Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pragnę wreszcie polubić swoje ciało !

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29631
Komentarzy: 42
Założony: 20 listopada 2010
Ostatni wpis: 23 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kathieee

kobieta, 30 lat, Warszawa

170 cm, 67.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Niestety mojej zdrowej diety już nie ma, zapomniałam o niej więc jak miała sama o siebie zadbać? Oczywiście nie jest tak, że obżeram się teraz jak świnka, ale niestety mimo tylu waszych motywujących słów chyba zwyczajnie codzienność mnie przytłoczyła. Jestem słaba i tyle. 

Niedawno udało mi się zdać ostatni, najcięższy egzamin w sesji - nie obyło się więc bez oblewania ze znajomymi z roku: piwo, orzeszki, pizza. Na początku sumienie nie dawało mi sięgać po przekąski, ale przy drugim piwie zupełnie się już zrelaksowałam. Po co miałabym sobie odmawiać tego wszystkiego akurat w taki super dzień? Postanowiłam, że w ramach nagrody dla samej siebie zwyczajnie odpuszczę. Nie będę liczyła ile i co zjadłam. Po prostu będę się dobrze bawiła. I nie żałuję ! Wieczór był udany :) 

Niestety moje "laby dietowe" przeciągnęły się na kilka dni. I to mnie właśnie osłabia zupełnie - jeżeli już raz sobie pozwolę, machina się uruchamia. Jednak podnoszę głowę i zbieram się w sobie by kontynuować to co przez te prawie 2 miesiące diety staram się zbudować. I nie zamierzam nagle zacząć katować się dietą i ćwiczeniami - bo na to wciąż przez pracę, przeprowadzkę itp. nie za bardzo będę miała czas. Ale co z tego? Dzisiaj już w lodówce czekają składniki na letnią, lekką sałatkę oraz świeże truskawki z których zrobię pyszny koktajl na resztę dnia. Chyba jednak nie jest ze mną tak źle :)

Są dni gorsze, są dni lepsze, najważniejsze to nie poddać się zupełnie, tylko podnosić po każdym upadku i budować swoje motywacje na nowo :) W te wakacje moje ciało już nie nadrobi straconego czasu, ale to nic, dalej będę się starała, a czy zejdzie mi na tym pół roku dłużej niż planowałam to co?

Ważne, że przez ten cały czas czegoś się nauczę i o sobie i dla lepszej siebie :) 

Tak więc niby mój tłusty tyłek dalej jest tłusty, a moja kondycja słaba, ale jakoś motywacja wciąż gdzieś tam głęboko mnie siedzi. I będę się nią dzieliła, bo i Wy w każdym wpisie taką właśnie pozytywną energią mnie orzeźwiacie :) 

Na koniec podzielę się super przepisem na trufle z daktyli :) Poleciła mi go koleżanka i jestem wręcz zachwycona! Przepis pobrany ze strony poniżej, ja zmodyfikowałam go trochę dodając zamiast porcji zwykłego masła nieco więcej masła orzechowego i wody. pyszności ! :)

https://vitalia.pl/przepisy-pralinki/748...

12 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Cześć dziewczyny! Nie pisałam przez dłuższy czas, bo zwyczajnie nie było o czym. Diety trzymałam się w kratkę - raz wzorowy,aktywny dzień, raz pełen objadania bo tutaj wpadł lód, tutaj byle jaki obiad późnym wieczorem. A na dodatek nie miałam jak się zważyć i żyłam w przekonaniu, że przecież tyle dni bez zważenia - to na pewno schudłam nie wiadomo ile. Głupia ja! Wczoraj pierwszy dzień mogłam wejść na wagę i się po prostu załamałam. Owszem, był minimalny spadek, bo 0,5 kg mniej niż ostatnio, ale owe "ostatnio" było 3 tygodnie temu! :( 

Wiem,że sama jestem sobie winna. Faktycznie przez zaliczenia na uczelni i zbliżającą się sesję, uczelnia była moim priorytetem - nie miałam czasu na ćwiczenia, ani przygotowywanie zdrowych, ambitnych posiłków. Dodatkowo pracowałam wieczorami i wracałam do domu późną nocą, głodna i zmęczona. Ale nie ma co się usprawiedliwiać - mogłam to po prostu lepiej rozplanowaći jakoś dałoby radę wszystko pogodzić. Tyle że ja ciągle odkładałam to na bok, myśląc że i tak zabieganie i stresy pozwolą mi na zrzucenie trochę wagi. Ale wiecie co? Owszem, pewnie i bym zrzuciła niemało, ale na równi stało "zajadanie" stresów i uzupełnianie głodu o nieodpowiednich porach :(


Dalej trwa sesja i dalej ciśnie mnie praca, a więc postanowiłam sobie chociaż jedno: WODA. Nie to, żebym piła jej jakoś bardzo mało, ale do tej pory raczej nie więcej niż 1 litr dziennie. Teraz, skoro mam niewiele czasu, będę starała się chociaż stale nawadniać. Podobno czasami mylimy głód ze zwyczajnym pragnieniem, może i u mnie występuje coś takiego? Oczywiście będę jadała regularnie i jak tylko przydarzy się okazja to poćwiczę, ale moim priorytetem przez najbliższy czas będzie zapas wody! 

Do wakacji zostały ponad 2 tygodnie. Zrzuciłam nawet nie połowę tego co planowałam, ćwiczyłam nawet nie 1/3 tego ile zamierzałam przez ten czas. Jest bardzo źle, a ja nawet nie mam czasu ani motywacji by z tym trochę powalczyć. Może dopiero same wakacje będą dla mnie lepszym okresem pod względem diety? Oby!

30 maja 2016 , Komentarze (3)

Cześć dziewczyny :) Kolejny, słoneczny dzień dobiega końca, owocowa kolacja już gotowa, relaksacyjna muzyka włączona - najwyższa pora coś tutaj nabazgrać! :) 

Ostatni długi weekend (ze względu na świąteczny czwartek) spędziłam nad naszym polskim morzem :) Krótki, ale planowany wyjazd bardzo mi się przydał. Trochę odpoczęłam, naładowałam baterie i powdychałam jodu. Choć mogłabym ponarzekać nieco na wiatr, podczas spaceru przy plaży myślałam, że oderwie mi głowę :P Starałam się jeść rozsądnie, ale wiadomo - nie odmówiłam sobie świeżej rybki, na szczęście wybrałam opcję "z pieca" i oszczędziłam sobie chrupiącej panierki. Wydaje mi się,że można to więc nazwać połączeniem smacznego i dietetycznego :). Oczywiście pojawiły się też lody, w taki upał aż nie mogłam sobie odmówić chłodnej przyjemności. Na szczęście tego samego dnia wybrałam się na dłuuuugi spacer, więc na pewno sporo z tego grzechu się spaliło :)


Dziś mija 22 dzień diety, a ja mam wrażenie że moja dieta stoi. Tak jak wspominałam nie mam niestety wagi na stancji więc ciężko stwierdzić czy faktycznie nic się nie zmienia, czy to tylko samopoczucie mnie myli. Oczywiście nie zamierzam się załamywać - co to to nie :) Jednak miło by było zauważyć efekty swojej pracy, tym bardziej że czeka mnie pracowity czerwiec, zarówno na uczelni jak i w pracy. A tymczasem niby pilnuję posiłków i staram się ruszać, a samopoczucie mniej "lekkie" niż na początku dietowej przygody. Najbliższa możliwość zważenia się będzie koło 10-11 czerwca, więc moja niepewność trochę sobie poczeka :(


Dziś skonsumowane :

  • bułka "Fitness" z ziarnami, 2 plasterki sera żółtego, pół pomidora
  • kawa z mlekiem 2%
  • gołąbek mięsny z ryżem, bułka "Fitness", druga połowa pomidorka
  • batonik zbożowy BA! z bananem
  • jogurt naturalny z bananem, kiwi i łyżeczką miodu ( bo kiwi bardzo kwaśne :P)


23 maja 2016 , Komentarze (4)

Znacie to, kiedy niezależnie od pogody człowiek zawsze marudzi? A to za zimno, a to za gorąco, a to wieje. Bo ja najwidoczniej do takich osób należę :P Ostatnio narzekałam na ziąb, a dzisiaj dostałam upał nie do wytrzymania. Ubrałam się w prawdzie dość lekko, ale spodnie przyklejające się do tyłka odczuwałam przez cały dzień, a zroszone potem czoło na pewno świeciło na wszystkich dookoła :P Taka to jestem marudna, ciągle mi coś nie pasuje :)

Na szczęście dobra pogoda nieco pomaga w apetycie, bo przez gorąc zupełnie nie mam ochoty na ciężkie jedzenie. A to owoc, a to lekka sałatka z brokułem, duże ilości wody - jest dobrze! :)

Jedyne do czego muszę się przyznać to duże ilości alkoholu. Niestety, w miniony weekend nieco zaszalałam na juwenaliach i rzeczywiście procentów było sporo :( Co do posiłków to nawet się trzymałam, żeby nie jeść za dużo, ani dziwnych, niezdrowych rzeczy. Szkoda tylko,że picie piwka za piwkiem przychodziło mi tak łatwo :P No nic, nieczęsto mam okazję tak się dobrze pobawić, więc na pewno nie będę żałować - jedynie czuję motywacyjnego kopa do ćwiczeń, by jakoś odkuć się za wypite litry alkoholu :P Może dobra pogoda dodatkowo w tym pomoże!

Dziś mija 15 dzień mojej diety.

Nie mam jak się zważyć, więc i aktualizacji wagi nie będzie. Dodatkowo przez ten nieszczęsny weekend nawet nie powinnam oczekiwać spadku - wręcz pewnie waga wzrosła. No ale nic, moja wina, jakoś to powinnam naprawić. 

Już się nie mogę doczekać na truskawki. Niby można je już dostać tu i ówdzie, ale jeszcze nie smakują tak dobrze, albo po prostu ja nie trafiłam na takie typowo słodkie z pola :) Mam nadzieję,że już od czerwca będę się potykała o kobitki stojące pod parasolami i wciskające mi łubianki bo mniejszej cenie. Uwielbiam truskawki i to jak wiele pysznych i zdrowych rzeczy można z nich wyczarować :)


Pochłonięte dziś:

  • musli orzechowe z jogurtem naturalnym 
  • kawa z mlekiem 2%
  • brokuł z fetą, kukurydzą i sosem jogurtowym
  • pół kartonu soku Multivitamina 
  • 2 kromki chleba razowego z serkiem almette (na słodko)
  • batonik musli bananowy

16 maja 2016 , Komentarze (7)

Naszło mnie dzisiaj na wpis, mimo że nie mam w sumie nic szczególnego to przekazania :P Pogoda mocno rozstraja, ziąb jak nie wiem co, a zaledwie trzy dni temu opalałam się na tarasie popijając schłodzoną wodę z cytryną. Najwyraźniej jestem mocno "pogodowym" człowiekiem, bo zdecydowanie wolę słoneczne dni, jestem wtedy bardziej pełna energii i dobrego nastawienia. Oczywiście nadal trzymam się w miarę diety, aż tak mnie ta pogoda nie załamała :P Mimo wszystko dużo lepiej by się żyło czując ciepełko na dworze i w myślach :)


Pochłonięte dzisiaj:

  • 2 kromki chleba razowego z serkiem almette i oliwkami, zielona herbata
  • kawa z mlekiem 2%, średni banan 
  • zupa rosół z makaronem i marchewką (od Babci więc nie można sobie odmawiać :P)
  • jajecznica z dwóch średnich jajek, łyżeczka masła, 2 kromki chleba razowego
  • jogurt naturalny, pokrojone w kostkę jabłko, cynamon

Mało wzorowe to moje menu, ale nie mogłam sobie odpuścić babcinego rosołu i musiałam zjeść jajka bo już trochę czasu czekały w lodówce, a nie lubię jak jedzenie się psuje :) Koniec końców po podliczeniu nie przekroczyłam 1300 kcal, więc i tak jest dobrze. 

Jutro rano planuję poranne ćwiczenia. Zajęcia zaczynają mi się dopiero od południa, więc spokojnie wstanę rano i tzw. "dywanowymi" ćwiczeniami nakręcę się pozytywnie na resztę dnia :) Pogoda mnie nie zniechęci tym razem!

Dziś mija 8 dzień mojej diety.


Taka pupa mi się marzy :) 

14 maja 2016 , Komentarze (6)

Kolejny dzień pięknej pogody? Niestety, dzisiaj pogoda postanowiła się obrazić i zgotować mi chmury z przelotnymi opadami deszczu. A miałam takie ambitne plany na rower! Jednak jako, że jestem teraz u rodziców (odpoczywam od stolicy :P) pojawiła się alternatywa - rowerek stacjonarny :) Przyznam, że rzadko z niego korzystam będąc u rodziców, czy to brak czasu czy zwyczajne zapominanie o tym, że owy rowerek ciągle czeka aż go ktoś dosiądzie i spali na nim trochę tłuszczyku :) Dzisiaj jednak przypomniałam sobie jak super ten rowerek działa, nawet nie zauważyłam kiedy spaliłam na nim 250 kcal (przynajmniej tyle wskazywał licznik na ekranie, więc chyba mu zaufam :P)

Kolejna sprawa: KAWA. Pijam zwykłą rozpuszczalną kawę z mlekiem, bądź taką z ekspresu również z odrobiną mleka. Wiem,że nie jest to do końca zdrowe, ani mało kaloryczne, ale chyba jedna czy dwie filiżanki dziennie mi nie zaszkodzą? Zastanawiałam się kiedyś czy nie zmienić nawyków i nie zacząć pić jakichś ciekawszych, "zdrowszych" kaw, ale testowanie zazwyczaj kończyło się kręceniem nosem. Jakie jest wasze podejście do picia kawy? Chętnie się dowiem, bo prócz kawy moim gorszym nawykiem są tylko słodycze :P ( choć o dziwo od 6 dni diety ich nie tknęłam :))


Dziś rano z wielką niepewnością weszłam na wagę. Wiem, że 6 dzień diety to za wcześnie by już kontrolować postępy. Ale coś mnie tknęło, że będzie dobrze i zaryzykowałam. Waga wskazała 68,4 kg. Dla pewności weszłam na nią kilka razy ustawiając wagę w różnych miejscach na podłodze i wynik był ten sam :) Jestem bardzo zadowolona i jeszcze bardziej zmotywowana do działania! Tym bardziej, że nie wiem kiedy znów dane mi będzie wejść na wagę - mogę to zrobić tylko będąc w domu rodzinnym, bo nigdzie indziej wagi nie mam. 

Jest dobrze! :) 



12 maja 2016 , Komentarze (5)

Kolejny słoneczny dzień się rozpoczyna, już samo wyglądanie przez okno dobrze mnie nastraja :) Ale myślę,że nie tylko pogoda jest tutaj źródłem optymizmu. Niby zmieniłam swoje odżywianie raptem 3 dni temu, ale już zauważyłam znaczną poprawę w samopoczuciu. Czuję się tak lekko, mniej ospale, mam więcej energii do działania :) Czyżby było to zasługą lekkich posiłków i dawki ćwiczeń? Jeśli tak, to ja nie zamierzam przestać!

Myślałam, że na początku będę ze sobą walczyła, że każde ograniczenie będzie mnie drażniło, a silna wola nie przejdzie próby testu. Tymczasem nie dość, że świetnie się czuję, to czerpię z tego wszystkiego mnóstwo przyjemności. Planowanie i przygotowywanie posiłków, letni prysznic po ćwiczeniach, zwykłe zakupy - to wszystko wykonuję z uśmiechem!

Mam nadzieję,że nie jest to tylko początkowe czerpanie radości ze zmian i takie pozytywne podejście będzie mi towarzyszyć przez następne tygodnie i miesiące :) Jedyne co mnie martwi to moja kondycja. Wtorkowe bieganie skończyło się zadyszką po przebiegnięciu raptem kilometra. Dawniej spokojnie przebiegłabym dwa kilometry i zrobiła przerwę z przyzwyczajenia a nie z wyczerpania. Co innego ćwiczenia siłowe w domu, a co innego bieganie :( No ale cóż, nad wszystkim trzeba pracować, prawda? Może już za kilka tygodni mój biegowy dystans zwiększy się kilkukrotnie? Będę do tego dążyć! :)

Dziś mój 4 dzień diety.

Póki co ładnie trzymam się wszystkich postanowień. Ważyć się póki co nie będę, żeby ewentualnie mój entuzjazm nie osłabł. Bo za dużo człowiek by chciał osiągnąć od razu, a tak niewiele czasu dopiero minęło :)

Dziękuję za wasze dobre słowa i rady pod poprzednim wpisem. Teraz już wiem, że powrót do Vitalii był tym czego potrzebowałam :)

10 maja 2016 , Komentarze (7)

Od mojej ostatniej wizyty tutaj minęły około 2 lata. Niestety od tamtej pory zdążyłam przytyć prawie 10 kilo. Powinnam być chyba bardziej załamana, ale w gruncie rzeczy były to dla mnie udane dwa lata. Studiuję sobie spokojnie na uczelni technicznej, znalazłam mężczyznę któremu na mnie zależy i jesteśmy razem już ponad rok, dojrzałam chyba nieco emocjonalnie, a mogłabym tak jeszcze trochę powyliczać przy czym wszystko byłoby raczej na plus :)

Tylko czym jest to szczęście, gdy tyłek rośnie i człowiek zamyka się w swojej skorupce? Do tego wszystkiego potrzebuję jeszcze zadowolenia z siebie, ze swojej figury, ze swojej diety. Chcę wreszcie popatrzeć w lustro i uśmiechnąć się do siebie, być dumną z siebie i ze swojej cielesnej skorupki :) 

A więc zaczynam swoją kolejną walkę o zdrowszą, szczuplejszą mnie! Jako początek swoich zmagań przyjęłam wczorajszy poniedziałek (tj. 9.05.2016r.). Jeżeli dobrze liczę do wakacji zostało mi jakieś 7 tygodni. Do tego czasu chciałabym zrzucić minimum 4 kg. Oczywiście wakacje nie kończą moich postanowień, a jedynie rozpoczynają okres, w którym trzeba pokazać nieco więcej ciałka, na co zamierzam być gotowa :)  Mam nadzieję,że do tego czasu wdrożę się w zdrowy tryb życia i same wakacje będą dla mnie przyjemnością i możliwością zrzucenia jeszcze kilku kilogramów. 


Postanowienia ogólne:

  • Pić minimum 1 litr wody dziennie
  • Notować każdy posiłek w ciągu dnia, kontrolować kaloryczność 
  • Ćwiczyć minimum 3 razy w tygodniu
  • Dziennie zjadać maksymalnie 1300 kcal
  • Zero słodyczy i niezdrowego (szybkiego) jedzenia
  • Ważyć się nie częściej niż raz w tygodniu 
  • Zrzucać minimum 0,5 kg na tydzień 

A więc rozpoczynam dziś 2 dzień swojej diety!

 Na śniadanie wsunęłam dziś kaszkę mannę na szklance mleka 0,5 % z kawałkami banana. Polecam dla leniwych fanów bananów - kaszka wychodzi słodka, więc nie trzeba dosładzać :)  A zaraz biorę się za sałatkę na obiad. Mam mix sałat, oliwki, fetę, kukurydzę i delikatną polędwicę drobiową. Chyba powstanie z tego coś smacznego :) 


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.