U was też jest taka dziwna pogoda? Słońce świeci pełną parą, ale jak wiatr zawieje, to aż mrozi? Chyba, że ja przez niewyspanie odczuwam niższą temperaturę :P
Dzisiaj już jest lepiej. Nie zjadłam nic słodkiego. NIC! Bo codziennie, to kawałek czekolady, to ciasteczko, to cukierka, no zawsze coś. Wiem, że dzień się jeszcze nie skończył i właśnie wieczorami jest najgorzej, ale muszę dać radę! Tak mnie ciągnie do tego słodkiego, że nie wiem. Nigdy aż tak nie miałam...
W ogóle co przed chwilą przeżyłam... Usłyszałam burczenie, a na firance jakieś stworzenie. Najpierw myślałam, że to bąk, więc otworzyłam balkon i uderzałam w niego, żeby wyleciał. Ale to nie był bąk i nie chciał odczepić się od firanki. Po którymś uderzeniu spadł na parapet, więc wzięłam książkę i już po nim. W ogóle to był taki zielony chrabąszcz, pierwszy raz takiego widziałam. Strasznie mnie brzydzą wszystkie robale, więc do tej pory mam ciarki. Do tego jak go zabiłam, wydzielał dziwny zapach. Chciałam go spuścić w kibelku, bo zawsze się boję, że one w jakiś magiczny sposób odżyją, ale wrzuciłam go do chusteczki i do zamykanego kosza w kuchni. Nie wiem dlaczego, ale strasznie ciągnie te robale do mnie. Nieważne czy mieszkałam na 11, 2 czy tak jak teraz na 4 piętrze, zawsze coś mi wlatuje do pokoju. U mojego M. nie ma takiego problemu, nawet muchy nie wlatują. Raz się jedynie komar wdrapał i oczywiście zaatakował mnie w 4 miejscach, a M, który leżał obok wyszedł bez żadnego ukłucia! Muszę kupić moskitierę, bo oszaleję.
Dzisiaj miałam koło z angielskiego, myślę, że poszło spoko. Potem dentysta (mam nadzieję, że w końcu plomba będzie się trzymać) i pierwszy odczyt testów alergicznych. Okazało się, że jestem uczulona na jakiś związek z bromem, ale jutro na drugim odczycie będę wiedziała czy na pewno i jak coś dostanę spis w czym ten związek się znajduje. Ogólnie chciałabym jeszcze zrobić te testy podstawowe, na alergeny pokarmowe i wziewne, ale to jutro mam pogadać z babeczką, co, gdzie i jak ;-) Dziś jeszcze bez ćwiczeń i bez mycia pleców :-( Mam nadzieję, że jutro będę miała siłę na ćwiczenia! Może w końcu przejdzie mi ochota na słodycze...
Teraz uciekam do nauki, bo botanika i anatomia się same nie nauczą...
Śniadanie (348 kcal)
- owsianka na wodzie z jogurtem naturalnym, kostką gorzkiej czekolady, łyżeczką dżemu truskawkowego, bananem, siemieniem lnianym, otrębami pszennymi i cynamonem
- zielona herbata z cytryną
II śniadanie (264 kcal)
- zupa ogórkowa z łyżką śmietany 12%
- 2 cienkie wafle ryżowe
- mandarynka
- gruszka
Obiad (427 kcal)
- 4 paluszki rybne smażone na odrobince oleju rzepakowego
- pół makreli
- sałata z papryką i ogórkiem
- garść fasoli czerwonej
Podwieczorek (118 kcal)
- jabłko
- gruszka
- pokrzywa
Razem: 1157 kcal
Pewnie jeszcze jakaś kolacja wjedzie, ale nie za duża, bo jestem pełna. Chciałabym do piątku jeść ciut mniej kalorii, przez to, że codziennie coś słodkiego wpadało, no ale jak to będzie w praktyce, to się okaże. Zjadłam dziś dużo owoców, ale to przez te ciągoty do słodkiego :<
Trzymajcie się! ;-)