- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 stycznia 2023, 10:00
Znalazłam moją i mojej siostry stare książeczki zdrowia, były tam wpisane waga i wzrost na 2, 4, 6 lat jak porównałam z moimi dziećmi to jest jakieś 15 cm różnicy i jakieś 5kg (są wyższe i grubsze) 🙄 (nasi rodzice są mniej więcej w podobnym wzroście, nie są niscy). To, że grubsze to rozumiem, za naszych czasów nie było takiego jedzenia jak teraz, wszystko faszerowane chemia, mięso antybiotykami a może to też ma wpływ na wzrost?
Macie swoje stare książeczki, żeby porównać, ile mierzyliście na 2, 4 latka?
16 stycznia 2023, 13:12
Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem.
Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego.
Ale pogorszyło się w stosunku do jakiego okresu? Bo jeśli mówimy o Polsce, to w pokoleniu moich dziadków była krzywica, która jest spowodowana brakiem witaminy D, czyli generalnie wtedy ubogim jakościowo jedzeniem, PRL też nie było mlekiem i miodem płynącym, ja się urodziłam na początku lat 80. - kartki na mięso itd. Już nie piszę nawet o tym, że ja z lat 90. pamiętam, że zimą to się jadło kiszonki i warzywa korzeniowe, bo pomidory czy ogórki zimą kosztowały bardzo dużo i w moim domu były bardzo rzadko. A o awokado czy rukoli to nikt nie słyszał. Oczywiście, kiszonki są super, ale też nie jadło się moim zdaniem tyle warzyw zimą co teraz - było tłuściej i bardziej mącznie. Może to jedzenie teraz jest bardziej przetworzone, ale dostęp i różnorodność jest jak nigdy wcześniej.
To zależy, bo moja rodzina na wsi nie narzekała na brak jedzenia od mięsa jaj, swoich serów, masła, warzyw, owoców, na jakichś pestkach dyni, słonecznika skończywszy (za to w mieście było krucho, chyba, że taka rodzina dała lub się miało od kogo kupić). No i było to całkiem inne mięso, mleko począwszy od tego, że zwierzęta miały lepsze jedzenie, krowa w sianie miała pełno ziół (chwastów, na które dziś stosuje się opryski). W latach 90 oczywiście już jedliśmy chemię ale nie tyle co dziś...
Oczywiście mamy dostęp do awokado i innych dóbr ale jak to powstaje, czy faktycznie to zdrowe jest, pestycydy są wszechobecne. Mam wrażenie, że wszystko jest sztuczne a już zwłaszcza ta najtańsza żywność, a niestety większość wybiera, bo musi, tę najtańszą.
16 stycznia 2023, 13:44
Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem.
Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego.
Ale pogorszyło się w stosunku do jakiego okresu? Bo jeśli mówimy o Polsce, to w pokoleniu moich dziadków była krzywica, która jest spowodowana brakiem witaminy D, czyli generalnie wtedy ubogim jakościowo jedzeniem, PRL też nie było mlekiem i miodem płynącym, ja się urodziłam na początku lat 80. - kartki na mięso itd. Już nie piszę nawet o tym, że ja z lat 90. pamiętam, że zimą to się jadło kiszonki i warzywa korzeniowe, bo pomidory czy ogórki zimą kosztowały bardzo dużo i w moim domu były bardzo rzadko. A o awokado czy rukoli to nikt nie słyszał. Oczywiście, kiszonki są super, ale też nie jadło się moim zdaniem tyle warzyw zimą co teraz - było tłuściej i bardziej mącznie. Może to jedzenie teraz jest bardziej przetworzone, ale dostęp i różnorodność jest jak nigdy wcześniej.
To zależy, bo moja rodzina na wsi nie narzekała na brak jedzenia od mięsa jaj, swoich serów, masła, warzyw, owoców, na jakichś pestkach dyni, słonecznika skończywszy (za to w mieście było krucho, chyba, że taka rodzina dała lub się miało od kogo kupić). No i było to całkiem inne mięso, mleko począwszy od tego, że zwierzęta miały lepsze jedzenie, krowa w sianie miała pełno ziół (chwastów, na które dziś stosuje się opryski). W latach 90 oczywiście już jedliśmy chemię ale nie tyle co dziś...
Oczywiście mamy dostęp do awokado i innych dóbr ale jak to powstaje, czy faktycznie to zdrowe jest, pestycydy są wszechobecne. Mam wrażenie, że wszystko jest sztuczne a już zwłaszcza ta najtańsza żywność, a niestety większość wybiera, bo musi, tę najtańszą.
Ale wciąż moim zdaniem to jest taka legenda, że kiedyś to było zdrowiej i lepiej. Albo że kiedyś ludzie wcale nie wybierali najtańszej żywności. Nawozy i pestycydy są od dawna również w Polsce, ale były też inne skażenia, woda w kranie była gorszej jakości, kontrole żywności też nie były tak restrykcyjne. Ale tak, plastiku tyle nie było. Każdy czas ma swoje plusy i minusy.
16 stycznia 2023, 14:05
Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem.
Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego.
Ale pogorszyło się w stosunku do jakiego okresu? Bo jeśli mówimy o Polsce, to w pokoleniu moich dziadków była krzywica, która jest spowodowana brakiem witaminy D, czyli generalnie wtedy ubogim jakościowo jedzeniem, PRL też nie było mlekiem i miodem płynącym, ja się urodziłam na początku lat 80. - kartki na mięso itd. Już nie piszę nawet o tym, że ja z lat 90. pamiętam, że zimą to się jadło kiszonki i warzywa korzeniowe, bo pomidory czy ogórki zimą kosztowały bardzo dużo i w moim domu były bardzo rzadko. A o awokado czy rukoli to nikt nie słyszał. Oczywiście, kiszonki są super, ale też nie jadło się moim zdaniem tyle warzyw zimą co teraz - było tłuściej i bardziej mącznie. Może to jedzenie teraz jest bardziej przetworzone, ale dostęp i różnorodność jest jak nigdy wcześniej.
To zależy, bo moja rodzina na wsi nie narzekała na brak jedzenia od mięsa jaj, swoich serów, masła, warzyw, owoców, na jakichś pestkach dyni, słonecznika skończywszy (za to w mieście było krucho, chyba, że taka rodzina dała lub się miało od kogo kupić). No i było to całkiem inne mięso, mleko począwszy od tego, że zwierzęta miały lepsze jedzenie, krowa w sianie miała pełno ziół (chwastów, na które dziś stosuje się opryski). W latach 90 oczywiście już jedliśmy chemię ale nie tyle co dziś...
Oczywiście mamy dostęp do awokado i innych dóbr ale jak to powstaje, czy faktycznie to zdrowe jest, pestycydy są wszechobecne. Mam wrażenie, że wszystko jest sztuczne a już zwłaszcza ta najtańsza żywność, a niestety większość wybiera, bo musi, tę najtańszą.
Ale wciąż moim zdaniem to jest taka legenda, że kiedyś to było zdrowiej i lepiej. Albo że kiedyś ludzie wcale nie wybierali najtańszej żywności. Nawozy i pestycydy są od dawna również w Polsce, ale były też inne skażenia, woda w kranie była gorszej jakości, kontrole żywności też nie były tak restrykcyjne. Ale tak, plastiku tyle nie było. Każdy czas ma swoje plusy i minusy.
Też było zdrowiej o tyle, że nie było supermarketów z 20 rodzajami chipsów, cukierków, czekolad, napojów gazowanych i właściwie każdy sobie może pozwolić, że nie można zapomnieć o tym, że bary mleczne wyparte zostały przez maki i inne KFC, gdyby tak było i 50 lat temu to też by ludzie korzystali, sami siebie niszczymy, bo ciężko się oprzeć.
16 stycznia 2023, 14:38
Zaczynasz dramatyzować. Wolałabyś wrócić do sklepów, w których był tylko ocet i musztarda na półkach? W tych samych supermarketach masz też duży dział warzywno-owocowy, duży wybór kasz czy gotowych dań całkiem dobrej jakości. A bary mleczne przeżywają renesans, o wszelkiej maści pierogarniach nie mówiąc.
16 stycznia 2023, 14:52
Zaczynasz dramatyzować. Wolałabyś wrócić do sklepów, w których był tylko ocet i musztarda na półkach? W tych samych supermarketach masz też duży dział warzywno-owocowy, duży wybór kasz czy gotowych dań całkiem dobrej jakości. A bary mleczne przeżywają renesans, o wszelkiej maści pierogarniach nie mówiąc.
Ja dramatyzuję🤔 przecież nie mówię, że korzystam, praktycznie nie wchodzę w dział słodyczy. Nie mówię, że chciałabym by nic nie było ale tak samo u mnie w domu, jak nie ma nic słodkiego, chipsów to nie jemy i jesteśmy zdrowsi, zrobię np. domowy kisiel albo budyń, upiekę ziemniaki ala frytki itd a gdyby było to by jedli
Edytowany przez panna_slodka_szprotka 16 stycznia 2023, 14:53
16 stycznia 2023, 18:36
Tak moje dzieci są wyższe niż ja i mój mąż w ich wieku. Syn ma 14 lat prawie , 180 wzrostu i but 46. Mąż ma 186 i but 45. W wieku syna miał 170 cm i but 41.
Corka idzie raczej wszerz. Na 142 cm i 38 kg mając 9 lat i 4 miesiące. Ja w jej wieku miałam 140 cm i 21 kg
16 stycznia 2023, 20:34
Tak moje dzieci są wyższe niż ja i mój mąż w ich wieku. Syn ma 14 lat prawie , 180 wzrostu i but 46. Mąż ma 186 i but 45. W wieku syna miał 170 cm i but 41.
Corka idzie raczej wszerz. Na 142 cm i 38 kg mając 9 lat i 4 miesiące. Ja w jej wieku miałam 140 cm i 21 kg
Głupio zapytam czy nie wkradł się błąd z tą waga, bo nie potrafię sobie wyobrazić 21kg przy 140cm? Zdaje sobie sprawe, że niektóre dzieci są chude niczym pająki, a wcale głodzone nie są 🤪 wg siatek to wagowo jest znacznie poniżej siatki.
17 stycznia 2023, 15:19
Tak moje dzieci są wyższe niż ja i mój mąż w ich wieku. Syn ma 14 lat prawie , 180 wzrostu i but 46. Mąż ma 186 i but 45. W wieku syna miał 170 cm i but 41.
Corka idzie raczej wszerz. Na 142 cm i 38 kg mając 9 lat i 4 miesiące. Ja w jej wieku miałam 140 cm i 21 kg
A z ciekawości spytam ile syn mierzył na 2, 4 latka? Mój mąż też taki wysoki i 45, 46 nr buta śmiejemy się, że syn bedzie miał rozmiar 48..
18 stycznia 2023, 11:57
Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem.
Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego.
Ale pogorszyło się w stosunku do jakiego okresu? Bo jeśli mówimy o Polsce, to w pokoleniu moich dziadków była krzywica, która jest spowodowana brakiem witaminy D, czyli generalnie wtedy ubogim jakościowo jedzeniem, PRL też nie było mlekiem i miodem płynącym, ja się urodziłam na początku lat 80. - kartki na mięso itd. Już nie piszę nawet o tym, że ja z lat 90. pamiętam, że zimą to się jadło kiszonki i warzywa korzeniowe, bo pomidory czy ogórki zimą kosztowały bardzo dużo i w moim domu były bardzo rzadko. A o awokado czy rukoli to nikt nie słyszał. Oczywiście, kiszonki są super, ale też nie jadło się moim zdaniem tyle warzyw zimą co teraz - było tłuściej i bardziej mącznie. Może to jedzenie teraz jest bardziej przetworzone, ale dostęp i różnorodność jest jak nigdy wcześniej.
To zależy, bo moja rodzina na wsi nie narzekała na brak jedzenia od mięsa jaj, swoich serów, masła, warzyw, owoców, na jakichś pestkach dyni, słonecznika skończywszy (za to w mieście było krucho, chyba, że taka rodzina dała lub się miało od kogo kupić). No i było to całkiem inne mięso, mleko począwszy od tego, że zwierzęta miały lepsze jedzenie, krowa w sianie miała pełno ziół (chwastów, na które dziś stosuje się opryski). W latach 90 oczywiście już jedliśmy chemię ale nie tyle co dziś...
Oczywiście mamy dostęp do awokado i innych dóbr ale jak to powstaje, czy faktycznie to zdrowe jest, pestycydy są wszechobecne. Mam wrażenie, że wszystko jest sztuczne a już zwłaszcza ta najtańsza żywność, a niestety większość wybiera, bo musi, tę najtańszą.
zależy kiedy. Moja mam mówiłą, że nie było najlepiej. A moi dziadkowie całkiem dobrze przędli, bo dziadek pracował poza gospodarstwem, ale jak mieli jaja, mięso, to wszystko sprzedawali- to było tuż po wojnie. Potem, w latach 80 to faktycznie mieli lepiej.
18 stycznia 2023, 13:21
Rośniemy, pytanie czy to dlatego, że wyżywienie się poprawiło czy dlatego, że pogorszyło. Są różne głosy. Im wyższy wzrost tym większe problemy z postawą i kręgosłupem.
Na logikę.. raczej pogorszyło. Mało kto je czysto, na grupach wręcz się śmieją z tych, co zwracają uwagę na składy, wychwalają jakieś drożdżówki z Biedry, masło 60% itp. Raczej większość ludzi je byle co. Poza tym, czytałam, że codziennie zjadamy plastik... To, co jest pakowane w plastik ma w sobie/na sobie jakieś mikroczasteczki plastiku, który trafia do naszego przewodu pokarmowego.
Ale pogorszyło się w stosunku do jakiego okresu? Bo jeśli mówimy o Polsce, to w pokoleniu moich dziadków była krzywica, która jest spowodowana brakiem witaminy D, czyli generalnie wtedy ubogim jakościowo jedzeniem, PRL też nie było mlekiem i miodem płynącym, ja się urodziłam na początku lat 80. - kartki na mięso itd. Już nie piszę nawet o tym, że ja z lat 90. pamiętam, że zimą to się jadło kiszonki i warzywa korzeniowe, bo pomidory czy ogórki zimą kosztowały bardzo dużo i w moim domu były bardzo rzadko. A o awokado czy rukoli to nikt nie słyszał. Oczywiście, kiszonki są super, ale też nie jadło się moim zdaniem tyle warzyw zimą co teraz - było tłuściej i bardziej mącznie. Może to jedzenie teraz jest bardziej przetworzone, ale dostęp i różnorodność jest jak nigdy wcześniej.
To zależy, bo moja rodzina na wsi nie narzekała na brak jedzenia od mięsa jaj, swoich serów, masła, warzyw, owoców, na jakichś pestkach dyni, słonecznika skończywszy (za to w mieście było krucho, chyba, że taka rodzina dała lub się miało od kogo kupić). No i było to całkiem inne mięso, mleko począwszy od tego, że zwierzęta miały lepsze jedzenie, krowa w sianie miała pełno ziół (chwastów, na które dziś stosuje się opryski). W latach 90 oczywiście już jedliśmy chemię ale nie tyle co dziś...
Oczywiście mamy dostęp do awokado i innych dóbr ale jak to powstaje, czy faktycznie to zdrowe jest, pestycydy są wszechobecne. Mam wrażenie, że wszystko jest sztuczne a już zwłaszcza ta najtańsza żywność, a niestety większość wybiera, bo musi, tę najtańszą.
zależy kiedy. Moja mam mówiłą, że nie było najlepiej. A moi dziadkowie całkiem dobrze przędli, bo dziadek pracował poza gospodarstwem, ale jak mieli jaja, mięso, to wszystko sprzedawali- to było tuż po wojnie. Potem, w latach 80 to faktycznie mieli lepiej.
Wiadomo, gospodarstwo gospodarstwu nierówne, fakt, mogę się wypowiedzieć co do lat 80, bo to pamiętam, mieli wszystko co trzeba, może dlatego, że się im chciało robić koło tego? Moja babcia też źle nie miała, ale mój pradziadek, poza gospodarką, jeszcze pracował w zawodzie /elastyczne godziny ale kasa była/.
Czyli tak jak dziś, komu się chce robić to ma i nie czeka aż mu manna spadnie.