luty 2013 - waga 70 - jak teraz - i te straszne nogi - nie chcę ich!
Słyszałam w radiu o jakimś wspomagaczu odchudzania, który podtrzymuje efekt diety,nawet jeśli w weekend się ma jakieś wpadki, to waga nie pójdzie gwałtownie z powrotem w górę. Zastanawiam się, co to za ściema i niby na jakiej zasadzie to działa? Przydałoby mi się takie nieistniejące cudeńko. Nie wspomagam się niczym,bo nie ufam niczemu. Mam ocet jabłkowy w tabletkach co najwyżej i chyba zacznę go zażywać. Niby nie zaszkodzi, wręcz przeciwnie - pomaga na wiele rzeczy...
W weekend nawaliłam totalnie! :( Jestem tego świadoma. Już w piątek na obiad zjadłam 4 naleśniki. Na śniadanie w sobotę 2 kolejne naleśniki, a godzinę później bułkę. Potem byłam na zakupach i zjadłam makaron ze szpinakiem (okropny był!), było to ok. godz. 15. Po powrocie do domu udałam się z moim D. do restauracji, gdzie byli jego rodzice. Mieliśmy coś wypić, a, że nie pijam kawy, a na herbatę nie miałam ochoty zamówiłam czekoladę. Byłam trochę zła na siebie, ale stwierdziłam, że na pewno nie zaszkodzi mi tak bardzo. To była moja pierwsza czekolada chyba od miesiąca...
Potem trafiliśmy na pogotowie, D. dostał jakby zastrzału od rany. Tam czekaliśmy godzinę, bo lekarz gdzieś wyszedł. Stamtąd skierowanie do szpitala, gdzie kolejka była na 6godzin! Dosłownie. Ciągle ludzie z wypadków przyjeżdżali ( ta droga nad morze to droga śmierci - same drzewa i wąsko! ) . Ciągnęło się i ciągnęło, a szrama od zastrzału szła w stronę serca, do góry. A , że to lewa ręka, to była kwestia godzin. Nie wiadomo, co mogłoby się stać. Mimo to jest to zagrożenie życia! Jedna dziewczyna była skaleczona,wpychała się,bo krewka jej leciała,ojej. A ja po 4 godzinach ze łzami w oczach i zmartwiona już nie wiedziałam co robić. Jak była nasza kolej po 5 min. D. wyszedł z gabinetu,bo znów jakaś interwencja. Każdy się awanturował,bo każdemu coś było. Facet z wypadniętym biodrem itd. KOSZMAR!
Wróciliśmy do domu o północy. Kalorii na szczęście po czekoladzie mi starczyło na tyle, że nie padłam z głodu i później już nic nie jadłam, byleby tylko do spania.
Dziś rano na śniadanie aż trzy kanapki,bo by się zmarnowała jedna! :((( i z białym chlebem,fee..
Na obiad ziemniaczki, karkówka z kurkami i fasolka.
Po obiedzie dwa kawałki ciasta z truskawkami :(
Na kolację zjem ugotowaną w bulionie marchew i pietruszkę.
Wracam na dobry tor. Jutro siłownia przyjmuje mnie z otwartymi ramionami.
Jestem zła, moje weekendy NIE MOGĄ tak wyglądać! Nie mogę tak się dawać. Mam nadzieję, że nie wpłynie to drastycznie na moją wagę, tym bardziej, że ogólnie jem sporo kalorii przy tych ostrych ćwiczeniach, ale w weekend ich nie było :( mięśnie potrzebowały odpoczynku. szkoda, że brzuch potrzebował obżarstwa :(((
ALE JESTEM ZŁA ZŁA ZŁA! a teraz idę na mecz...
coraz mniej czasu do wesela, D. już ma koszulę, buty, garnitur, krawat, a ja nie mam sukienki,bo przecież schudnę, no nie?
edit.
mój D. chyba we mnie zwątpił, a ja zamiast spać motywuję się.
nie,nie zgrabnymi ciałkami, fajnymi tyłkami itp.
oglądam zdjęcia moich wymarzonych ciuchów, które od zawsze chciałam włożyć. chcę czuć się dobrze w tym, co noszę. teraz również mogłabym sobie pozwolić na te ciuchy, ale korzystnie na pewno bym nie wyglądała. z wagą 55kg ... całkiem fajnie :)