Temat: Teściowie

Jak często widujecie się z teściami? (i przy jakiej odległości)
Jak często chciałybyście?
Jak wyglądają Wasze relacje?

Ja jestem przerażona. Od kiedy zaszłam w ciążę rodzice męża chcieliby nas widzieć co chwilę. Boję się co będzie jak już dziecko pojawi się na świecie.

awokdas napisał(a):

nie chce mi sie juz cytowac wszystkich :D ale wlasciwie to myślę, ze moj syn, majac dzieciństwo jakie ma (poza tym ma 2,5 roku, zamiata podłogi, ścieli ze mna lozka, ładuje, wyciaga pranie i wiele wiele, wiec do melepety i pipy na pewno będzie mu daaaleko) i więź z nami nie ma szans, zeby nas rzadko odwiedzal a juz napewno nie na zyczenie jakies dziewczyny, która sobie umysli cos (chyba, ze wyemigruje to wiadomo). Poza tym nie wiem dlaczego synowa mialaby nas unikac, nie jestem jakas cholerą z piekła rodem i nie bede :D  A jak ktos pisze, ze wolalby byc martwy niz przyjac pomoc tesciowej to cos nie halo, widocznie jej za cos nie cierpi? Jest wredna zolza? Czy tylko proponuje tego biszkopcika a ty jestes przeciwna i to jest powod zerwania kontaktu. Serio? Jak ci kiedys dziecko zacznie brac narkotyki czy stanie sie alkoholikiem a sobie przypomnisz ten biszkopcik to będzie ci glupio... przykład ekstremalny ale to co sie dzieje przeraza. 

Błagam cię masz dziecko w wieku 2,5 roku i probujesz tu pokazać jak go świetnie wychowałaś, bo robi w domu to i to. Sorry większość dzieci w tym wieku tak się zachowuje bo traktuje to jako zabawę. Dopiero z kilkanaście lat będziesz mogła cos naprawde  w tej sprawie powiedziec. Dwa to, że pokazałaś, albo nauczyłaś nie znaczy, że jak syn zamieszka sam to nie będzie jadł potraw z torebki i mieszkał w bałaganie itp. to jest też kwestia cech osobniczych na które nie masz wpływu.

Twój syn ma dopiero 2,5 roku nawet nie masz pojęcia, czy ci coś jeszcze nawywija, nie masz pojęcia jak przyjmie wasze wychowanie, bo może jako dorosły dokknac swoich wyborów i może uznać, że nie że wszystkim się z wami zgadza i nie wszystko mu odpowiada. Natomiast jak będziesz go uzależniać to krzywdę mu zrobisz. A z tego co piszesz wynika, że chyba o to ci chodzi. A co jak nie będzie chciał przyjechać wtedy kiedy ty będziesz chciała, albo tak często jak ci odpowiada to co wydziedziczysz go, zniszczysz jego żonę i zrujnujesz mu życie, będziesz udawać śmiertelnie chora, zaczniesz szantażować?  Ty nawet nie dopuszczasz, że twój syn jest odrębną istota już wiesz co będzie robił i jak będzie robił w przyszłości, bo ty tego oczekujesz. 

Wykonywanie obowiązków lub nie ma się też nijak do bycia pipa.

Synowa nie musi unikać teściowej z powodów personalnych. Synowa może chcieć dbac o rodzinę jaka założyła, czyli jeżeli po zabieganym tyg. będzie miała wybór w koncu spędzić czas z mężem i dzieckiem,nadrobić zaległości w tym zakresie, czy jechać zadowolić tesciowa to po prostu zadba o to co jest ważniejsze, czyli o relacje z mężem i dzieckiem. A tesciowa to niech nauczy się żyć własnym życiem, a nie wisieć na synu. Taka matka wisząca na dziecku to jednak dla dobra swego i dziecka powinna pomyśleć o pomocy.

W ogóle jak człowiek czyta co piszesz to się zastanawia, czy to pisze dorosła świadoma kobieta, czy 5 latka, która jest na etapie planowania ślubu z księciem i snucia idealnej wizji swojego idealnego dziecka na wykreowanego na swoją modle  uprzedmiatwiajac dziecko i odmawiając mu samodzielności, własnych potrzeb i własnego charakteru.

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

nie chce mi sie juz cytowac wszystkich :D ale wlasciwie to myślę, ze moj syn, majac dzieciństwo jakie ma (poza tym ma 2,5 roku, zamiata podłogi, ścieli ze mna lozka, ładuje, wyciaga pranie i wiele wiele, wiec do melepety i pipy na pewno będzie mu daaaleko) i więź z nami nie ma szans, zeby nas rzadko odwiedzal a juz napewno nie na zyczenie jakies dziewczyny, która sobie umysli cos (chyba, ze wyemigruje to wiadomo). Poza tym nie wiem dlaczego synowa mialaby nas unikac, nie jestem jakas cholerą z piekła rodem i nie bede :D  A jak ktos pisze, ze wolalby byc martwy niz przyjac pomoc tesciowej to cos nie halo, widocznie jej za cos nie cierpi? Jest wredna zolza? Czy tylko proponuje tego biszkopcika a ty jestes przeciwna i to jest powod zerwania kontaktu. Serio? Jak ci kiedys dziecko zacznie brac narkotyki czy stanie sie alkoholikiem a sobie przypomnisz ten biszkopcik to będzie ci glupio... przykład ekstremalny ale to co sie dzieje przeraza. 
Błagam cię masz dziecko w wieku 2,5 roku i probujesz tu pokazać jak go świetnie wychowałaś, bo robi w domu to i to. Sorry większość dzieci w tym wieku tak się zachowuje bo traktuje to jako zabawę. Dopiero z kilkanaście lat będziesz mogła cos naprawde  w tej sprawie powiedziec. Dwa to, że pokazałaś, albo nauczyłaś nie znaczy, że jak syn zamieszka sam to nie będzie jadł potraw z torebki i mieszkał w bałaganie itp. to jest też kwestia cech osobniczych na które nie masz wpływu.Twój syn ma dopiero 2,5 roku nawet nie masz pojęcia, czy ci coś jeszcze nawywija, nie masz pojęcia jak przyjmie wasze wychowanie, bo może jako dorosły dokknac swoich wyborów i może uznać, że nie że wszystkim się z wami zgadza i nie wszystko mu odpowiada. Natomiast jak będziesz go uzależniać to krzywdę mu zrobisz. A z tego co piszesz wynika, że chyba o to ci chodzi. A co jak nie będzie chciał przyjechać wtedy kiedy ty będziesz chciała, albo tak często jak ci odpowiada to co wydziedziczysz go, zniszczysz jego żonę i zrujnujesz mu życie, będziesz udawać śmiertelnie chora, zaczniesz szantażować?  Ty nawet nie dopuszczasz, że twój syn jest odrębną istota już wiesz co będzie robił i jak będzie robił w przyszłości, bo ty tego oczekujesz. Wykonywanie obowiązków lub nie ma się też nijak do bycia pipa.Synowa nie musi unikać teściowej z powodów personalnych. Synowa może chcieć dbac o rodzinę jaka założyła, czyli jeżeli po zabieganym tyg. będzie miała wybór w koncu spędzić czas z mężem i dzieckiem,nadrobić zaległości w tym zakresie, czy jechać zadowolić tesciowa to po prostu zadba o to co jest ważniejsze, czyli o relacje z mężem i dzieckiem. A tesciowa to niech nauczy się żyć własnym życiem, a nie wisieć na synu. Taka matka wisząca na dziecku to jednak dla dobra swego i dziecka powinna pomyśleć o pomocy.W ogóle jak człowiek czyta co piszesz to się zastanawia, czy to pisze dorosła świadoma kobieta, czy 5 latka, która jest na etapie planowania ślubu z księciem i snucia idealnej wizji swojego idealnego dziecka na wykreowanego na swoją modle  uprzedmiatwiajac dziecko i odmawiając mu samodzielności, własnych potrzeb i własnego charakteru.

Ale wymyslasz niestworzone historie :) nawet mi sie nie chce bawić w odbijanie piłeczki, tlumaczenie. Wiem, ze moj syn moze zostac nawet kryminalista. Nawet pisalam wcześniej o narkotykach, alkoholu. Chodzilo mi o to, ze jak w rodzinie jest super to czlowiek CHCE odwiedzać. Poprostu CHCE. A czy ma możliwości (praca, emigracja) to juz inna bajka. A autorka pisze, ze nie chce, ciekawam jeszcze czy jej maz tez nie chce czy sie jej podporzadkowal.

awokdas napisał(a):

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

nie chce mi sie juz cytowac wszystkich :D ale wlasciwie to myślę, ze moj syn, majac dzieciństwo jakie ma (poza tym ma 2,5 roku, zamiata podłogi, ścieli ze mna lozka, ładuje, wyciaga pranie i wiele wiele, wiec do melepety i pipy na pewno będzie mu daaaleko) i więź z nami nie ma szans, zeby nas rzadko odwiedzal a juz napewno nie na zyczenie jakies dziewczyny, która sobie umysli cos (chyba, ze wyemigruje to wiadomo). Poza tym nie wiem dlaczego synowa mialaby nas unikac, nie jestem jakas cholerą z piekła rodem i nie bede :D  A jak ktos pisze, ze wolalby byc martwy niz przyjac pomoc tesciowej to cos nie halo, widocznie jej za cos nie cierpi? Jest wredna zolza? Czy tylko proponuje tego biszkopcika a ty jestes przeciwna i to jest powod zerwania kontaktu. Serio? Jak ci kiedys dziecko zacznie brac narkotyki czy stanie sie alkoholikiem a sobie przypomnisz ten biszkopcik to będzie ci glupio... przykład ekstremalny ale to co sie dzieje przeraza. 
Błagam cię masz dziecko w wieku 2,5 roku i probujesz tu pokazać jak go świetnie wychowałaś, bo robi w domu to i to. Sorry większość dzieci w tym wieku tak się zachowuje bo traktuje to jako zabawę. Dopiero z kilkanaście lat będziesz mogła cos naprawde  w tej sprawie powiedziec. Dwa to, że pokazałaś, albo nauczyłaś nie znaczy, że jak syn zamieszka sam to nie będzie jadł potraw z torebki i mieszkał w bałaganie itp. to jest też kwestia cech osobniczych na które nie masz wpływu.Twój syn ma dopiero 2,5 roku nawet nie masz pojęcia, czy ci coś jeszcze nawywija, nie masz pojęcia jak przyjmie wasze wychowanie, bo może jako dorosły dokknac swoich wyborów i może uznać, że nie że wszystkim się z wami zgadza i nie wszystko mu odpowiada. Natomiast jak będziesz go uzależniać to krzywdę mu zrobisz. A z tego co piszesz wynika, że chyba o to ci chodzi. A co jak nie będzie chciał przyjechać wtedy kiedy ty będziesz chciała, albo tak często jak ci odpowiada to co wydziedziczysz go, zniszczysz jego żonę i zrujnujesz mu życie, będziesz udawać śmiertelnie chora, zaczniesz szantażować?  Ty nawet nie dopuszczasz, że twój syn jest odrębną istota już wiesz co będzie robił i jak będzie robił w przyszłości, bo ty tego oczekujesz. Wykonywanie obowiązków lub nie ma się też nijak do bycia pipa.Synowa nie musi unikać teściowej z powodów personalnych. Synowa może chcieć dbac o rodzinę jaka założyła, czyli jeżeli po zabieganym tyg. będzie miała wybór w koncu spędzić czas z mężem i dzieckiem,nadrobić zaległości w tym zakresie, czy jechać zadowolić tesciowa to po prostu zadba o to co jest ważniejsze, czyli o relacje z mężem i dzieckiem. A tesciowa to niech nauczy się żyć własnym życiem, a nie wisieć na synu. Taka matka wisząca na dziecku to jednak dla dobra swego i dziecka powinna pomyśleć o pomocy.W ogóle jak człowiek czyta co piszesz to się zastanawia, czy to pisze dorosła świadoma kobieta, czy 5 latka, która jest na etapie planowania ślubu z księciem i snucia idealnej wizji swojego idealnego dziecka na wykreowanego na swoją modle  uprzedmiatwiajac dziecko i odmawiając mu samodzielności, własnych potrzeb i własnego charakteru.
Ale wymyslasz niestworzone historie :) nawet mi sie nie chce bawić w odbijanie piłeczki, tlumaczenie. Wiem, ze moj syn moze zostac nawet kryminalista. Nawet pisalam wcześniej o narkotykach, alkoholu. Chodzilo mi o to, ze jak w rodzinie jest super to czlowiek CHCE odwiedzać. Poprostu CHCE. A czy ma możliwości (praca, emigracja) to juz inna bajka. A autorka pisze, ze nie chce, ciekawam jeszcze czy jej maz tez nie chce czy sie jej podporzadkowal.

No niezupełnie. Ja naprawdę bardzo, bardzo kocham moich rodziców. I w domu czuje się świetnie ;) ale nie mam potrzeby jezdzic częściej - bo u siebie w domu z mezem tez mam super, potrzebujemy czasu we dwoje, potrzebujemy czasu dla przyjaciół, potrzebujemy czasu na to żeby podróżować. Z rodzicami rozmawiam chętnie przez telefon, jak się widzimy jest fajnie ale tyyyyle się dzieje na co dzien, ze nie tesknie codziennie, ze ojejku tak dawno się nie widzieliśmy :) 

bridetobee napisał(a):

awokdas napisał(a):

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

nie chce mi sie juz cytowac wszystkich :D ale wlasciwie to myślę, ze moj syn, majac dzieciństwo jakie ma (poza tym ma 2,5 roku, zamiata podłogi, ścieli ze mna lozka, ładuje, wyciaga pranie i wiele wiele, wiec do melepety i pipy na pewno będzie mu daaaleko) i więź z nami nie ma szans, zeby nas rzadko odwiedzal a juz napewno nie na zyczenie jakies dziewczyny, która sobie umysli cos (chyba, ze wyemigruje to wiadomo). Poza tym nie wiem dlaczego synowa mialaby nas unikac, nie jestem jakas cholerą z piekła rodem i nie bede :D  A jak ktos pisze, ze wolalby byc martwy niz przyjac pomoc tesciowej to cos nie halo, widocznie jej za cos nie cierpi? Jest wredna zolza? Czy tylko proponuje tego biszkopcika a ty jestes przeciwna i to jest powod zerwania kontaktu. Serio? Jak ci kiedys dziecko zacznie brac narkotyki czy stanie sie alkoholikiem a sobie przypomnisz ten biszkopcik to będzie ci glupio... przykład ekstremalny ale to co sie dzieje przeraza. 
Błagam cię masz dziecko w wieku 2,5 roku i probujesz tu pokazać jak go świetnie wychowałaś, bo robi w domu to i to. Sorry większość dzieci w tym wieku tak się zachowuje bo traktuje to jako zabawę. Dopiero z kilkanaście lat będziesz mogła cos naprawde  w tej sprawie powiedziec. Dwa to, że pokazałaś, albo nauczyłaś nie znaczy, że jak syn zamieszka sam to nie będzie jadł potraw z torebki i mieszkał w bałaganie itp. to jest też kwestia cech osobniczych na które nie masz wpływu.Twój syn ma dopiero 2,5 roku nawet nie masz pojęcia, czy ci coś jeszcze nawywija, nie masz pojęcia jak przyjmie wasze wychowanie, bo może jako dorosły dokknac swoich wyborów i może uznać, że nie że wszystkim się z wami zgadza i nie wszystko mu odpowiada. Natomiast jak będziesz go uzależniać to krzywdę mu zrobisz. A z tego co piszesz wynika, że chyba o to ci chodzi. A co jak nie będzie chciał przyjechać wtedy kiedy ty będziesz chciała, albo tak często jak ci odpowiada to co wydziedziczysz go, zniszczysz jego żonę i zrujnujesz mu życie, będziesz udawać śmiertelnie chora, zaczniesz szantażować?  Ty nawet nie dopuszczasz, że twój syn jest odrębną istota już wiesz co będzie robił i jak będzie robił w przyszłości, bo ty tego oczekujesz. Wykonywanie obowiązków lub nie ma się też nijak do bycia pipa.Synowa nie musi unikać teściowej z powodów personalnych. Synowa może chcieć dbac o rodzinę jaka założyła, czyli jeżeli po zabieganym tyg. będzie miała wybór w koncu spędzić czas z mężem i dzieckiem,nadrobić zaległości w tym zakresie, czy jechać zadowolić tesciowa to po prostu zadba o to co jest ważniejsze, czyli o relacje z mężem i dzieckiem. A tesciowa to niech nauczy się żyć własnym życiem, a nie wisieć na synu. Taka matka wisząca na dziecku to jednak dla dobra swego i dziecka powinna pomyśleć o pomocy.W ogóle jak człowiek czyta co piszesz to się zastanawia, czy to pisze dorosła świadoma kobieta, czy 5 latka, która jest na etapie planowania ślubu z księciem i snucia idealnej wizji swojego idealnego dziecka na wykreowanego na swoją modle  uprzedmiatwiajac dziecko i odmawiając mu samodzielności, własnych potrzeb i własnego charakteru.
Ale wymyslasz niestworzone historie :) nawet mi sie nie chce bawić w odbijanie piłeczki, tlumaczenie. Wiem, ze moj syn moze zostac nawet kryminalista. Nawet pisalam wcześniej o narkotykach, alkoholu. Chodzilo mi o to, ze jak w rodzinie jest super to czlowiek CHCE odwiedzać. Poprostu CHCE. A czy ma możliwości (praca, emigracja) to juz inna bajka. A autorka pisze, ze nie chce, ciekawam jeszcze czy jej maz tez nie chce czy sie jej podporzadkowal.
No niezupełnie. Ja naprawdę bardzo, bardzo kocham moich rodziców. I w domu czuje się świetnie ;) ale nie mam potrzeby jezdzic częściej - bo u siebie w domu z mezem tez mam super, potrzebujemy czasu we dwoje, potrzebujemy czasu dla przyjaciół, potrzebujemy czasu na to żeby podróżować. Z rodzicami rozmawiam chętnie przez telefon, jak się widzimy jest fajnie ale tyyyyle się dzieje na co dzien, ze nie tesknie codziennie, ze ojejku tak dawno się nie widzieliśmy :) 

Takie cos jak najbardziej bym rozumiała. Nie rozumialabym postawy, ze predzej umre niz bede chciała tesciow przy moim dziecku (i czy syn jej teściow tez ich nie chce, a jesli chce to czy sie kłócą o to)

Noma pie...rdolisz jak potłuczona jeszcze niedawno pisałaś, że bardzo zalogujesz, że tak mało czasu spędzilas z ojcem zanim umarł i że nie możesz się pogodzić z jego śmiercią, a dziś piszesz tak jakby rodzice byliniej warci niż sąsiedzi

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 
Mysle dokladnie tak jak ty. Z tesciowa widujemy sie raz w tygodniu albo czesciej, czasem sa to bardzo krotkie wizyty czasm dluzsze, moi rodzice niestety juz nie zyja.Jasne ze rodzina potrzebuje swojej przestrzeni i nie fajnie jak tesciowa sie wtraca wiadomo ze nalezy to ukrocic, ale to w koncu najblizsza rodzina i co jest takie wazne ze nie mozna sie z rodzicami spotkac, i wogole nie fajne ze to kobiety odsuwaja swoich mezow od ich rodzicow a same chetnie spotykaja sie ze swoimi.

awokdas napisał(a):

bridetobee napisał(a):

awokdas napisał(a):

Noma_ napisał(a):

awokdas napisał(a):

nie chce mi sie juz cytowac wszystkich :D ale wlasciwie to myślę, ze moj syn, majac dzieciństwo jakie ma (poza tym ma 2,5 roku, zamiata podłogi, ścieli ze mna lozka, ładuje, wyciaga pranie i wiele wiele, wiec do melepety i pipy na pewno będzie mu daaaleko) i więź z nami nie ma szans, zeby nas rzadko odwiedzal a juz napewno nie na zyczenie jakies dziewczyny, która sobie umysli cos (chyba, ze wyemigruje to wiadomo). Poza tym nie wiem dlaczego synowa mialaby nas unikac, nie jestem jakas cholerą z piekła rodem i nie bede :D  A jak ktos pisze, ze wolalby byc martwy niz przyjac pomoc tesciowej to cos nie halo, widocznie jej za cos nie cierpi? Jest wredna zolza? Czy tylko proponuje tego biszkopcika a ty jestes przeciwna i to jest powod zerwania kontaktu. Serio? Jak ci kiedys dziecko zacznie brac narkotyki czy stanie sie alkoholikiem a sobie przypomnisz ten biszkopcik to będzie ci glupio... przykład ekstremalny ale to co sie dzieje przeraza. 
Błagam cię masz dziecko w wieku 2,5 roku i probujesz tu pokazać jak go świetnie wychowałaś, bo robi w domu to i to. Sorry większość dzieci w tym wieku tak się zachowuje bo traktuje to jako zabawę. Dopiero z kilkanaście lat będziesz mogła cos naprawde  w tej sprawie powiedziec. Dwa to, że pokazałaś, albo nauczyłaś nie znaczy, że jak syn zamieszka sam to nie będzie jadł potraw z torebki i mieszkał w bałaganie itp. to jest też kwestia cech osobniczych na które nie masz wpływu.Twój syn ma dopiero 2,5 roku nawet nie masz pojęcia, czy ci coś jeszcze nawywija, nie masz pojęcia jak przyjmie wasze wychowanie, bo może jako dorosły dokknac swoich wyborów i może uznać, że nie że wszystkim się z wami zgadza i nie wszystko mu odpowiada. Natomiast jak będziesz go uzależniać to krzywdę mu zrobisz. A z tego co piszesz wynika, że chyba o to ci chodzi. A co jak nie będzie chciał przyjechać wtedy kiedy ty będziesz chciała, albo tak często jak ci odpowiada to co wydziedziczysz go, zniszczysz jego żonę i zrujnujesz mu życie, będziesz udawać śmiertelnie chora, zaczniesz szantażować?  Ty nawet nie dopuszczasz, że twój syn jest odrębną istota już wiesz co będzie robił i jak będzie robił w przyszłości, bo ty tego oczekujesz. Wykonywanie obowiązków lub nie ma się też nijak do bycia pipa.Synowa nie musi unikać teściowej z powodów personalnych. Synowa może chcieć dbac o rodzinę jaka założyła, czyli jeżeli po zabieganym tyg. będzie miała wybór w koncu spędzić czas z mężem i dzieckiem,nadrobić zaległości w tym zakresie, czy jechać zadowolić tesciowa to po prostu zadba o to co jest ważniejsze, czyli o relacje z mężem i dzieckiem. A tesciowa to niech nauczy się żyć własnym życiem, a nie wisieć na synu. Taka matka wisząca na dziecku to jednak dla dobra swego i dziecka powinna pomyśleć o pomocy.W ogóle jak człowiek czyta co piszesz to się zastanawia, czy to pisze dorosła świadoma kobieta, czy 5 latka, która jest na etapie planowania ślubu z księciem i snucia idealnej wizji swojego idealnego dziecka na wykreowanego na swoją modle  uprzedmiatwiajac dziecko i odmawiając mu samodzielności, własnych potrzeb i własnego charakteru.
Ale wymyslasz niestworzone historie :) nawet mi sie nie chce bawić w odbijanie piłeczki, tlumaczenie. Wiem, ze moj syn moze zostac nawet kryminalista. Nawet pisalam wcześniej o narkotykach, alkoholu. Chodzilo mi o to, ze jak w rodzinie jest super to czlowiek CHCE odwiedzać. Poprostu CHCE. A czy ma możliwości (praca, emigracja) to juz inna bajka. A autorka pisze, ze nie chce, ciekawam jeszcze czy jej maz tez nie chce czy sie jej podporzadkowal.
No niezupełnie. Ja naprawdę bardzo, bardzo kocham moich rodziców. I w domu czuje się świetnie ;) ale nie mam potrzeby jezdzic częściej - bo u siebie w domu z mezem tez mam super, potrzebujemy czasu we dwoje, potrzebujemy czasu dla przyjaciół, potrzebujemy czasu na to żeby podróżować. Z rodzicami rozmawiam chętnie przez telefon, jak się widzimy jest fajnie ale tyyyyle się dzieje na co dzien, ze nie tesknie codziennie, ze ojejku tak dawno się nie widzieliśmy :) 
Takie cos jak najbardziej bym rozumiała. Nie rozumialabym postawy, ze predzej umre niz bede chciała tesciow przy moim dziecku (i czy syn jej teściow tez ich nie chce, a jesli chce to czy sie kłócą o to)

Sama to sobie wymyśliłaś, nikt tak nie powiedział.
I nie, nie kłócę się z mężem bo on też nie chce jeździć częściej. Zawsze przeciez mógłby też pojechać sam.

malutka8712 napisał(a):

awokdas napisał(a):

LoginAla napisał(a):

RudiRydz napisał(a):

az przykro się to czyta, narazie mam małe dziecko, ale na myśl że moje dziecko będzie za jakiś czas uważać że raz w miesiącu spotkanie jest wystarczająco częste tak jak tu większość pisze...
Jak dziecko będzie dorosłe, to prawdopodobnie już Ci tak przykro nie będzie. Bo taka jest kolej rzeczy, dzieci się usamodzielniają, dorastają i wylatują z gniazda, nie potrzebują już bliskości rodziców. Ja mam bardzo dobre stosunki z rodzicami, kocham ich, ale wizyta raz na miesiąc lub nawet dwa jest dla mnie wystarczająca. Jestem dorosła i mam swoje życie. Brat mieszka kilka kilometrów od rodziców i bywa u nich raz na dwa tygodnie.Obecnie partner zawsze jedzie ze mną. Z jego rodzicami nie utrzymuję kontaktów. Natomiast on odwiedza ich raz w tygodniu z poczucia obowiązku, przy okazji robi im zakupy. Niestety zafundowali mu nieciekawe dzieciństwo i młodość.
Mi by bylo przykro, gdybym syna miala widywac tak rzadko, zwłaszcza, ze mam go jednego, wiele milosci i cierpliwisci mu daje, wychowuje go w sumie dla przyszłej zony, mam nadzieję, ze trafi sie mu normalna dziewczyna, rodzinna a nie jakis egoistyczny dzik, co odsunie go od wszystkich. 
Mysle dokladnie tak jak ty. Z tesciowa widujemy sie raz w tygodniu albo czesciej, czasem sa to bardzo krotkie wizyty czasm dluzsze, moi rodzice niestety juz nie zyja.Jasne ze rodzina potrzebuje swojej przestrzeni i nie fajnie jak tesciowa sie wtraca wiadomo ze nalezy to ukrocic, ale to w koncu najblizsza rodzina i co jest takie wazne ze nie mozna sie z rodzicami spotkac, i wogole nie fajne ze to kobiety odsuwaja swoich mezow od ich rodzicow a same chetnie spotykaja sie ze swoimi.


Z moimi rodzicami spotykamy się praktycznie z taką samą częstotliwością (od kiedy zaczęliśmy jeździć razem tylko raz ja byłam sama u swoich rodziców i wynikało to z tego, że mężowi się nie chciało bo samochód był w naprawie a ja pojechałam autobusem). Tak, chętniej spotykam się z nimi ale myślę, że większość ludzi, którzy mają normalny kontakt ze swoimi rodzicami (a nie jakieś patologie) woli spotkania ze swoją rodziną bo to jest jednak inne uczucie.
Co jest takie "ważne"? no życie jest ważne. Podkreślam, że nie jest to tak, że mieszkamy w jednym mieście więc spotkanie na kawę nie wchodzi w grę. Jeździmy rzadziej ale na cały weekend i wtedy spotykamy się też z dziadkami męża. Może niektóre z Was mają czas i siłę żeby każdy weekend spędzać poza domem/z gośćmi - ja nie mam.

Z teściową kilka razy do roku( ok 500 km) , z rodzicami/od niedawna mama trochę częściej(niespelna200 km). 

Jest inaczej jak się mieszka w jednym mieście. Można się spotkać na obiad i wrócić do siebie . U nas to wycieczka na weekend(do mnie) lub dłużej(teściowa). 

Czy żałuję? Trochę tak-tego że nie mam ochoty na częstsze kontakty.  Świadomie zrezygnowaliśmy z życia w mieście teściowej -duzym argumentem przeciw była jej obecność, niezapowiedziane wizyty itd. I ja nie jestem wredna synowa czy "dzikiem". Moj mąż jest wspaniałym synem o anielskiej cierpliwości...ale wcale nie chce za często jeździć. Czasem mu przypominam żeby zadzwonił do swojej mamy. Można to interpretować na dwa sposoby: u mężczyzn co z oczu to z serca, jak jest problem to pomoże ale tak żeby pogadać to raczej nie będzie dzwonić. Oraz dobrze mu ze mną i z córką.  Ceni wspólny czas w trojke. Gdyby teściowa była bardziej empatyczne i mniej gwiazdorzyla może byłoby inaczej.

Chowam córkę dla świata. Chcialabym by chciała spędzać ze mną czas i czuła się dobrze w domu(jako dziecko i jako dorosła). Ale chciałabym też żeby nie czuła żadnych wyrzutów /pretensji że chce ten czas czy święta spędzać gdzie indziej./z kimś innym.

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.