stycznia 2011 , Skomentuj

Czułam, że ostatnio idzie mi zbyt dobrze i coś musi się zepsuć. Wczoraj wyszłam, troszke wypiłam i dziś z okazji kaca opychałam sie niezdrowym żarciem, zaniedbałam ćwiczenia, spacer z psem zamiast godzinny wyszedł mi 10 minutowy. 
Potrzebuje planu, którego będę się trzymać. Muszę wymyślić jak zgubić boczki, bo one mi chyba przeszkadzają najbardziej. No i coś na ujędrnienie biustu. 

W każdym razie, odkryłam moją nową miłość: pomelo! Mogę się tym zajadać w nieskończoność. Myślę, czy nie robić sobie np raz w tygodniu dnia o samym pomelo. Takie mini oczyszczenie organizmu.


18 stycznia 2011 , Skomentuj

Ups. Nie wiem ile ważę. Z jednej strony to dobrze, nie wpadam niepotrzebnie w przygnębienie, z drugiej - łatwo się zapomnieć. Ostatnio wracam do moich starych przyzwyczajeń żywieniowych, co powinno mnie martwić, bo nie było to szczytem zdrowia, jednak cieszy, bo chudnę. 
Przez chorobę wyleczyłam się z jedzenia po nocach, bo kompletnie nie mam apetytu. 

Ostatnio wpadłam w okropne przygnębienie. Oglądałam moje zdjęcia z przed roku. Chudziutka, nie wychodząca ponad 50kg. Co się ze mną stało? Nikt mi nie wmówi, że waga nie ma znaczenia. Pamiętam moje życie przecież sprzed tych głupich 10kg i mam porównanie z tym, co jest teraz. Widzę spojrzenia facetów, tak różne. Boże, rok temu mogłam mieć każdego, na każdej imprezie byłam w centrum męskiego zainteresowania. Teraz przebija mnie większość koleżanek. Smutne, ale prawdziwe. 
Przynajmniej mam motywację. Zaczęłam też chodzić na długie spacery. Wychodząc z psem potrafię jak za starych dobrych czasów łazić z nim godzinę. Nie jest tak łatwo jak kiedyś - dźwigam w końcu na nogach 10kg więcej, ale powoli idzie do przodu. Żyję głównie na owocach, kawie i czerwonej herbacie. 

I tylko czekam na chwilę, kiedy znowu będę mogła założyć moje czarne rurki a one nie będą mi się wbijać w boki.
Wiem, że mi się uda.

:)
i Wam też, zobaczycie
warto, bo chociaż to czasem tylko kilka kilogramów - potrafi zmienić życie
z szarej myszki może zrobić dusze towarzystwa
najpopularniejszą dziewczynę w szkole
wierzę w Was <3

23 listopada 2010 , Komentarze (1)

Właśnie wróciłam od fryzjera, szczęśliwa. No, może nie w 100%, bo jak zawsze 'wolałabym krócej', ale boje sie zaproponować, bo jeszcze obetnie za krótko ;)
Za chwilkę wybieram się po nowy kolczyk - działanie impulsywne. I kolczyk i fryzjer. Miałam zapuszczać wlosy a tu znowu powrót do starej dobrej 'małpki' którą męczę już x lat.

W każdym razie, wchodzę dziś rano na wagę - 57,5kg! Od razu humor jeszcze lepszy. Chociaż padam, jestem niewyspana, to i tak wiem, że ten dzień będzie dobry :) Niby jedna książka a tak zmieniła moje nastawienie. Mogę jeść i nie tyć. Jeśli tylko będę chciala :)

23 listopada 2010 , Komentarze (1)

Pozytywnie. Mimo tego, że zjadłam na kolacje 3 krokiety z mięsem. Nie jadłam nic cały dzień (jakieś grypsko chyba - nie mogłam nawet wypić szklanki wody żeby nie lecieć wymiotować a tyłkiem to za przeproszeniem sikałam), więc nie mogły mi jakoś strasznie zaszkodzić. Zwłaszcza, że sporo dziś ćwiczyłam. Ekhem, no, sporo w porównaniu do tego, jak przez ostatnie miesiące nie robiłam nic. 
Czuję się przyjemnie i lekko, już nie jest mi niedobrze. Czytam właśnie "Sekret". I wiecie co? Wiem, że M. będzie mój, że mój nowy projekt fotograficzny wypadnie tak dobrze, że będzie kolejnym semestrom pokazywany jako wzór, że cellulit zniknie, że jutro wyjdę od fryzjera zadowolona, że zrobię sobie nowy kolczyk i będzie mi w nim ładnie.
Nasze myśli przyciągają obrazy naszego życia. Wystarczy odpowiednio myśleć i czuć a życie ułoży się tak, jak tylko tego chcemy. Moje zdjęcia będą znane, niedługo będzie wystawa, wszyscy zwrócą na nie uwagę - wystarczy tylko, że tego chcę i o tym myślę.
Świetna książka, naprawdę Wam polecam (posiadam ebook w razie jakby ktoś był zainteresowany ;) ). 

Na dodatek dziś mój brzuszek tak ładnie wygląda. A w środę idę pierwszy raz z moją P. na basen. Mamy zamiar chodzić w środy i piątki (bo zajęcia na 16:00) o 13:00 na basen a potem na jakąś smaczną sałatkę do wegetariańskiej. 

Wiem, że jutro będzie dobry dzień. Że faceci będą się za mną oglądać na ulicy, kobiety uśmiechać, pani w kiosku będzie miła. 
I może nawet spotkam gdzieś na mieście mojego wymarzonego rudeboya? :)


Chyba pójdę jutro na długi spacer ;)

22 listopada 2010 , Komentarze (1)

Po pierwsze, z rana się zważyłam. 60kg, czyli nie ma tragedii, a jako, że przytyłam szybko, to pewnie też w miare szybko uda mi się to zrzucić.

No, ale została kwestia biegania. Naprawdę chciałam. Ale ze spaceru z psem przed chwilą wróciłam cała przemoczona już po 10min. Cholera  no, zawsze jak planuję zmienić życie to musi być coś, co mi przeszkodzi. Nie jadłam jeszcze śniadania, bo chciałam pobiegać na czczo. Wykorzystam to i trochę poćwiczę. Na razie zrobiłam 15 brzuszków (z nogami na kanapie, zgiętymi pod kątem prostym). Nie wierze, już po 15 zrobiło mi się nie dobrze i nie mogłam się dalej ruszyć! A przecież kiedyś robiłam po 300...

Zaraz spróbuję jeszcze raz
I takie małe pytanie, 
znacie może jakieś dobre ćwiczenia na tzw boczki? Strasznie w biodrach przytyłam i na tym mi zależy najbardziej..

21 listopada 2010 , Skomentuj

No dobra, na początek się przyznam - nie wiem, czy to jest 62kg. Moja waga nie jest chyba do końca wiarygodna, a ja ważyłam się ostatni raz już jakiś czas temu. 
Co tu robię? Potrzebuję kogoś, kto mnie kopnie w tyłek i przypilnuje, żebym dotrzymywała swoich postanowień. Najwyższa pora, bo spodnie które jeszcze na początku roku musiałam nosić z paskiem, żeby nie spadały z tyłka, teraz ledwo się dopinają i po bokach wystają mi nieładne wałeczki. Jak tak dalej pójdzie nie będę miała co nosić, a nie stać mnie na wymianę całej garderoby.

W końcu mam mobilizację. Pamiętam, jak te 10kg temu oglądali się za mną faceci, a jest jeden, na którym mi zależy ;) M. chodził ze mną do liceum, w sumie nie mieliśmy kontaktu, ja bylam zbyt nieśmiała, żeby zagadać, a teraz spotkała mnie niespodzianka - gra w zespole z chłopakiem koleżanki. W związku z tym, postanowiłam wziąć się za siebie, opracowałam cały plan i jak już poprawie mój wygląd to on będzie moją nagrodą ;)


Zacznijmy pomału (chociaż ostatnio przeczytałam w jakiejś durnej gazetce w pracy, że powinno się planować od końca)
1. Wstaje jutro rano, wychodzę z psem na spacer i idę biegać. Kupiłam w sobotę dresy, więc nie mam już ŻADNEJ wymówki, żeby tego nie robić
2. Jak wrócę kończę porządki w szafie. Muszę coś robić, zamiast siedzieć przed komputerem i jeść
3. Jak już skończę sprzątać, jeśli będzie jeszcze czas, robię zdjęcia na zaliczenie. Bo jak tak dalej pójdzie, to ich nie zrobię (a studia fotograficzne to nie żarty, nie chcę ich zawalić, za bardzo mi zależy :) ).

W każdym razie - Witam! i mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto będzie to czytał, żeby było mi głupio nie dotrzymywać postanowień ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.