Temat: Związek osoby wierzącej z niewierzącą

Co sądzicie na temat związku osoby wierzącej i niewierzącej? Jakie macie doświadczenie w tym temacie? Czy według Was coś takiego w ogóle ma rację bytu czy jest to pomysł z góry skazany na niepowodzenie?
to zależy (zakładam że jesteś wierząca) za pewne chcesz wziąć ślub kościelny i wychowywać dzieci w wierze? znam kilka osob, te pary wzieły ślub kościelny z tym ze dla niewierzacego (zwykle faceta) on był bez znaczenia i też nie robią problemow ,ze dzieci chodzą na religie i z mama do kosciola.. ;)

puckolinka napisał(a):

Jeżeli ludzie są tolerancyjni to nie widzę problemu. Moja wiara moja sprawa, twoja wiara twoja sprawa. Moje zdanie w temacie
Pasek wagi
jesli powiedzmy kobieta jest wierzaca, chodzi na jakies grupy modlitewne, duzo tam tym przezywa w srodku, powiedzmy ze sa jakies uzdrowienia czy po prostu ja cos dotyka i to przezywa to chcialaby o tym opowiedziec a tu klops bo spotka sie z kompletnym niezrozumieniem ze strony jej faceta

Sunshine... napisał(a):

Ja znam takie przypadki i nie ma problemu - oczywiście, wymaga to dużo tolerancji i kompromisów (np. jedna osoba musi zrezygnować ze ślubu kościelnego dla drugiej), ale jak się kochają i umieją porozumieć, to wiara nie jest przeszkodą.

Ja nie rozumiem, jak osoba, dla której wiara nie jest ważna może kazać tej drugiej z niej zrezygnować. Dla mnie to nie jest tolerancja, bo taka wierząca osoba musi potem żyć do końca życia w grzechu i wbrew swojej wierze. To jest kompromis? 

neutralnaaa napisał(a):

to zależy (zakładam że jesteś wierząca) za pewne chcesz wziąć ślub kościelny i wychowywać dzieci w wierze? znam kilka osob, te pary wzieły ślub kościelny z tym ze dla niewierzacego (zwykle faceta) on był bez znaczenia i też nie robią problemow ,ze dzieci chodzą na religie i z mama do kosciola.. ;)

Jak już mówiłam nie do końca chodzi o mnie. Krótkie wyjaśnienie: poznałam niedawno kogoś, kto wyraźnie się mną interesuje. Ja jestem akurat niewierząca, on jest wierzący. Nie rozpatruję jednak tego konkretnego przypadku. Tylko stąd przyszło mi do głowy, że kiedyś, w przyszłości, mogę napotkać taką właśnie "przeszkodę" i zastanawiam się, czy są ludzie, którzy potrafią żyć razem mimo takiej bądź co bądź znaczącej różnicy.
no nie wiem ale łątwiej chyba tej wierzącej zostać niewierzącą niż odwrotnie, prawda?
Kłania sie kompromis. 

Hebe34 napisał(a):

no nie wiem ale łątwiej chyba tej wierzącej zostać niewierzącą niż odwrotnie, prawda?Kłania sie kompromis. 

Dlaczego łatwiej? Ja bym nie była w stanie stwierdzić, której ze stron miałoby być łatwiej. Wierzysz albo nie wierzysz, przecież nie można tego "ot tak" zmienić. Kompromis, oczywiście, jest bardzo ważny. Nie powiedziałam nigdzie przecież, że to niemożliwe, a jedynie pytam o zdanie. ;)
Ja jestem katoliczką w związku od 3 lat z ateistą. Rozmawialiśmy o tym jak to będzie po ślubie. Ja obiecałam, że nie będę go na siłę przeciągać na swoją wiarę, a on zgodził się na chrzest, komunię i posyłanie na religię naszych dzieci.

Intensive napisał(a):

Hebe34 napisał(a):

no nie wiem ale łątwiej chyba tej wierzącej zostać niewierzącą niż odwrotnie, prawda?Kłania sie kompromis. 
Dlaczego łatwiej? Ja bym nie była w stanie stwierdzić, której ze stron miałoby być łatwiej. Wierzysz albo nie wierzysz, przecież nie można tego "ot tak" zmienić. Kompromis, oczywiście, jest bardzo ważny. Nie powiedziałam nigdzie przecież, że to niemożliwe, a jedynie pytam o zdanie. ;)

Łatwiej moim zdaniem jest niewierzącemu zgodzić się na sakramenta np. dzieci, bo skoro w nie nie wierzy, nie ma dla niego różnicy, czy je przyjmą, czy nie.
Zgodzić na sakrament - tak, łatwiej. Ale nie uwierzyć. ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.