Temat: Ile kieszonkowego dla 17l córki?

Jak w temacie. Dodam, że córka dostaje ekstra na kino, czy jakieś ciuchy. Kieszonkowe ma na takie swoje prywatne rzeczy, o których nie muszę wiedzieć.

moim zdaniem 100 to troche malo, jesli możesz to dawaj 200-250. Zwłaszcza, ze nawet ksiazka czy bilet na lokalny koncert to 50 zl. Tez nie widzę nic złego w 17-latce kupujacej kondony czy pigulki, ani tym bardziej w prywtanosci nastolatki lub zarządzeniu przez nia pieniedzmi.

Pasek wagi

cancri napisał(a):

sacria napisał(a):

cancri napisał(a):

Jak miałam 17 lat, to miałam od rodziców 50 złotych tygodniowo i musiałam się za to całkowicie wyżywić, ubrać i przeżyć + jakąś kasę na święta, urodziny, czasem coś nadprogramowo. Na resztę do przeżycia musiałam sobie sama zapracować. No, więc właściwie tak jak ASwift ;-)Trochę sobie nie wyobrażam, żebym musiała 17letniej babie dawać kasę na kosmetyki, świecidełka czy inne kondomy...Za granicą można pracować od 16. roku życia, wakacje ma długie :P Tak samo na różne sposoby można sobie dorobić w PL. W sumie w szoku trochę jestem, że ludzie w tym wieku jeszcze dostają typowe kieszonkowe...
Ja sobie z kolei nie wyobrazam, zeby moje 17-letnie dziecko jechalo do pracy zagranice. Nie widze roznicy, czy daje 14-latce czy 17-latce pieniadze- obowiazkiem rodzicow jest utrzymywac dziecko, to jest nadal dziecko a nie zadna baba;) I owszem bardzo fajnie jak dziecko ma mozliowsc gdzies pracowac, dorobic na cos swojego, praca uczy szacunku dla pieniedzy, wiec praca przez 2 czy 3 tygodnie wakacji to bardzo dobra opcja, ale tez nie przesadzalabym z tym, ze powinno pracowac na wszystkie swoje wydatki i moze najlepiej jeszcze przez 2 miesiace wakacji- w zyciu sie jeszcze napracuje.
Dla mnie 17latka to już dorosła kobieta i mi osobiście byłoby wstyd brać kasę od rodziców na jakieś pierdoły w tym wieku. Kwestia wychowania i podejścia do życia. Nikt nie mówił, że musi pracować całe dwa miesiące, ale też nie widzę powodu, dla którego miałaby tego nie robić. To strasznie dużo czasu...praca przez 2 tygodnie wakacji jest za to trochę śmieszna.

kompletnie nie rozumiem takiego pogardliwego podejścia osób, które miały w zyciu ciężko do tych co śmieli cos dostać w nastoletnim wieku od rodziców! No straszne naprawde.. Fajnie cancri, ze bylas zaradna, ale rola nastolatki jest nauka. Jesli rodzice mogą sobie pozwolić na jej utrzymywanie to świetnie. Niech korzysta. Ja w liceum dostawalam na wszystko od rodziców. Mama mówiła ze bedzie mnie utrzymywala póki będę się uczyła. Nawet na studiach. I wcale nie wyroslam na pasożyta. Skonczylam liceum z bardzo dobrymi wynikami, cieszylam sie przy tym młodością i pracować zaczelam dopiero na drugim roku studiów i pracuje do dzis i jestem wdzięczna mojej mamie za wszystko

Pasek wagi

Nie wiem na jakiej zasadzie wywnioskowałaś, że ja miałam ciężko w życiu, bo rodzice dawali mi mniej kasy na moje wyżywienie i wydatki osobiste. To nie oznacza, że nie było ich stać na więcej (to po pierwsze, bo dawali mi kasę na mieszkanie, co wynosiło więcej, jak Wasze kieszonkowe) i że musiałam robić w kamieniołomach, że nie miałam życia (ani radości z niego), nie było mnie stać na wakacje, na szminkę ciułałam miesiącami a pracę odbywałam kosztem nauki i przez to poleciały mi wyniki. Nigdzie też nie napisałam, że osoby, które ciągną kasę od rodziców do studiów i na studiach są pasożytami, więc sobie po prostu nie dopowiadaj. 

Ja nie pamietam ile dostawalam... Chyba 100-150 zl. I to mialo wystarczyc na moje zachcianki. Kosmetyki kolorowe, wyjscia ze znajomymi, imprezy, jakies ciuchy, ksiazki, czasopisma, ktore nie byly mi potrzebne, ale ktore chcialam miec. Na sport dostawalam osobno. No i na antykoncepcje tez musialo wystarczyc. Jako 18latka zaczelam brac tabletki. Mama wiedziala, tata nie wiem. 

Cancri samo sformulowanie "ciagnac kase od rodzicow" duzo mowi o Twoim nastawieniu.

Moi rodzice, podobnie jak u jednej z poprzedniczek, utrzymywali mnie dopoki sie uczylam. Nawet jak juz mialam platny staz to wysylali mi kase, ale namowilam ich, zeby to bylo mniej. Oplacali mi tylko mieszkanie. Tak chcieli. To byla ich decyzja a nie moje oczekiwania. I jestem im wdzieczna. Kazda kase jaka zarabialam wczesniej uznawali za moja ekstra kase. 

Daenneryss, użyłam różnych sformułowań w swoich wypowiedziach. Zamiast łapać za słówka radziłabym skupić się na treści, bo przytoczyłaś sformułowanie z ostatniego zdania z kilku wypowiedzi, chyba całkowicie pomijając wszystko, co napisałam wcześniej. 

Nie wiem ja tam od rodziców kasy nie dostawałam... Babcia na miesiąc dała jakieś 50 zł. A jak byłam pełnoletnia to szkoła i od razu praca. Kiedyś tego nie rozumiałam bo znajomi mieli kasę na wyjścia a ja nie, i miałam o to żal do rodziców. Teraz po latach jestem im za to wdzięczna bo wiem że to nauczyło mnie mega szacunku do pieniędzy i  zaradności życiowej. Mimo to uważam że 17-latka powinna dostawać kasę hmm około 100 zł na prywatne wydatki, a szacunku do kasy zawsze można nauczyć inaczej :).

Pasek wagi

Ja dostawałam regularnie 100 zł "na pierwszego" plus od czasu do czasu jakieś dodatki bez okazji czy tam urodzinowo-imieninowo i miałam to własnie na wydatki typu kosmetyki, ekstra jedzenie ze znajomymi, kino, kawę, ogólnie wszystkie bibeloty, które nie są mi konieczne do życia. Jedzenie, mieszkanie, podręczniki, wyjazdy, bilety miesięczne, ubrania dostawałam od rodziców i wiedziałam też, że jeśli będę potrzebowała dodatkowych funduszy na drobiazgi, zawsze mogę do rodziców iść i po prostu poprosić. NIGDY z tego nie skorzystałam, zawsze gospodarowałam pieniędzmi tak, aby starczyło, mimo, że w moim domu nigdy niczego nie brakowało i spokojnie mogłabym dostawać wyższe kieszonkowe.

Uważam, że 100-150 zł na własne wydatki to w tym wieku zupełnie odpowiednia kwota, uczy zarządzania pieniędzmi i planowania wydatków. 

Jesli chodzi o kwote nie doradze z wiadomych wzgledow. Niemniej jednak uwazam, ze jesli Cie stac dzieciaki powinny dostawac kieszonkowe, przy czym musisz jasno okreslic na co ono jest. Dawanie kieszonkowego i jednoczesnie placenie za "zachcianki" , gdy jestescie na zakupach mija sie z celem.

Ja dostawalam kieszonkowe co tydzien, od dziecka az do skonczenia liceum. Przy czym z tej kwoty musialam pokryc wszystko, co nie bylo pokrywane i uznane za konieczne przez rodzicow (jedzenie normalne, ubrania ktore wg nich byly mi niezbedne, ksiazki i oplaty szkolne). Czyli jak chcialam kolejne spodnie, czy bilet do kina, zbedna mi do zycia drozdzowke na przerwie sniadaniowej to lecialo z kieszonkowego. To uczy zarzadzania pieniedzmi i odpowiedzialnosci, dokonywania wyborow. Rodzice mnie sponsorowali (w wiekszosci) rowniez przez okres studiow i wyszlam na ludzi, nie mam 2 lewych i potrafie zarabiac i wydawac pieniadze;-) 

beatrx napisał(a):

jeśli dziewczyna dostaje wszystko w domu, na rozrywkę też dostaje oddzielnie to 50zł maks. 


Też tak myślę. Max 100 zł. Skoro w domu dostaje jedzenie, na kino dostaje osobno, na ciuchy osobno. To nie wiem na co ty jej chcesz jeszcze dawać. Myślę że 50- 100 zł max

Nie dostawałam kieszonkowego, żyłam w ubogiej rodzinie. Mając 17 lat dostawałam parę zł na bilety miejskie, potem jeździłam na gapę a te parę zł wydawałam na piwo i fajki. Nie jestem wzorem do naśladowania, na szczęście czasy buntu mam już za sobą, rzuciłam palenie. Sama nie mam pojęcia czy dawanie dzieciom pieniędzy będzie dobre, czy to nie bedzie miało efektu rozpieszczenia i skoro dziecko na wszystko stać to co będzie motywacją do pracowania? 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.