Niezbyt fajnie zaczął się ten tydzień, za moim oknem szaleje burza, a ja znów, jak na złość, wstałam (tym razem ponad godzinę) przed budzikiem. Plus tego taki, że popijam w spokoju kawkę, słucham muzyki i przeglądam vitalię ;) Minus - na uczelnię będę musiała pojechać autobusem.
Weekend zaliczam do udanych. Było co prawda dość nudno, ale całkiem dietkowo i aktywnie. Wczoraj byłam na szybkim 80 minutowym spacerze, dryłowałam z mp3 w uszach przez całe miasto ;) I tak sobie myślę, że trochę lubię to miasto i mimo, że nie chcę tu zostawać na studia uzupełniające to będę trochę tęsknić.. Ahh, sentyment ;)
Pod koniec tygodnia dopadnę wagę, przyznam się, że mam pewne oczekiwania, ale i obawy, że jeśli spadku nie będzie to mogę to negatywnie odreagować. Oby negatywna wizja się nie potwierdziła.
Tymczasem idę zrobić śniadanie - 1 kromka grahamu posmarowana serkiem wiejskim + warzywka (rzodkiewka, pomidor, ogórek, papryka.)