- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
23 lutego 2016, 16:56
Czy są tu jakieś mamy, które adoptowały dziecko? Jesli tak to w jakim wieku było dziecko?
Zastanawiam sie jak to jest,że niektórzy mimo braku możliwości posiadania dziecka, nie chca słyszeć o adopcji. Słyszałam, że ludzie nie chcą wychowywać cudzych dzieci.
Jakie jest Wasze zdanie?
Ja jestem jeszcze przed macierzyństwem,ale myśle że zdecydowałabym się na adopcję.
23 lutego 2016, 21:19
moja ciocia adoptowała dziewczynkę w wieku 7 lat. I musze powiedziec ze jest to ciężka sprawa, z mała sa problemy.. Wiadomo ze to cudowne dać jakiemuś dziecku dom ale mała daje popalić i ciocia ledwo daje rade psychicznie.. Także na pewno trzeba sie zastanowić. Jesli dziecko jest bardzo małe to na pewno lżej :)
23 lutego 2016, 21:34
Ja zanim zaszlam w ciaze to myslalam , ze moze i bym kiedys chciala. Teraz gdy mam juz swoje dziecko nie zdecydowalabym sie na adopcje , zeby nie dyskryminowac (podswiadomie ) adoptowanego dziecka
23 lutego 2016, 21:39
Ja o dzieciach na razie nie myślę, ale jakoś podświadomie czuję, że na adopcję bym się nie zdecydowała. Bałabym się, że nigdy bym takiego dziecka nie potrafiła bezwarunkowo pokochać i mimowolnie gdyby sprawiało jakieś problemy obwiniałabym je o nie, bo "nie jest moje". Przy biologicznym dziecku "pretensje" mogłabym mieć tylko i wyłącznie do siebie i partnera/ojca dziecka - gdyby było na przykład ponadprzeciętnie uparte to by znaczyło, że albo odziedziczyło po którymś z nas charakter, albo popełniliśmy błędy wychowawcze. Nie jestem pewna czy w wypadku problemów z adoptowanym dzieckiem nie miałabym pretensji do niego - na zasadzie, że to obce geny i gdyby miało moje to może by się tak nie zachowywało. Podobnie podejrzewam mogłabym reagować w razie każdych trudności, w nauce (bo może moje rodzone dziecko by sobie lepiej radziło), w zachowaniu (bo może moje rodzone by było grzeczniejsze), w relacjach z rodziną (bo może moje rodzone by łatwiej łapało kontakt). Mam silnie zakodowane, że co by się nie działo to o rodzinę trzeba walczyć, bo to jednak krew z krwi. Nie zastanawiam się nad tym dlaczego mam dać w zęby komuś kto zadarł z moim bratem (w przenośni oczywiście z tymi zębami), to brat, więc to oczywiste jak oddychanie, że się staje po jego stronie. Obawiam się, że w przypadku adoptowanego dziecka bym się dopiero takich bezwarunkowych odruchów musiała uczyć - pewności, że bym się nauczyła nie mam.
23 lutego 2016, 21:42
Przed adopcja ludzie powinni przemyslec wszystko milion razy. Uczylam kiedys chlopca ktory od podstawowki sprawial straszne problemy. Zostal adoptowany jako male dziecko i wiedzial ze bilogiczna matka go oddala. Po kilku latach oddala go matka adopcyjna bo znalazla sobie kochanka i dziecko jej zaczelo przeszkadzac, pozniej dziecko zabrali rodzice tej kobiety. Niestety dziadkowie sobie nie radzili i oddali je na jakis czas adopcyjnemu ojcu. ten jednak tez znalazl sobie nowa kobiete, dziecko sprawialo problemy i dziecko oddal znowu dziadkom. Ci jednak z powodow wychowawczych oddali je do osrodka.......
23 lutego 2016, 22:00
Fajnie że o tym myslisz! Ja mimo że mam dwoje własnych to chciałabym kiedyś adoptować i nie myśle tu o dziecku zdrowym. Ale musze mieć do tego warunki itp. Moze kiedyś się uda. Moj mąż też musi być na to gotowy. Pożyjemy zobaczymy. Jak byłam świeżo po porodzie to dopiero te emocje były silne, hormony mnie rozwalały do tego stopnia ze przygarnełabym kazde napotkane dziecko. Teraz już ochłonełam i wiem że adopcja/rodzina zastępcza to nie takie chop siup i niewiem czy sie uda. To wielka odpowiedzialność. Musimy mieć stałą prace itp. Tak strasznie mi żal nieuleczalnie chorych dzieci które umierają w hospicjum, ,dzieci z Z.D których nikt niechce. To jest ogromny krzyż i chciałabym dać rade ale niewiem ..mam swoje dzieci. One są ogromnie empatyczne, może jak podrosną i będe widziec że są na coś takiego gotowe i chętne to może damy rade. Napewno nie zrobie nic na siłę. To narazie jest tylko w mojej głowie, to tylko dobre chęci a droga daleka.
23 lutego 2016, 22:05
Przed adopcja ludzie powinni przemyslec wszystko milion razy. Uczylam kiedys chlopca ktory od podstawowki sprawial straszne problemy. Zostal adoptowany jako male dziecko i wiedzial ze bilogiczna matka go oddala. Po kilku latach oddala go matka adopcyjna bo znalazla sobie kochanka i dziecko jej zaczelo przeszkadzac, pozniej dziecko zabrali rodzice tej kobiety. Niestety dziadkowie sobie nie radzili i oddali je na jakis czas adopcyjnemu ojcu. ten jednak tez znalazl sobie nowa kobiete, dziecko sprawialo problemy i dziecko oddal znowu dziadkom. Ci jednak z powodow wychowawczych oddali je do osrodka.......
23 lutego 2016, 22:22
moja ciocia adoptowała chłopca, bo niby nie mogla mieć własnych dzieci. Kilka lat po adopcji doczekała się jednak swojego biologicznego dziecka - córki. Stworzyli naprawdę świetną, kochająca się rodzinę. Dziś chłopiec jest już dorosły i ma własne dzieci. Moja znajoma adoptowała znów trzy dziewczynki (już takie większe) i wszystko jest ok. Ja sama bardzo bym chciała adoptować dziecko, choć wiem, jakie z tym wiążą się obowiązki, a czasem i rozmaite problemy. Może dlatego procedura adopcyjna jest taka skomplikowana. Jest też opcja bycia rodziną zastępczą, ale to trochę już coś innego.
23 lutego 2016, 22:36
też myslałam nad adopcją. moja starsza córka jest bardzo empatyczna i, gdy w szkole mieli zajęcia o domach dziecka, to przepłakała cały wieczór i koniecznie chciała, żebyśmy następnego dnia pojechali adoptować dziecko, żeby choć jedno miało mamę i tatę. i ciągle dopytuje o to.
znam dwa przypadki : 1. kobieta adoptowała rodzeństwo i są straszni. chłopiec miał chyba 5 lat, a jego siostra 1/1.5. chłopak teraz jest w podstawówce i jest dramat.jego siostra chodziła z moją córką do przedszkola - drugi dramat.
ale przypadek 2. jest wspaniały (dziewczynka również chodziła z moją starszą córką do przedszkola, a teraz są razem w klasie) - dziecko urodziło się w 6 miesiącu ciąży i cudem przeżyło. szereg wszelkich wad, bez szans na adopcję. i wtedy pojawiła się Pani Ewa :) i z mężem adoptowali dziewczynkę. po latach ciężkiej rehabilitacji jest to super dziewczynka. głowa zdrowa i już potrafi sama chodzić - nigdy nie będzie w pełni sprawna, ale jestem pełna podziwu, czego dokonała ta kobieta z mężem. .
23 lutego 2016, 22:56
Ja miałam okazję mieszkać z dzieciakami z domu dziecka 2 lata...bo z części naszego internatu zrobili dom dziecka...dzieci są różne. Wszystko zależy, czy rodzice mają ograniczone prawa, w ogóle zabrane, czy nie żyją. Ile dzieci, tyle historii tak naprawdę i nie ma co uogolniac.
Edytowany przez cancri 23 lutego 2016, 22:59