Temat: Po diecie warzywno-owocowej dr Ewy Dąbrowskiej :zdrowe żywienie , stabilizacja i utrzymanie wagi na resztę życia.. rady, porady

Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną. 

Hej po czasie więc będzie długo. 

Najpierw Mojmiraa: zapewniam Cię, że świat nie zauważy czy masz 2 kg więcej czy mniej i skoro problem siedzi przede wszystkim w Twojej głowie to to w kolejności powinnaś jakoś ogarnąć i to na pewno nie kosztem zdrowia, bo wierz mi wraz z upływem lat wszystko odbije się czkawką. Jeżeli dane wzrost/waga masz aktualne to na pewno wyglądasz świetnie, mamy podobny stosunek wagowo/wzrostowy więc wiem co piszę. Jednak już nawet przy takiej wadze w normie może być ciut niska % zawartość tłuszczu w organizmie dla kobiety (ja rok temu zbliżałam się do takiej granicy kiedy jeszcze chwila a organizm pod względem hormonalnym mógłby się zacząć buntować pomimo że waga jak najbardziej była w normie) a tego pilnować należy bo to nie jest dobre pod żadnym względem, dla psychiki również. Szybko wtedy (niestety bezczelnie tłuszczowymi produktami) musiałam sobie podbić zawartość tłuszczu w organizmie o kilka % do poziomu, który mój endokrynolog uważa za bezpieczny pod względem hormonalnym dla kobiety w moim wieku. Wystarczy mi fakt, że biologicznie zbliżam się do okresu menopauzalnego, nie potrzeba mi jeszcze dodatkowych problemów. A stresowanie się i fiksowanie na wagę na pewno w normalnym życiu nie pomaga bo podwyższony poziom kortyzolu nic dobrego w naszym organizmie nie czyni. Trzymaj się ciepło i żyj tak normalnie, spokojnie na sensownym, zbilansowanym jedzeniu. A trzustka niestety nie znosi surowizny dlatego często post jej kompletnie nie służy. I jeżeli ktoś trzustkowy chce robić post to jednak przynajmniej na 2-3 ciepłych posiłkach dziennie.

Smokwawelski dla mnie jest jedna stara szkoła ED wychodzenia z postu..normalne, zbilansowane, biologicznie wartościowe, nieprzetworzone jedzenie. U mnie ten stary sposób sprawdził się w 200%. I żadnego durnego cięcia kalorii bo metabolizm ma się bujnąć (a na to potrzeba ze 2-3 miesiące) a nie pozostać na zwolnionych obrotach bo wtedy dopiero można się obudzić z ręką w nocniku i przymusem głodzenia się do końca życia dla utrzymania wagi (bo dla mnie 1500-2000 kcal to w dalszym ciągu głodzenie się). A dieta ketogeniczna jest akurat w ostatnich rankingach prawie porównywalna z syfem jakim jest np. Dukan i o ile on już dawno wypadł z listy sensownych diet to keto jest bliska wypadnięcia. ED jednak stworzyła jakieś zasady postu, jego przebiegu, jego warunków i możliwości powtarzania i tego należy się trzymać.

Szarotka straaaaaaaaasznie się cieszę że Cię widzę i że tak pięknie utrzymałaś rezultaty postu.To tylko potwierdza teorię że zdrowe żywienie górą a nie żadne kalorie.

A odnośnie odżywiania niedługo z racji 2 lat bezbolesnego trzymania przez organizm wagi którą sobie sam wybrał postaram się może napisać coś w pamiętniku, szczególnie że w grudniu wydarzyło się coś, co mnie bardzo w tej kwestii rozbawiło. Tu napiszę tylko tyle, że sama oceniałam (tak na oko) że moje standardowe codziennie jedzenie mieści się w przedziale powiedzmy 2500-3000 kcal. W grudniu okazało się (miałam za sobą cień który uparcie za mną chodził i z wściekłą konsekwencją przez 3 dni podliczał wszystkie kalorie które miałam na talerzu i wkładałam do buzi), że to jest raczej przedział 3000-3500 kcal. I tu mała dygresja, jeżeli to te kalorie a nie wartość biologiczna pożywienia byłby ważne dla utrzymania wagi, to biorąc pod uwagę fakt, że moje cpm kalkulator wylicza na jakieś marne 1700 kcal, przez rok powinnam nadrobić to co schudłam (no bo do tego i Hashimoto i niedoczynność i insulinooporność i zero ruchu oprócz spacerów z rodziną) a przez kolejny rok nabyć jeszcze całkiem niezły dodatkowy balast. A tu figa..dzisiaj rano waga standardowe 55,8 kg.

No i muszę napisać jeszcze, że jestem dumna ze swojej córki. Z racji niedomagania mamy przejęła część kuchennych obowiązków a sałatki pt. sprzątanie lodówki robi genialne! Jej pomysły i mnie czasem zaskakują..

Trzymajcie się wszystkie ciepło i bądźcie MĄDRE :)


Pasek wagi

Przymusowa, albo masz bardzo ciężką fizyczną pracę, albo metabolizm na poziomie odrzutowca. Zapewniam Cię, że większość ludzi jedząc na poziomie 3000 - 3500 kcal tyłoby po kilogramie tygodniowo.

No właśnie pracę mam wybitnie siedzącą, przed postem na luziku potrafiłam utyć przez rozwalony metabolizm (i do tego choróbska) i na 1500 kcal. Po poście stało się tak jak się stało i trwa (u dwóch bardzo bliskich mi osób w skrajnym przedziale wiekowym jest tak samo). Widzisz, Ty też tyłaś pomiędzy ciągłymi dietami na małej ilości kcal a teraz na ponad 2000 kcal i tłuszczach których kiedyś w ogóle nie tykałaś jak i chlebie chudniesz przepięknie. Więc to naprawdę nie tylko kalorie decydują o tym co się dzieje z organizmem. Owszem drastyczne ograniczenie kalorii powoduje chudnięcie ale co jest potem sama dobrze wiesz bo to przerabiałaś latami. Dlatego będę się upierać (a po dwóch latach mam już do tego prawo), że jednak w kwestii utrzymania wagi decyduje bardziej to jak działa metabolizm i to CO jemy. A ja dalej uparcie patrzę co kupuję dla siebie i dla rodziny, czytam składy i wyboru produktów NIGDY nie dokonuję na podstawie kalorii ale zawartości i domieszek.

Pasek wagi

Chudnę, bo mam bardzo dużo ruchu. Wszystko dokładnie wyliczyłam i zgadza się co do joty. Na 2100 kcal przy założonej przeze mnie wadze docelowej i przy 400 kcal/dzień ruchu będę utrzymywać wagę. A póki ważę więcej - chudnę. 

Pomiędzy dietami tyłam, bo jadłam za dużo. A jadłam za dużo, bo miałam kompulsy powodowane głodzeniem się. 

Zazdroszczę takiego metabolizmu! 

Kiedyś też miałaś tyle ruchu bo jesteś rowerowo/biegową maniaczką :) A jednak z przybieraniem było inaczej. Zobaczysz, jeszcze trochę wytrwasz, naprawisz na cacy metabolizm, dojdziesz do fajnej wagi i wtedy na luziku przy 2500-3000 będziesz ją sobie utrzymywać. I tak ma być bo świetnie Ci na zbilansowanej diecie idzie.

Pasek wagi

przymusowa napisał(a):

Kiedyś też miałaś tyle ruchu bo jesteś rowerowo/biegową maniaczką :) A jednak z przybieraniem było inaczej. Zobaczysz, jeszcze trochę wytrwasz, naprawisz na cacy metabolizm, dojdziesz do fajnej wagi i wtedy na luziku przy 2500-3000 będziesz ją sobie utrzymywać. I tak ma być bo świetnie Ci na zbilansowanej diecie idzie.

Nigdy nie miałam tyle ruchu co teraz. I jadłam duuużo więcej.

No wiesz, jak się patrzy w Twój pamiętnik gdzie ciągle jak nie dieta batonikowo/zupkowa to całe miesiące np. warzywa/owoce z garstką orzechów czy kaszy (zero tłuszczów, zero chleba) to akurat o poziomie kalorii bym bardzo dyskutowała (no chyba że nie pisałaś wszystkiego). A to niestety takie właśnie działania powodują to co się dzieje potem i z metabolizmem i całą resztą. Mam w pracy kobietę która odchudza się wiecznie. Albo głodzi się na 1000-1200 kcal miesiącami i chudnie powiedzmy 10 kg po czym zaczyna jeść trochę więcej np. 1500-1700 i nadrabia 10+5 kg i znowu cały ten bezsens zaczyna od początku.Ciągle z jakimś zapisywaniem kalorii, opaskami do mierzenia kroków, aplikacjami w telefonie, normalnie cuda wianki. Kiedyś myślałam, że kobiety są inteligentniejsze od mężczyzn, że jesteśmy przy tym bardziej ogarnięte, zaradne itp. W ciągu ostatnich kilku lat widząc np. tego typu działania bardzo zmieniłam zdanie na ten temat. Dla mnie dopiero teraz jesz po prostu normalnie oczywiście z ograniczeniem kalorii bo chcesz chudnąć. Niemniej ja tygodnia nie wytrzymałabym na takiej diecie z prostego powodu - nigdy nie ważyłam żadnych produktów i nie zamierzam (mam ciekawsze zajęcia) a przygotowywanie narzuconych odgórnie potraw na każdy posiłek uważam za koszmarną stratę czasu. Chcę zjeść to co lubię (nie jadam rzeczy które mi średnio smakują tylko dlatego że są zdrowe) i kiedy chcę a w zaoszczędzonym czasie wolę pobyć z córką albo poczytać książkę. Bo chyba właśnie działania zgodne ze swoim charakterem są równie ważne dla utrzymania też jedzeniowej równowagi jak i cała reszta.

Pasek wagi

Oczywiście, w pamiętniku pisałam tylko kiedy byłam na diecie. W przerwach raczej niewiele pisałam, a jadłam sporo, niestety, dlatego tyłam. Jakiś rok temu trenowałam do maratonu, więc ruchu miałam rzeczywiście sporo, ale michę zupełnie nieogarniętą. Uznałam, że skoro tyle trenuję, to powinnam jeść. No i jadłam. I tyłam. Stąd ta moja obecna nadwaga i potrzeba diety. Nie mam i nigdy nie miałam metabolizmu na poziomie spalania powyżej 3000 kcal. Nie miałam też spieprzonego metabolizmu, kiedy na 1500 kcal bym tyła. No, może w momentach kiedy stosowałam WO, wtedy zdarzało się, że tyłam od samych warzyw. Ale potem zawsze wszystko się stabilizowało w miarę szybko. Czyli mam jakiś limit kalorii, który wynika z mojego wieku, aktywności, wagi - i jak go przekroczę, to tyję, jak jem mniej, to chudnę, a jak trzymam stałą kaloryczność, to waga stoi. Obecnie ustaliłam sobie 2100 kcal i chudnę, bo jestem grubsza. Jak uzyskam wagę 56 kg, czyli tyle, ile chcę, to te 2100 kcal będą dla mnie tym, czego potrzebuję, żeby wagę utrzymać. I mam tylko zagwozdkę, czy nie ruszać tych 2100 i jechać na tym poziomie aż do samego celu, a potem nadal tak jeść, czy kiedy waga będzie już spadała baaaardzo powolnie na jakiś czas ograniczyć do tych 1800-2000, żeby przyspieszyć tempo. W zasadzie obie opcje biorę pod uwagę. Na pewno nie chciałabym już stosować diet głodówkowych. Bo po nich włączały mi się kompulsy.

Obecnie chcę ważyć i liczyć, chociaż wiem, że to jest kierunek do obsesji. Ale ja to chcę robić po to, żeby ustabilizować jedzenie na pewnym etapie. Bo kiedy przestanę to robić, zacznę jeść za dużo, albo za mało. A w przeciwieństwie od ważenia jedzenia, siebie ważyć codziennie nie zamierzam. Raz na tydzień wystarczy w zupełności.

Jak tam, jest tutaj ktoś w trakcie wyjścia nową metodą? Jak samopoczucie?

Mi na razie jest zadziwiająco dobrze, rodzi się we mnie fascynacja dietą ketogeniczną :) Powoli kończę etap omletów i sałatek, wprowadzając tłuste ryby (makrela, łosoś) i nabiał (ser kozi). Bardzo smakuje mi jogurt kokosowy i nie mam potrzeby na słodkie. Stosuję IF, jest to łatwiejsze na diecie LC niż było wcześniej. Planuję unikać mięsa, ale trzymać nisko węglowodany.

Uważam jednak, żeby nie powtórzyła się nieszczęśliwa historia ostatniego wyjścia. Stosuję IF i wyraźne, oddzielne posiłki, żeby układ pokarmowy miał czas odpocząć. Lepiej zjeść 1 większy posiłek i mieć spokój niż ciągle coś podjadać. Jak czuję, że ciężko mi się najeść, to stosuję naprawdę skrajne wrzucenie tłuszczy - śmietanka kokosowa, masło, orzechy brazylijskie, masło orzechowe - i to mnie stawia na nogi, a kolejny dzień przebiega już bez zachcianek.

Dzisiaj będę piec ketobułki i pasztet, więc powoli zaczyna się etap normalniejszego jedzenia. Opieram się głównie na książce dr Dąbrowskiej o wychodzeniu na daniach i produktach z I i II fazy + internet i własna inwencja twórcza :) Tym razem nie bawię się w liczenie makro, opieram się po prostu na wyborze odpowiednich produktów i potraw. W razie pytań, służę wsparciem.

Pasek wagi

Hej, 

Ja jestem dzisiaj pierwszy dzień na wychodzeniu po 6tyg postu. Postanowiłam wychodzić dietą keto i póki co rozpisałem sobie posiłki na podstawie książki "przepisy na wychodzenie". W pierwszej kolejności zdrowe tłuszcze, pestki, orzechy I jajka. Super było dzisiaj zjeść coś innego niż przez ostatni czas jednak mam wrażenie, że jestem mega pełna. Jednak taki przeskok na bądź co bądź cięższe posiłki dał o sobie znać. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.