- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 lutego 2016, 17:56
nie pytam o hipotetyczne sytuacje, ale o własne doświadczenia. Ewidentny dowód albo facet się sam przyznaje. Czy jest to koniec związku czy można coś uratować? Czy warto wybaczać?
5 lutego 2016, 18:43
Ja dalam druga szanse ale caly czas siedzialo to w mojej glowie. Nie wybaczylam... Mimo ze sie baaardzo staral, na wszelkie mozliwe sposoby.
Bylam zazdrosna o wszystko, nawet o dziewczyny z pracy, mijajace nas na ulicy... Nawet filmy (wkrecalo mi sie ze jak zobaczy kobiete nago w scenie erotycznej to nakreci go to do kolejnej zdrady...).
Popadalam w paranoje. Z optymistki stalam sie zgorzkniala dziewucha. Nikomu nie ufalam. Meczarnia psychiczna.
Dzis zwiazek zakonczony. Nie wybacze zdrady nigdy wiecej. Od razu out. Szkoda nerwow i czasu.
5 lutego 2016, 18:47
Mam do tej pory wyrzuty sumienia , że zareagowałam tak impulsywnie... W momencie kiedy odkryłam oczywiste i niepodważalne dowody na to, że mój były mnie zdradzał ze swoją spasioną ziomalką hedonistką niewyżytą seksualnie, napisałam do niego smsa w tej sprawie... Po czym on zjawił się i nie dość, że potwierdził w końcu coś, co podejrzewałam od dłuższego czasu, a on wcześniej zaprzeczał gorąco... W dodatku oczerniając swoją kochanicę, to w ostatecznej chwili też winę próbował zwalić tylko na nią....Tak mnie zdenerwował próbując mnie uspokoić i próbując wmówić, że nic się nie stało, że z siła, o którą bym siebie nie podejrzewała, popchnęłam go tak mocno , że uderzył potylicą w ścianę . Potem tylko z ogłupiałą , wystraszoną miną patrzył się jak zbierałam swoje rzeczy , po czym zatrzasnęłam oszklone drzwi kredensu tak, że rozwaliły się w drobny mak i wyszłam.
Dzisiaj są małżeństwem z panią lodzikową, więc dla spokoju sumienia odpuściłam i niby wybaczyłam..ale w tamtej chwili nie w głowie mi było wybaczanie, a tym bardziej naprawianie tego chorego związku. to był koniec końców.
Edytowany przez Kingyo 5 lutego 2016, 18:50
5 lutego 2016, 18:51
nie da sie opisac tego uczucia i nikomu nie zycze, wyobrazic sobie tez sie nie da- jak wszystkiego, czego sie samemu nie przezylo. moze to ja, z racji tego, ze jestem bardzo wrazliwa czulam jakbym dostala obuchem w łeb. i to niestety nie raz. wszystko traci sens, wszystko w co sie wierzylo okazuje sie nieprawda. czas leczy rany, niektore. ale glowa i serce nie zapomina.
5 lutego 2016, 18:55
Było to "okej...", i może dwa tygodnie wycięte z życiorysu. Ale dużo łatwiej, niż myślałam, że będzie. Teraz prawie rok po tym, jak mi powiedział, spodziewamy się bobasa, plus jest dobrze, jak nigdy. Może też dlatego, że nie chodziło o zdradę z "teraz", a sprzed kilku lat, kiedy nasz związek praktycznie nie istniał. W okresie, o którym mowa, nie widzieliśmy się pół roku, i praktycznie nie mieliśmy ani kontaktu, ani pojecia, czy ciągnięcie tego ma sens.
Tylko ja też nigdy ślepo nie wierzyłam w to, ze w tamtym okresie nic się nie wydarzyło, bo sama wiedziałam, jak było ciężko, i jak ja sobie ten okres czasu "odbijałam". Kiedy go zapytałam czy chociaż było fajnie, powiedział tylko, ze zachował się jak zwierze, że to nie miało nic wspólnego z jakimś zadurzeniem się, emocjami. Powiedział mi, bo związek wszedł na inny etap, i przyznał, że nie może budować czegoś opartego na kłamstwie.
A co do mnie. Nie patrzyłam na niego z obrzydzeniem, nie wyobrażałam sobie go z innymi kobietami, bo miałam to głęboko w dupie. Jedyne, co mnie bolało, to wizja tego, że mój świat, który się właśnie w końcu unormował po tylu latach życia na odległość, pierdyknie zaraz na miliard kawałków, jeśli się rozstaniemy. I to właśnie cholernie bolało, bo bardzo dużo dla tego związku poświęciłam i zmieniłam.
Pewnie byłoby inaczej, gdyby to była zdrada sprzed tygodnia. I gdyby to była zdrada na zasadzie- bzyka się z kimś w pracy, a na noc wraca do mnie.
Czy ja wybaczyłam? Nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym. Czy boję się, że mnie zdradzi znowu? Pewności nigdy się nie ma, ja jednak nie żyję w przekonaniu, że tego nie zrobi. A jeśli zrobi, to wtedy się będę zastanawiać. Równie dobrze ja mogę go zdradzić, zadurzyć się w kimś innym.
5 lutego 2016, 19:02
jak mąż mnie zdradził, wniosłam sprawę o rozwód. Nie byłam w stanie tego wybaczyć... może dlatego,że nawet gdy wszystko wyszło na jaw kłamał w żywe oczy...dalej brnął w kłamstwie...
5 lutego 2016, 19:37
Byłam zdradzona, wróciłam, dalej myślałam o nim i o niej, nie umiałam zaufać i z nim zerwałam. Moim zdaniem wszystko zależy od pary. Jeśli kobieta umie na sto procent wybaczyć i nie myśleć to spoko. No i jeśli można faktycznie temu facetowi zaufać po raz drugi...bo jeśli to był skok w bok bo lubi kobitki i seks to i drugi raz pewnie zdradzi....a jeśli to wynikło z problemów w związku i z braku rozmów to można naprawić.
5 lutego 2016, 20:23
nikt mnie nie zdradził, albo o tym nie wiem. też za bardzo nie wnikałam nigdy, nie miałam powodu. za to mnie o zdradę oskarżano (bezpodstawnie) i sobie po samym takim oskarżeniu dałam spokój z facetem.