- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
2 lutego 2025, 11:10
Kilka lat temu byl boom na zielone smoothies, koktajle ( ksiazki np. V. Butenko).
Wtedy pilam dosyc czesto smoothies, ale dodawalam sporo owocow, banany, jablka, mimo to z czasem tak mi obrzydly ze kilka lat nie moglam na nie patrzec , szczegolnie ta gestawa konsystencja mnie odrzucala.
Po latach chcialam wrocic i wtedy wiecej mowilo sie o sokach z wyciskarek wolnoobrotowych, sprawilam sobie super rakiete i po kilku uzyciac zaczela sie "kurzyc", bo z owocami przy insulinoopornosci to lipa,cukier winduje.Drugie co mnie zniechecilo to ogrom resztek- wartosciowych , blonnika zostawal i nie zawsze mialam ochote cos z tym zrobic.
Teraz robie kolejne podejscie, bo sprzet byl drogi i szkoda by tak stal,no i mimo ze jem warzywa, to w sumie taki sok to dodatkowa bomba vitamin.
Czy warto? Jakie sa wasze
doswiadczenia? Co robicie z pulpa, bo wyrzucenie tak bogatych w skladniki resztek uwazam za blad, ja pieklam cos w rodzaju tych ketoriegel.
edit. Inspiracja do kolejnego podejscia byl pamietnik vitalijki " Kwiatowa.Zupa"
Edytowany przez Berchen 2 lutego 2025, 11:18
2 lutego 2025, 15:50
Czy warto? Odpowiedź znajdziesz w swoim własnym wpisie powyżej tego pytania ;)
Dla mnie picie soków nie ma żadnych plusów - z powodów, które wyżej padły, czyli brak błonnika, dużo cukru (bo nawet do warzywnych dodajecie cukier!), a do tego płynna postać, która dyskwalifikuje je jako posiłek per se. A jeśli ktoś w ten sposób przemyca nielubiane warzywa do menu, to po pierwsze primo: znacznie lepszym rozwiązaniem będzie dodanie ich do zupy czy nawet wrzucenie na patelnię w formie jakiejś smażeniny (drugie primo: nielubianych warzyw tak naprawdę wcale nie trzeba jeść).
Autorko, daj znać za miesiąc czy dwa jak ci idzie :)
no i masz racje, w sumie to w okresie gdy bylam dlugo chora uleglam bzdetom o zbawczym dzialaniu sokow🙈 i wydalam spora sume na sprzet z ktorym nie wiadomo co zrobic. Mimo ze jest naprawde swietny jako taki to z tym sensem picia sokow tez w miedzy czasie wyszlo ze to byl bardziej chwyt reklamowy.
Zadajac pytanie mialam odrobine nadziei ze ktos mi opowie o wspanialym dzialaniu sokow 🙈🤣. Dzieki za odpowiedzi😆
2 lutego 2025, 16:50
Czy warto? Odpowiedź znajdziesz w swoim własnym wpisie powyżej tego pytania ;)
Dla mnie picie soków nie ma żadnych plusów - z powodów, które wyżej padły, czyli brak błonnika, dużo cukru (bo nawet do warzywnych dodajecie cukier!), a do tego płynna postać, która dyskwalifikuje je jako posiłek per se. A jeśli ktoś w ten sposób przemyca nielubiane warzywa do menu, to po pierwsze primo: znacznie lepszym rozwiązaniem będzie dodanie ich do zupy czy nawet wrzucenie na patelnię w formie jakiejś smażeniny (drugie primo: nielubianych warzyw tak naprawdę wcale nie trzeba jeść).
Autorko, daj znać za miesiąc czy dwa jak ci idzie :)
to chyba do mnie, bo to ja pisałam, że dzięki temu przemycam nielubiane rzeczy. No dla mnie wrzucenie do leczo czy zupy selera naciowego i pietruszki dyskwalifikuje leczo i zupę :P a jednak staram się jeść różnorodnie i zamiast stwierdzić, że mi nie smakuje i tyle, to kombinuję, żeby jakoś smakowało :D
2 lutego 2025, 18:45
A ja właśnie odwrotnie bo wyciskam sok z warzywnych resztek. Obierki z kalarepy, zielone liście z kalafiora, nać z rzodkiewek, skórki z arbuza itd. najpierw idą na sok, a do wytłoczyn potem dodaję jajko, trochę mąki i piekę gofry lub placki. Nic nie marnuję.
2 lutego 2025, 18:46
Moze nie soki, bo dla mnie ubogie i wiele odpada, ale smoothie robie regularnie. Zdecydowana przewaga zieleniny, plus awokado lub olej (by sie witaminy wchlonely) czy jakies pestki itd. Wrzucam co sie da i co ma sens. Owoce jagodowe, porzeczki itd. lub troche jablka czy pomaranczy, by smaku kwasnego nadac. Nikt nie odkrywa Ameryki, ze lepiej jesc w calosci itd, ale wlasnie jak ktos ma problem z warzywami to lepiej tak niz nic. Byle nie miksowac bananow i pic litrami.
Ja wlasnie robie smoothie, gdzie wszystkie farfocle zostaja i staram sie nie miksowac na zupelniy plyn .
2 lutego 2025, 18:51
Moze nie soki, bo dla mnie ubogie i wiele odpada, ale smoothie robie regularnie. Zdecydowana przewaga zieleniny, plus awokado lub olej (by sie witaminy wchlonely) czy jakies pestki itd. Wrzucam co sie da i co ma sens. Owoce jagodowe, porzeczki itd. lub troche jablka czy pomaranczy, by smaku kwasnego nadac. Nikt nie odkrywa Ameryki, ze lepiej jesc w calosci itd, ale wlasnie jak ktos ma problem z warzywami to lepiej tak niz nic. Byle nie miksowac bananow i pic litrami. Ja wlasnie robie smoothie, gdzie wszystkie farfocle zostaja i staram sie nie miksowac na zupelniy plyn .
tez mysle z to najlepsze, ale przedobrzylam i jeszcze sie nie przemoge do konsystencji😅🙈
2 lutego 2025, 19:37
Czy warto? Odpowiedź znajdziesz w swoim własnym wpisie powyżej tego pytania ;)
Dla mnie picie soków nie ma żadnych plusów - z powodów, które wyżej padły, czyli brak błonnika, dużo cukru (bo nawet do warzywnych dodajecie cukier!), a do tego płynna postać, która dyskwalifikuje je jako posiłek per se. A jeśli ktoś w ten sposób przemyca nielubiane warzywa do menu, to po pierwsze primo: znacznie lepszym rozwiązaniem będzie dodanie ich do zupy czy nawet wrzucenie na patelnię w formie jakiejś smażeniny (drugie primo: nielubianych warzyw tak naprawdę wcale nie trzeba jeść).
Autorko, daj znać za miesiąc czy dwa jak ci idzie :)
to chyba do mnie, bo to ja pisałam, że dzięki temu przemycam nielubiane rzeczy. No dla mnie wrzucenie do leczo czy zupy selera naciowego i pietruszki dyskwalifikuje leczo i zupę :P a jednak staram się jeść różnorodnie i zamiast stwierdzić, że mi nie smakuje i tyle, to kombinuję, żeby jakoś smakowało :D
To była raczej taka uwaga natury ogólnej, bo w dyskusji przewinął się ten argument. I spox - każdemu według potrzeb itp. Ale jeśli ktoś, jak autorka tematu, ma problem z insulinoopornością, to sokom wyciskanym z jakiegokolwiek warzywa czy owocu powinna bardzo stanowczo podziękować, zwłaszcza, że jak sama pisze - nie znosi farfocli i odrzuca ją gęsta konsystencja, czyli jedyny element, który w zasadzie mógłby te napoje uratować, żeby uznać je za wartościowy składnik menu.
I jeśli ktoś, jak autorka tematu, ma problem z insulinoopornością, to powinien raczej spożywać normalne posiłki w regularnych, niezbyt krótkich odstępach (za normalny posiłek uznaję coś, co się gryzie - przeżuwanie jest bardzo ważnym elementem jedzenia! - i co zawiera białko, bo to składnik sycący; reszta - wedle preferencji, możliwości i zaplanowanego dziennego rozkładu makroskładników).
Edytowany przez Zoe23 2 lutego 2025, 19:59
2 lutego 2025, 19:54
Czy warto? Odpowiedź znajdziesz w swoim własnym wpisie powyżej tego pytania ;)
Dla mnie picie soków nie ma żadnych plusów - z powodów, które wyżej padły, czyli brak błonnika, dużo cukru (bo nawet do warzywnych dodajecie cukier!), a do tego płynna postać, która dyskwalifikuje je jako posiłek per se. A jeśli ktoś w ten sposób przemyca nielubiane warzywa do menu, to po pierwsze primo: znacznie lepszym rozwiązaniem będzie dodanie ich do zupy czy nawet wrzucenie na patelnię w formie jakiejś smażeniny (drugie primo: nielubianych warzyw tak naprawdę wcale nie trzeba jeść).
Autorko, daj znać za miesiąc czy dwa jak ci idzie :)
to chyba do mnie, bo to ja pisałam, że dzięki temu przemycam nielubiane rzeczy. No dla mnie wrzucenie do leczo czy zupy selera naciowego i pietruszki dyskwalifikuje leczo i zupę :P a jednak staram się jeść różnorodnie i zamiast stwierdzić, że mi nie smakuje i tyle, to kombinuję, żeby jakoś smakowało :D
To była raczej taka uwaga natury ogólnej, bo w dyskusji przewinął się ten argument. I spox - każdemu według potrzeb itp. Ale jeśli ktoś, jak autorka tematu, ma problem z insulinoopornością, to sokom wyciskanym z jakiegokolwiek warzywa czy owocu powinna bardzo stanowczo podziękować, zwłaszcza, że jak sama pisze - nie znosi farfocli i odrzuca ją gęsta konsystencja, czyli jedyny element, który w zasadzie mógłby te napoje uratować, żeby uznać je za wartościowy składnik menu.
I jeśli ktoś, jak autorka tematu, ma problem z insulinoopornością, to powinien raczej spożywać normalne posiłki w regularnych, niezbyt krótkich odstępach (za normalny posiłek uznaję coś, co się gryzie - przeżuwanie jest bardzo ważnym elementem jedzenia! - i co zawiera białko, bo to sycący sycący; reszta - wedle preferencji, możliwości i zaplanowanego dziennego rozkładu makroskładników).
ok. Ja odniosłam się tylko do fragmentu o dodawaniu nielubianych warzyw do zup lub ich niejedzeniu :)
3 lutego 2025, 10:35
Ja piję zielony sok prawie codziennie do śniadania. Nie byłabym w stanie zjeść tyle zieleniny na surowo w innej formie, zwłaszcza kiedy jest chłodno na zewnątrz i niespecjalnie mam rano ochotę na dużą sałatkę. Zwykle wybieram coś na ciepło (jajecznica z żytnim chlebem, omlet, owsianka z orzechami) i do tego wypijam sobie sok (zwykle daję seler naciowy, natkę pietruszki, jabłko/kiwi, szpinak/jarmuż). Ja nie mam problemów z cukrem, więc o ten brak błonnika się nie martwię (też uważam, że go sobie dostarczam z resztą śniadania, bo do omleta dodaję dużo warzyw, do jajecznicy też, do owsianki daję otręby i siemię lniane) - no ale nie wiem czy to by Ci się sprawdziło. Myślę, że musisz zapytać dietetyka który ma wiedzę na temat diety przy insulinooporności. A, no i resztki u mnie trafiają na kompost. Próbowałam je jakoś wykorzystywać. Ale prawie codziennie z mężem pijemy te soki, więc tych resztek mam tyle, że musiałabym nic innego w kuchni nie robić, tylko je przetwarzać. Ale wychodzę z założenia, że potem ten kompost idzie do skrzynek z ziołami/pomidorami, więc w sumie się nie marnuje.
Edytowany przez Wilena 3 lutego 2025, 10:40
3 lutego 2025, 14:04
Ja piję zielony sok prawie codziennie do śniadania. Nie byłabym w stanie zjeść tyle zieleniny na surowo w innej formie, zwłaszcza kiedy jest chłodno na zewnątrz i niespecjalnie mam rano ochotę na dużą sałatkę. Zwykle wybieram coś na ciepło (jajecznica z żytnim chlebem, omlet, owsianka z orzechami) i do tego wypijam sobie sok (zwykle daję seler naciowy, natkę pietruszki, jabłko/kiwi, szpinak/jarmuż). Ja nie mam problemów z cukrem, więc o ten brak błonnika się nie martwię (też uważam, że go sobie dostarczam z resztą śniadania, bo do omleta dodaję dużo warzyw, do jajecznicy też, do owsianki daję otręby i siemię lniane) - no ale nie wiem czy to by Ci się sprawdziło. Myślę, że musisz zapytać dietetyka który ma wiedzę na temat diety przy insulinooporności. A, no i resztki u mnie trafiają na kompost. Próbowałam je jakoś wykorzystywać. Ale prawie codziennie z mężem pijemy te soki, więc tych resztek mam tyle, że musiałabym nic innego w kuchni nie robić, tylko je przetwarzać. Ale wychodzę z założenia, że potem ten kompost idzie do skrzynek z ziołami/pomidorami, więc w sumie się nie marnuje.
bardzo ci dziekuje, bo juz wczoraj sprawdzalam ile moge sa ta swoja maszyne prosic wystawiajac ja na sprzedaz🙈😅. Ja mysle ze ten kawalek jablka jako dodatek smakowy tez nie bedzie tragedia, skoro nie jem slodyczy nie slodze nic, ciast prawie tez nie. Sprobuje porobic je czesciej i zobacze czy jakos wplyna na samopoczucie czy skore. Zaszkodzic nie moga. Dietetyk nie byl za, tez uwaza ze lepiej zjesc cale, no ale jak mowisz tej ilosci bym nie przejadla. Kompost to tez dobra opcja, to juz nie to samo co smietnik, sumienie tak nie meczy.
Dzieki za twoja wypowiedz.
3 lutego 2025, 14:44
Ja piję zielony sok prawie codziennie do śniadania. Nie byłabym w stanie zjeść tyle zieleniny na surowo w innej formie, zwłaszcza kiedy jest chłodno na zewnątrz i niespecjalnie mam rano ochotę na dużą sałatkę. Zwykle wybieram coś na ciepło (jajecznica z żytnim chlebem, omlet, owsianka z orzechami) i do tego wypijam sobie sok (zwykle daję seler naciowy, natkę pietruszki, jabłko/kiwi, szpinak/jarmuż). Ja nie mam problemów z cukrem, więc o ten brak błonnika się nie martwię (też uważam, że go sobie dostarczam z resztą śniadania, bo do omleta dodaję dużo warzyw, do jajecznicy też, do owsianki daję otręby i siemię lniane) - no ale nie wiem czy to by Ci się sprawdziło. Myślę, że musisz zapytać dietetyka który ma wiedzę na temat diety przy insulinooporności. A, no i resztki u mnie trafiają na kompost. Próbowałam je jakoś wykorzystywać. Ale prawie codziennie z mężem pijemy te soki, więc tych resztek mam tyle, że musiałabym nic innego w kuchni nie robić, tylko je przetwarzać. Ale wychodzę z założenia, że potem ten kompost idzie do skrzynek z ziołami/pomidorami, więc w sumie się nie marnuje.
bardzo ci dziekuje, bo juz wczoraj sprawdzalam ile moge sa ta swoja maszyne prosic wystawiajac ja na sprzedaz??. Ja mysle ze ten kawalek jablka jako dodatek smakowy tez nie bedzie tragedia, skoro nie jem slodyczy nie slodze nic, ciast prawie tez nie. Sprobuje porobic je czesciej i zobacze czy jakos wplyna na samopoczucie czy skore. Zaszkodzic nie moga. Dietetyk nie byl za, tez uwaza ze lepiej zjesc cale, no ale jak mowisz tej ilosci bym nie przejadla. Kompost to tez dobra opcja, to juz nie to samo co smietnik, sumienie tak nie meczy.
Dzieki za twoja wypowiedz.
Hmmm, tylko zwróć uwagę na sposób, o którym pisze Wilena - sok jako dodatek do solidnego i treściwego posiłku, a nie jako napój obok kawy czy wody. Piszesz, że nie mogą zaszkodzić - ano w twojej sytuacji takim podejściem (plus jeszcze: tu jabłuszko, tam mango do smaku) możesz niestety szybciej dorobić się cukrzycy z obecnego stanu insulinooporności niż poprawy stanu cery. Berchen, sprawa jest prosta - jeśli masz problemy z gospodarką cukrową, to picie cukru w płynnej formie to serio kiepski pomysł ;) Niemniej, powodzenia życzę :)