Temat: Teściowie

Jak często widujecie się z teściami? (i przy jakiej odległości)
Jak często chciałybyście?
Jak wyglądają Wasze relacje?

Ja jestem przerażona. Od kiedy zaszłam w ciążę rodzice męża chcieliby nas widzieć co chwilę. Boję się co będzie jak już dziecko pojawi się na świecie.

GorskaKozica napisał(a):

cancri napisał(a):

Ale Ty uwazasz wciaz, ze to odwiedzanie to odplacanie sie za to, ze matka kogos wychowywala. Ze czas poswiecony wlasnym rodzicom rowny jest jakiemus zaniedbaniu wlasnych relacji z dzieckiem. A serio chyba uwazaja tak tylko osoby, ktore rodzicow odwiedzac nie chca. Dorabiaja filozofie, ze to odwiedzanie jest za cos, a nie po prostu, bo sie chce. 
Filozofie Ty dorabiasz bo ja tylko odniosłam się do komentarza użytkowniczki o tym, że tyyyyle miłości wkłada i ma jednego syna. I to ona pierwsza użyła sformułowania pejoratywnego - o dziku. Ja odpisałam w podobnym tonie o maminsynku. Więc może spójrz na całość a nie tylko się mnie czepiaj. Są takie osoby, oczywiście. Ale też to, że ktoś ma inne potrzeby nie znaczy, że jest dzikiem, że nie kocha rodziców i jest egoistą albo jego żona/mąż jest egoistą.

Nie czepiam sie, tylko skomentowalam Twoja wypowiedz. No wlasnie, jak ktos ma potrzebe odwiedzac rodzicow, to jego sprawa i innym nic do tego. W obydwie strony to dziala.

Odległość ok 50km, wcześniej jeździliśmy co 2 weekend mniej więcej, teraz z małym dzieckiem co 1-2tyg, mieszkają na wsi, więc ma tam fajnie, może być cały dzień na powietrzu :) Mamy dobre relacje.
Za to z moimi rodzicami się widujemy dużo rzadziej, mimo że mieszkają 15min od nas...

Noma_ napisał(a):

cancri napisał(a):

GorskaKozica napisał(a):

awokdas napisał(a):

GorskaKozica napisał(a):

awokdas napisał(a):

czego sie masz bac? Ja tam bym byla w siódmym niebie, gdyby chciala tesciowa czy moja mama pilnowac mi dziecko. Nie radze popełniłac bledu pt bede perfekcyjna matka, nie potrzebujemy pomocy nikogo, bo to moze sie skonczyc frustracja. ?A nie odpowiedziałam, teściowie mieszkają niedaleko, czesto a z moimi rodzicami raz, dwa razy w tyg. 
To, że Ty byś była w siódmym niebie nie znaczy, że każdy ma tak samo... Ja nie mam potrzeby widywania się częściej niż raz na półtora/dwa miesiące. To zbyt częste odwiedziny powodują u mnie frustracje a dobre rady denerwują. Przed ciążą w nic się nie wtrącali - teraz dobre rady dostaje mój mąż bo ja dosyć szybko postawiłam granice. Co chwilę chcieliby żebyśmy przyjechali albo o zgrozo chcieliby nas odwiedzać. Z podobną częstotliwością widuję się z moją rodziną, przy czym tu mogłabym częściej bo oni mnie nie męczą. Ale to nie jest tak, że do swojej mamusi zabieram męża co tydzień a teściów unikam jak ognia.
To życzę Ci (bez uszczypliwosci) abys po porodzie miala takie samo zdanie ;) a moze jednak cie sytuacja zmusi, ze przyjmiesz pomoc z błogosławieństwem :D 
Nie zmusi mnie. Musiałabym być sparaliżowana albo martwa żebym taką pomoc przyjęła. I to bez błogosławieństwa. Zresztą w najgorszym, najgorszym razie to mam swoją mamę - mamę, która mnie widziała w wielu sytuacjach, mamę, która potrafi szanować granice i mamę, z którą czuję się swobodnie. Ale przede wszystkim mam męża, który nie jest melepetą ;)Ja bez złośliwości życzę żebyś pogodziła się z tym, że syn dorośnie. I założy własną rodzinę i sam nie będzie miał potrzeby być u mamusi codziennie. I że mu to dorastanie umożliwisz a nie zrobisz maminsynka, który będzie miał wyrzuty sumienia kiedy będzie chciał pobyć z żoną a nie z mamusią ;) 
Bo jak ktos ma dobre relacje z rodzicami, odwiedza ich kilka razy w tygodniu to juz jest niedojrzaly, tak? Bo to objaw bycia mamisynkiem. Nie mozna miec dojrzalych relacji z rodzicami, nie mozna chciec spedzac z nimi wiecej czasu niz raz na miesiac, bo wtedy sie jest meska pipa czy co? Masakra o.O Moze sa rodziny, gdzie ludzie sie kochaja, szanuja i po prostu chca ten czas razem spedzac. Co w tym zlego? [/quoteo]Nie wmowisz  nikomu, że pracujący młodzi ludzie mający do tego dziecko widujac się kilka razy w tyg z rodzicami mają czas na pielęgnowanie własnych relacji, tworzenie swojej rodziny, skoncentrowanie na sobie i swoim dziecku .Takie zachowanie i latanie non stop do rodziców, albo teściów  zaniedbuje rodzinę i tak jest wtedy niedojrzałe jak i ludzie, którzy nie rozumieją , że już czas odciąć pępowinie i dorosnąć.

Twoje podejscie wszyscy znamy ;-)

Noma_ napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...teściowa ma swoje wady ale widzimy się kilka razy w tygodniu jest ok moja mama gdy tylko jest w moim mieście takze wpada w odwiedziny. Dziecko dorosłe czy małe dla rodzica zawsze pozostanie dzieckiem.
Dziecko dorasta, zakłada swoją rodzinę i ma swoje sprawy.  A mądry rodzic o tym wie i pozwala żyć dziecku własnym życiem.Straszne są takie teściowe/matki co to by chcialy non stop wisieć na dzieciach i traktować dorosłych jak przedszkolaków, które są uwiązane kilka razy w tyg do maminej spódnicy. Koszmar.Rodzina potrzebuje własnej przestrzeni, a nie tworzenia jakiś trójkątów z teściami czy rodzicami.Rodzice też powinni się ogarnąć i zająć własnym życiem.

Chyba pierwszy raz calkowicie sie zgadzam

Pasek wagi

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 
Proszę, cię dziecko to nie jest twoja wlasnosc. Musisz się z tym pogodzić i lepiej żebyś dala żyć młodym , bo jeszcze taka mamusia co to nie umie dorosłego faceta od cycusia odsunąć potrafi rozwalić dorosłemu synowi małżeństwo i życie. Odwiedziny u mamusi lub teściowej dostosowane do potrzeb młodej rodziny to nie egoizm tylko dbałość o dobro małżeństwa i rodziny i nie żaden personalny atak na przewrażliwiona mamusie, czy teściowa.Jak urodziłaś syna, żeby ci się odwdzięczył miłością wbrew dbałości o swoją rodzinę to przykro.
już wiem czemu jesteś taka wredna, po prostu nie miałaś miłości od rodziców... Przykre trochę

soraka napisał(a):

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 
Proszę, cię dziecko to nie jest twoja wlasnosc. Musisz się z tym pogodzić i lepiej żebyś dala żyć młodym , bo jeszcze taka mamusia co to nie umie dorosłego faceta od cycusia odsunąć potrafi rozwalić dorosłemu synowi małżeństwo i życie. Odwiedziny u mamusi lub teściowej dostosowane do potrzeb młodej rodziny to nie egoizm tylko dbałość o dobro małżeństwa i rodziny i nie żaden personalny atak na przewrażliwiona mamusie, czy teściowa.Jak urodziłaś syna, żeby ci się odwdzięczył miłością wbrew dbałości o swoją rodzinę to przykro.
już wiem czemu jesteś taka wredna, po prostu nie miałaś miłości od rodziców... Przykre trochę

Chyba każdy wie, że z Nową zgadzam się rzadko (a może to i pierwszy raz kiedy się zgadzam)... ale jak z tego jej wpisu wymyśliłaś, że nie miała miłości od rodziców? 

bridetobee napisał(a):

soraka napisał(a):

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 
Proszę, cię dziecko to nie jest twoja wlasnosc. Musisz się z tym pogodzić i lepiej żebyś dala żyć młodym , bo jeszcze taka mamusia co to nie umie dorosłego faceta od cycusia odsunąć potrafi rozwalić dorosłemu synowi małżeństwo i życie. Odwiedziny u mamusi lub teściowej dostosowane do potrzeb młodej rodziny to nie egoizm tylko dbałość o dobro małżeństwa i rodziny i nie żaden personalny atak na przewrażliwiona mamusie, czy teściowa.Jak urodziłaś syna, żeby ci się odwdzięczył miłością wbrew dbałości o swoją rodzinę to przykro.
już wiem czemu jesteś taka wredna, po prostu nie miałaś miłości od rodziców... Przykre trochę
Chyba każdy wie, że z Nową zgadzam się rzadko (a może to i pierwszy raz kiedy się zgadzam)... ale jak z tego jej wpisu wymyśliłaś, że nie miała miłości od rodziców? 
to powiedz dziecku że wychowujesz je z wyrachowania dla świata a nie z miłości

soraka napisał(a):

bridetobee napisał(a):

soraka napisał(a):

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 
Proszę, cię dziecko to nie jest twoja wlasnosc. Musisz się z tym pogodzić i lepiej żebyś dala żyć młodym , bo jeszcze taka mamusia co to nie umie dorosłego faceta od cycusia odsunąć potrafi rozwalić dorosłemu synowi małżeństwo i życie. Odwiedziny u mamusi lub teściowej dostosowane do potrzeb młodej rodziny to nie egoizm tylko dbałość o dobro małżeństwa i rodziny i nie żaden personalny atak na przewrażliwiona mamusie, czy teściowa.Jak urodziłaś syna, żeby ci się odwdzięczył miłością wbrew dbałości o swoją rodzinę to przykro.
już wiem czemu jesteś taka wredna, po prostu nie miałaś miłości od rodziców... Przykre trochę
Chyba każdy wie, że z Nową zgadzam się rzadko (a może to i pierwszy raz kiedy się zgadzam)... ale jak z tego jej wpisu wymyśliłaś, że nie miała miłości od rodziców? 
to powiedz dziecku że wychowujesz je z wyrachowania dla świata a nie z miłości

Wychowywanie do świata nie musi być z wyrachowania (?) a właśnie jak najbardziej z miłości. Żeby wychować samodzielnego człowieka, który pójdzie w świat, założy własną rodzinę i będzie miał wewnętrzny fundament z tej miłości żeby w tym świecie się odnaleźć ;) 
Ja tak zostałam wychowana - dla świata. Normalnym było, że wyjeżdżam z domu na studia, normalnym było to, że coraz rzadziej przyjeżdżałam. Wyfrunęłam z gniazda :) 
Moja mama wyfrunęła z gniazda. Mój tata wyfrunął z gniazda. I obie babcie i dziadkowie też. 
I jak dziadkowie potrzebowali już opieki to się rodzice nie wypięli :) Bardzo dużo u nas jest w domu miłości tylko nie jest ona zależna od tego jak często się widujemy ;) Z ręką na sercu uważam, że miałam wspaniałe dzieciństwo i wspaniałych mam rodziców. 
Ale teraz mam też męża, zaraz będę miała dziecko, mam pracę, mam też przyjaciół, mam dom, którym też trzeba się zająć. Mam pasję bo to też rodzice mi wpoili, że jest ważne ;) Nie mam czasu na cotygodniowe wycieczki do domu rodzinnego i jeszcze tyle samo do teściów. A innym razem czas może by się znalazł ale po prostu muszę odpocząć we własnym domu, w ciszy, z książką i dobrą herbatą, nie w drodze, nie przy stole teściów nadrabiając wszystkie historie rodzinne :) 

Zupełnie inaczej ma się sytuacja u singli, inaczej u tych, którzy mieszkają w jednym mieście. Są też ludzie bardzo rodzinni, którzy odpoczywają kiedy są wszyscy razem i ok. Ale to nie jest wyznacznik miłości czy relacji. 


Ten temat trochę dlatego jest bez sensu, że to jest sprawa bardzo indywidualna. Rozumiem jednak (bo sama mam ten problem), że czasami kilka stron ma różne potrzeby :) I tu już jest kwestia dogadania się, stawiania też trochę na swoim a czasem pójścia na kompromis. 

nie chce mi sie juz cytowac wszystkich :D ale wlasciwie to myślę, ze moj syn, majac dzieciństwo jakie ma (poza tym ma 2,5 roku, zamiata podłogi, ścieli ze mna lozka, ładuje, wyciaga pranie i wiele wiele, wiec do melepety i pipy na pewno będzie mu daaaleko) i więź z nami nie ma szans, zeby nas rzadko odwiedzal a juz napewno nie na zyczenie jakies dziewczyny, która sobie umysli cos (chyba, ze wyemigruje to wiadomo). Poza tym nie wiem dlaczego synowa mialaby nas unikac, nie jestem jakas cholerą z piekła rodem i nie bede :D  

A jak ktos pisze, ze wolalby byc martwy niz przyjac pomoc tesciowej to cos nie halo, widocznie jej za cos nie cierpi? Jest wredna zolza? Czy tylko proponuje tego biszkopcika a ty jestes przeciwna i to jest powod zerwania kontaktu. Serio? Jak ci kiedys dziecko zacznie brac narkotyki czy stanie sie alkoholikiem a sobie przypomnisz ten biszkopcik to będzie ci glupio... przykład ekstremalny ale to co sie dzieje przeraza. 

Przecież to o tym martwym to żart, wyolbrzymienie. Poza tym nie napisałam, że wolałabym być martwa tylko, że żebym taką pomoc przyjęła to musiałabym być martwa. To różnica. Bo oczywiście, że martwa być nie wolę ale takiej pomocy nie mam zamiaru przyjmować.

Ale nie, nie potrzebuję pomocy od mojej teściowej bo... bo to otwiera furtkę do nieskończonych się dobrych rad. To nie jest pomoc, tylko zaproszenie doi wpieprzania się w nasze małe, spokojne życie. Moi rodzice potrafią uszanować naszą odrębność, teściowie nie (i to sam mój mąż przyznaje, nie jest to mój wymysł). Tak, od kiedy jesteśmy razem jeździ do domu mniej, bynajmniej nie dlatego, że mu zabraniam. Po prostu ma mniej czasu. Praca, żona, przyjaciele. Teraz jeszcze dziecko w drodze więc też trzeba się do tego przygotować.

Myślę, że różnica wynika też z tego, że moi rodzice zawsze mieli życie poza dziećmi. Teraz tez - nie tylko we dwoje ale też mają znajomych, mają swoją pasję. Oczywiście, że dzwonimy, rozmawiamy i oczywiście, że się za swoimi rodzicami trochę tęskni.
Teściowie niestety mieli tylko syna, syn wyprowadził się z domu niby lata temu ale też był gościem częstszym niż obecnie. Oni poza nim mają tylko pracę. Mają też swoich rodziców ale nimi są zmęczeni. Czasem mam wrazenie, że próbują żyć jego życiem bo chcieliby wiedzieć wszystko a my nie wszystkim chcemy się dzielić. Oni już wpadli na pomysł, że po porodzie zaraz do nas przyjadą. No sorry, nie. To będzie czas dla naszej trójki. I dla nikogo innego.

Jeżeli pozwolisz synowi na studia w innym mieście i tam sobie ułoży życie to na 90% nie będzie przyjeżdżał co tydzień. Może na początku ale potem nie - będzie miał swoje odrębne życie i nie będzie miał czasu. Będzie dzwonił, będzie zawsze chętny do pomocy jeśli będziecie go potrzebować ale na cotygodniowe wizyty raczej nie będzie miał czasu ;)
Chyba, że nie wyjedzie, przeprowadzi się ulicę dalej albo zamieszka z Wami i nową dziewczyną. No to wtedy tak, będziecie się widywać i codziennie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.