Temat: Społeczeństwo coraz wyższe?

Znalazłam moją i mojej siostry stare książeczki zdrowia, były tam wpisane waga i wzrost na 2, 4, 6 lat jak porównałam z moimi dziećmi to jest jakieś 15 cm różnicy i jakieś 5kg (są wyższe i grubsze) 🙄 (nasi rodzice są mniej więcej w podobnym wzroście, nie są niscy). To, że grubsze to rozumiem, za naszych czasów nie było takiego jedzenia jak teraz, wszystko faszerowane chemia, mięso antybiotykami a może to też ma wpływ na wzrost? 

Macie swoje stare książeczki, żeby porównać, ile mierzyliście na 2, 4 latka? 

Pamiętam, że w wieku 6 lat miałam 115 lub 120cm wzrostu i ważyłam 25kg. Pod koniec podstawówki zatrzymałam się na wzroście 160cm i tak mam do dziś. Z kolei moi rodzice kiedyś mieli wzrost mama 164cm i tata ponad 180cm. Chciałabym być trochę wyższa 😅


Ale w sumie w czym problem ? Jako kobieta nie chciałabym mieć więcej niż 170 cm. A mam 160 i to jest dla mnie idealny wzrost. Jeśli zaś chodzi o mężczyzn to moglabym mieć niższego, nie rozumiem w czym problem ? Między naszymi dziećmi jest duurza różnica wzrostu. No takie geny.

Pasek wagi

Noir_Madame napisał(a):

Ale w sumie w czym problem ? Jako kobieta nie chciałabym mieć więcej niż 170 cm. A mam 160 i to jest dla mnie idealny wzrost. Jeśli zaś chodzi o mężczyzn to moglabym mieć niższego, nie rozumiem w czym problem ? Między naszymi dziećmi jest duurza różnica wzrostu. No takie geny.

Przecież nikt nie pisze o problemie. Tylko o występujących tendencjach. Przy sprzyjających warunkach możemy być wyżsi niż podczas ich braku. 

A, i ja tez należę do osób, które po 19 roku życia jeszcze urosły. Na ostatnim bilansie szkolnym mierzylam 163 cm i taka odpowiedz zawsze dawałam pytana o wzrost. Aż ktoś nie uwierzył i zmierzył - wyszło 166 cm :) 

Nasi rodzice mają mama 168 cm, tata 173cm a my już jesteśmy wyżsi ja 173cm a brat 185-187 nawet nie wiem. Ale moja babcia że strony mamy jest dość wysoka jak na tamte czasy bo też ma ok 170cm i dziadek.tez nie był niski. Ale w naszej rodzinie że wszystkich kuzynów urośliśmy najwięcej.

Cos w tym jest, często dzieci są wyższe od rodziców (tzn córki od matki, a synowie od ojca). Jednak każdy rośnie swoim indywidualnym tempem i nie zawsze jest tak, że wysokie dziecko wysokie pozostanie i na odwrót. Ja zawsze byłam ta wyższa, finalnie mam niespełna 164cm. Był czas w dzieciństwie gdzie zrownalam się z 2 lata starsza siostra, brali nas za bliźniaczki. Mój szwagier aż do liceum był najniższy w klasie, skończył na wzroście 193cm, zaczął intensywnie rosnąć w wiki 16 lat. 

Moja córka do 3-4 rz była na 97 centylu. Aktualnie ma 10 i od 3 lat jest na 50 centylu. Syn też urodzeniowo 90 centyl, stopniowo spadał i trzymał się na 3-10 centylu. Teraz trochę wystrzelił i jest pomiedzy 25 a 50 centylem. Nie uważam żeby to przesadzalo jego ostateczny wzrost. Mąż też był zawsze drobny i niski za dziecka, ostatecznie wielkoludem nie jest, ale jest średniego wzrostu.


Aha, mam dwie siostry, wszystkie jesteśmy zbliżonego wzrostu. 

PS. Są kalkulatory przewidywanego wzrostu dziecka., ale jak dla mnie to takie wróżenie z fusów. 

Pasek wagi

HelloPomello napisał(a):

Nasi rodzice mają mama 168 cm, tata 173cm a my już jesteśmy wyżsi ja 173cm a brat 185-187 nawet nie wiem. Ale moja babcia że strony mamy jest dość wysoka jak na tamte czasy bo też ma ok 170cm i dziadek.tez nie był niski. Ale w naszej rodzinie że wszystkich kuzynów urośliśmy najwięcej.

No moja mama ma 165 w kapeluszu, chyba nawet mniej, jej siostra tak samo a brat ma 197 🤷‍♀️ Ja mam 171, brat tak 185 a moj kuzyn od tej cioci tez ma 190+. Z czego wujek to ma chyba 175. Za to ich blizniaki w podstawowce wyrosli szybko do 170, zawsze byli o dwie glowy od dzieci wyzsi, bo ten 170 to mieli okolo 4 klasy juz, a teraz maja tak 183, co nie jest dla mezczyzn jakims wysokim wzrostem.

Ale przecież to są dość naturalne trendy ewolucyjne - są cały czas prowadzone badania dotyczące zmian wzrostu populacji per kraj.

Znalazłam, że robi to Imerial College of London na pewno, ale nie szukałam wyników badań.

Haga. napisał(a):

Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem. 

Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego. 

panna_slodka_szprotka napisał(a):

Haga. napisał(a):

Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem. 

Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego. 

Tylko, że ewolucyjnie będzie te problemy widać za 2-3 pokolenia. W sensie, nasze wnuczęta i prawnuczęta będą żyły krócej, jakość ich ciał będzie gorsza etc.

panna_slodka_szprotka napisał(a):

Haga. napisał(a):

Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem. 

Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego. 

Ale pogorszyło się w stosunku do jakiego okresu? Bo jeśli mówimy o Polsce, to w pokoleniu moich dziadków była krzywica, która jest spowodowana brakiem witaminy D, czyli generalnie wtedy ubogim jakościowo jedzeniem, PRL też nie było mlekiem i miodem płynącym, ja się urodziłam na początku lat 80. - kartki na mięso itd. Już nie piszę nawet o tym, że ja z lat 90. pamiętam, że zimą to się jadło kiszonki i warzywa korzeniowe, bo pomidory czy ogórki zimą kosztowały bardzo dużo i w moim domu były bardzo rzadko. A o awokado czy rukoli to nikt nie słyszał. Oczywiście, kiszonki są super, ale też nie jadło się moim zdaniem tyle warzyw zimą co teraz - było tłuściej i bardziej mącznie. Może to jedzenie teraz jest bardziej przetworzone, ale dostęp i różnorodność jest jak nigdy wcześniej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.