Temat: Wspolne konto w zwiazku

pytanie do par, ktore maja wspolne konto, czesto jedna strona zarabia sporo mniej albo tez wcale. Jak to funkcjonuje u was na codzien? Uzgadniacie wspolnie wszystkie wydatki czy macie nawzajem wolna reke. Jesli wolna reka, a zona (czy maz) kupi sobie cos za kilkaset zlotych (bo zarabia i ma zachcianke) to czy druga strona nie jest o to zla? Niby wydala tak jakby ze swojej pensji no ale niby wspolne konto i wspolna kasa :) 

A jesli nie macie calkowicie wspolnego konta to jaki procent swoich pensji przelewacie na to jedno wspolne konto?

Ci co maja jednak wspolne - co jesli sie (odpukac) rozstaniecie? Podzielicie te srodki na pol czy jak?

stokrotka900 napisał(a):

no to o ile nie macie rozdzielności majątkowej, to wszystko co po ślubie i tak jest dzielone na pół w razie rozwodu (nie ważne ile kont). A majątek uzbierany przed ślubem nie jest wspólny.

Racja.. 

U nas podział na 2 konta się sprawdza. Ja zarabiam normalnie więcej, ale też jestem bardziej rozrzutna. Mąż ma czasem dodatkowe wpływy, płaci praktycznie za wszystkie zakupy, dodatkowo przelewa mi co miesiąc pewną sumę, a i tak na koncie zgromadził już niezły majątek :) Jestem współwłaścicielką jego konta, ale nigdy bym nic nie ruszyła. Chyba, że na specjalne jego polecenie. I odwrotnie tak samo.

U nas kazdy ma swoje, moglismy oszczedzac moja wyplate i zyc z jego [on ma wieksza] ale nie chcialam. Kolega z pracy mial wspolne konto z laska i zostal z niczym, jak dla mnie wspolne konto po slubie, amen.

Pasek wagi

Mamy 2 osobne konta i 1 wspólne oszczędnościowe. Musieliśmy założyć dodatkowe konto w danym banku do którego przypisano nam kredyt i mąż przejął to konto a jego poprzednie zostało, bo tam mamy najlepszy % na oszczędnościowym i ja tam przelewam większość swojej wypłaty. Mam upoważnienie itd.  

Rachunki w większości robi mąż ze swojego, ja często opłacam czynsz, za zakupy różnie płacimy. Nie ma Twoje, moje - wszystko jest wspólne :) nawet jak byliśmy jeszcze przed ślubem ale razem zamieszkalismy to działało to podobnie tylko ja miałam u siebie lokatę z oszczędnościami, ale zlikwidowalam ja, bo nie dawała zbytnio zysków, u męża w banku są nieporównywalnie większe. 

Zbieralismy wspólnie na wesele, potem na wkład własny na mieszkanie, a teraz zbieramy wspólnie na samochód ;) 

Jestem lekko zdziwiona komentarzami typu "jeśli dojdzie do rozstania to...". Jakby ktoś z góry zakładał, że za x czasu do tego rozstania jednak dojdzie. Dla mnie małżeństwo to też wspólne konto, wspólne wydatki itp. Nie przyszło mi jakoś nigdy do głowy "a co jeśli się rozstaniemy". Wiem, że w życiu są różne scenariusze, które nie zawsze są super, ale biorąc ślub zdecydowałam się na to, że spędzę z tym, a nie innym mężczyzną całe życie. 

Pasek wagi

iLoveZombies napisał(a):

Balonkaa napisał(a):

Mamy wspolne konto z ktorego robimy oplaty i zakupy ale oprocz tego kazde z nas ma swoje konto na ktorym ma swoje pieniadze. Uwazam ze w zwiazku potrzebna jest niezaleznosc finansowa. Kontrolowanie kazdej wydanej zlotowki przez ktoregokolwiek z partnerow jest chore.
U nas jest dokładnie tak samo. Kasy na wspólne konto wpłacamy tyle samo. Mąż może resztę wydać jak mu się podoba, ja zresztą też, bez żadnych wyrzutów od partnera. O większych wydatkach 'na siebie' zresztą zazwyczaj rozmawiamy.
u nas też tak jest 

Alegzi napisał(a):

Jestem lekko zdziwiona komentarzami typu "jeśli dojdzie do rozstania to...". Jakby ktoś z góry zakładał, że za x czasu do tego rozstania jednak dojdzie. Dla mnie małżeństwo to też wspólne konto, wspólne wydatki itp. Nie przyszło mi jakoś nigdy do głowy "a co jeśli się rozstaniemy". Wiem, że w życiu są różne scenariusze, które nie zawsze są super, ale biorąc ślub zdecydowałam się na to, że spędzę z tym, a nie innym mężczyzną całe życie. 

Wiem, ze sie nie powinno, malo to romantyczne :)

maly.babelek napisał(a):

Ja jestem w trzyletnim związku, mieszkamy razem, ale wspólnego konta mieć raczej nie będziemy.Na opłaty za mieszkanie i inne wspólne rachunki po prostu składamy się po połowie. Jak tylko chłopak pracował na etacie to dokładał więcej pieniążków, jak ja będę więcej zarabiać, to też zamierzam trochę więcej dopłacać.Jeśli chodzi o jedzenie i jakieś środki chemiczne czy inne wspólne rzeczy to po prostu ktoś robi zakupy jak trzeba i tyle - raczej się za to nie rozliczamy. Jak ktoś ma zachciankę (nowy laptop, kanapa, krzesło, cokolwiek) to po prostu sobie kupuje.Rozliczamy się za wspólne imprezy czy to w barach czy u znajomych, zazwyczaj jedno kupuje (np. chłopak cały czas płaci w barach za wszystko) a później jak pamiętamy to dzielimy rachunek na pół i jest spoko. Jeśli jedno z nas ma zachciankę iść do restauracji a drugie za bardzo nie ma kasy - to po prostu płaci zapraszający.W sumie to jakoś nigdy nawet nie wspominamy o kasie, "samo się dzieje".

No i ja tego nie rozumiem. Mieszkacie razem, więc utrzymujecie się razem. Planujecie wspólne życie? Jeśli tak to ja nie widzę opcji rozliczania się za piwo na imprezie... My jak mieszkaliśmy razem jeszcze przed ślubem to nie było takich problemów - wszystko byli wspólne, kasa również i za nic się nie rozliczalismy. 

My mamy wspólne konto i każdy własne. Kiedyś przelewaliśmy % pensji (na początku mniej, potem chyba 70-80%). Teraz zostawiamy sobie konkretną kwotę na własne wydatki (każdy taką samą). Ze wspólnego idzie kredyt, opłaty, jedzenie, wakacje, wydatki na dzieci. Z własnych ubrania nasze i przyjemności. 

mamywapolne, zarabiamy bardzo podobnie, glownie to ja jestem ta, ktora zajmuje sie finansami. Wszystkie grubsze wydatki uzgadniamy raczej razem, nie zdarzyly namsie otonigdy wzajemne pretensje ani nic w tym stylu.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.