Temat: Po diecie warzywno-owocowej dr Ewy Dąbrowskiej :zdrowe żywienie , stabilizacja i utrzymanie wagi na resztę życia.. rady, porady

Witam serdecznie. Będzie to wątek dla osób, które zakończyły post wg zasad dr Ewy Dąbrowskiej i chcą przejść na zdrowe żywienie. Osoby, które skończą post Daniela zapraszamy tutaj, aby ustabilizować wagę i do końca życia cieszyć się dobry zdrowiem i kondycją fizyczną. 

Ironka a Ty się nie martw na zapas, ja niestety w listopadzie miałam wątpliwą przyjemność być w szpitalu, w grudniu za to był chorobowy rajd z pozostałymi członkami rodziny i moje zdanie o lekarzach po tych wydarzeniach jest jeszcze gorsze niż było. Kurier który nam przywozi paczki jest o wiele bardziej zaangażowany w swoją pracę niż oni. Nawet nie chcę o tym pisać bo od razu mnie nerwy ponoszą. Jedyny pożytek z tego, że w zasadzie po szpitalu mam komplet badań (od zwykłych po kierunkowe z poziomami minerałów i witamin włącznie) i wiem, że pod tym względem jest u mnie o wiele lepiej niż było nawet rok temu, nie wspominając o tym jak było kilka lat wstecz. A biorąc pod uwagę, że właśnie kończymy z rodziną nasz zapas orzechów z września (ponad 80 kg włoskich) jestem żywym przykładem, że orzechy nie podwyższają poziomu cholesterolu a razem z rybami obniżają zły a podwyższają dobry:) I nawet witaminę D3 mam w normie, co zadaje się kłócić z tym co wmawiają nam reklamy, bo słońce to mnie o żadnej porze roku nie ogląda. Także to raczej w odżywianiu siła a nie w suplementach (bo w nie nie wierzę, wierzę za to w zioła) i innych bzdurach. 

Pasek wagi

innykwiat możesz mi opisać Twoje wychodzenie? Możesz w wiadomości prywatnej :) pozdrawiam 

Pasek wagi

Cześć dziewczynki,

ja niestety jednak usłyszałam bardzo złe wiadomości u lekarza w środę 16.01) , czeka mnie teraz rajd po lekarzach i szpitalach;(. W środę miałam usg i wyszło bardzo źle, lekarz zasugerował rozbudowane usg ( próbowałam go podpytać żartobliwie na zasadzie: ale nie ma się co martwić, prawda? nie wygląda to źle ani nic, prawda? ale długo się zastanawiał nad odpowiedzią a później powiedział, że trzeba skontrolować) ale musiałam mieć na to nowe skierowanie, także od razu poleciałam do internisty i wybłagałam by mnie przyjął (byłam o 13 a najbliższa wizyta była na 18) skoro ma okienko, bo potrzebowałabym konsultacji. Zaprosił mnie do gabinetu i jak mu zaczęłam mówić co chcę to machnął tylko ręką i mówi, że nie ma takiej potrzeby bo przecież jest dobrze, na co ja mówię by patrzył dalej na wyniki i jak je zobaczył to od razu przystał na moje warunki i powiedział, że trzeba koniecznie badania zrobić. Poleciałam od razu się zapisać na nowe usg ale dostałam dopiero na 31.01! pani tylko powiedziała, by codziennie zerkać, bo może nowe terminy wpadną. Na drugi dzień w pracy bez entuzjazmu sprawdziłam czy coś się pojawiło i okazało się, że jest na 13.00 okienko. Od razu się zapisałam, zadzwoniłam błagalnie do szefowej czy mogę się zerwać na godzinę i poleciałam. No i niestety, rozbudowane badania mnie tylko pogrążyły. Także teraz pewnie mnie długo nie będzie, ale wiadomo: zdrowie najważniejsze. Normalnie mam ochotę kupić same niezdrowe rzeczy i usiąść na kanapie i wszystko zjeść. Także się nie zdziwię, że utyję teraz, bo pewnie prędzej czy później moje zajadanie stresów i zmartwień weźmie górę i będzie bieda. Na razie się pilnuję, mój luby dziś pojechał na tydzień na ferie, ja zostałam sama, a że pracuje po 14-15h dziennie mam nadzieję, że nie będę mieć czasu na pokusy (albo że już sklepy będą zamknięte ;)), w planie mam (prócz piętnastu wizyt u lekarza) albo rano wstać wcześniej, albo wieczorem znaleźć chwilkę by poćwiczyć (póki mam siłę) i przygotować sobie jakieś jedzenie na "wynos". Dodatkowo chcę zrobić sobie tydzień "spa" kremy, masaże domowe i chwila dla siebie, bo niedługo jej mieć już nie będę pewnie ;(. Na razie się trzymam, nie załamuję i wkładam mega pozytywne myślenie do głowy. Jak mojemu przekazałam telefonicznie złe wieści to wieczorem myślałam, że porozmawiamy o tym, ale jakoś nikt nie poruszył tematu, na drugi dzień powiedziałam ( w czwartek ), że udało mi się załatwić usg kolejne i w ogóle gadam jakieś głupoty, że nie ma co się martwić, że będzie dobrze i w ogóle, a on, że on nawet nie wie jak podejść do tematu ani jak ze mną o tym porozmawiać. No super, fajnie że mam wsparcie. A teraz on pojechał na urlop (przyznam szczerze, że miałam nadzieję, że zaproponuje, że zostanie ze mną i nie pojedzie, chociaż pewnie i tak bym go wygoniła, ale sam fakt propozycji byłby miły), a ja zostałam sama z tym wszystkim w głowie, bieganiem po lekarzach w nogach. Ale tak jak już mówiłam: zamiast się rozczulać nad sobą (chociaż przyznam, że przechodzi mi przez myśl by usiąść i się po prostu rozbeczeć) podnoszę głowę do góry i mówię, że będzie dobrze (sobie mówię, bo na razie tylko z lubym gadałam, jak będę już mieć wszystkie wyniki to będę się zastanawiać czy coś mówić rodzicom, czy teściom), a jak nie będzie to i tak nie moja broszka, że tak powiem, bo nie mam na to wpływu. Ale na pewno sobie poradzę z tym wszystkim. Pytanie tylko ile sadełka przez to radzenie sobie mi przybędzie (impreza)

Pasek wagi

Nie jedz w stresie. Zmobilizuj siły na walkę z chorobą, na trzeźwe myslenie i konkretny plan działania. Zdrówka!!!

Dzień dobry wszystkim! W dniu dzisiejszym dołączam do Was. Planuję "wyjście" tzw. nową metodą, czyli tak naprawdę wegetariańską dietą ketogeniczną a później stopniową zmianą proporcji składników. Chciałabym nie tylko utrzymać wagę, ale jeszcze trochę schudnąć. Uzbrojona w książki dr Dabrowskiej i po przeczytaniu pół internetu, zaczynam :D

Pierwsze wrażenia? Niby nie jestem głodna, ale mam apetyt. Bardzo szybko poszły dwa pierwsze pudełka na dzisiaj. Chlebek wyjściowy z pastą buraczano-chrzanową smakuje niesamowicie, ciężko mi się było powstrzymać... Awokado bez szału, ale smaczne. Miałam poczucie, że nie najadłam się surówką. Czekam na efekty, co mój żołądek na zmiany. Czuję się dziwnie, trochę jakby... w głowie mi się kręciło?  Ale chyba też od razu mam więcej energii, mimo zakwasów po wczorajszym stoku narciarskim :)

Plan to zwiększanie kaloryczności o 200-300 kcal dziennie i zatrzymanie się na 1700 kcal dziennie. Będę to jeszcze weryfikować z książkami, bo nie mam pewności, czy mam wejść na pełne zapotrzebowanie i dopiero po wyjściu zmniejszyć o kilkaset kcal, czy dobić w trakcie wychodzenia do poziomu redukcyjnego i tak pozostać aż nie osiągnę docelowej wagi.

Ironka, trzymaj się dzielnie. Diagnoza i problemy zdrowotne muszą Cię bardzo dobijać. Nie warto jednak powiększać sobie problemów i pogarszać samopoczucia objadaniem się. Zrób coś dla siebie, dasz radę! Pozwól sobie na rozmowy z innymi, bliskimi Ci osobami, to zawsze ułatwia noszenie takiego ciężaru i niepewności.

Pasek wagi

No i moje plany szlag trafił gdy dotarłam do domu i gotując stałam między wyjściowym chlebem z ziaren, orzechami a oliwą :( Myślę, ze zamiast 1000 kcal, mogłam zjeść blisko 2000... Mimo pełnego żołądka cały czas czuję potrzebę jedzenia. Czuję się dziwnie, trochę słabo, trochę jakby zawroty głowy. Męczą mnie zakwasy po wczoraj, więc nie wiem, czy samopoczucie jest z powodu wyjścia ketogenicznego czy raczej trudnej regeneracji po wczorajszym dniu. Jeśli sytuacja się utrzyma w ciągu najbliższych dni, rozważę jak najszybsze przejście na zdrowe odżywianie. No i musze się spiąć, żeby w kolejnych dniach utrzymać okno żywieniowe.

Pasek wagi

Hejka dziewczyny, 

witaj Mojmiraa w naszych skromnych progach :) myślę, że powinnaś wejść na zdrowe żywienie bez redukcji zapotrzebowania kalorycznego- organizm i tak jest wyposzczony, także jak będziesz dalej ciąć kalorie to tylko zacznie magazynować (kłaniają się czasy prehistoryczne: nie ma jedzonka- chudnę, jest jedzonko - zatrzymuję na czas, jak nie będzie jedzonka). Zerknij sobie kilka postów wcześniej co przymusowa pisała, wiem, że troszkę ciężko sobie to przyswoić, ale w sumie mądrze gada ( i oczywiście wraz z nią polecam książkę bzdiety- super tłumaczą, czemu takie ograniczenia nie są dobre dla zdrowia- i od razu mówię: nie jest to pitu-pitu, tylko bardzo obszerny opis wraz z przytaczaniem badań). Jak będziesz jeść normalnie na początku możesz troszkę podskoczyć na wadze, ale w końcu organizm poczuje się bezpiecznie i będzie dążyć do stabilnej wagi optymalnej dla Twojego organizmu. 

Ja troszkę popłynęłam, muszę przyznać. Ale nie dużo. Przez tydzień mój luby był na feriach, nie miałam żadnego wsparcia z jego strony, bo był zajęty sobą, a ja swoimi myślami i bieganiem do pracy jednej, drugiej i lekarzy. Na razie nie czuje się na siłach by z kimś innym pogadać o wynikach i stanie zdrowia, tylko jemu pokazałam, ale w sumie jak sam przyznał, jak próbowałam poruszyć temat, "nie wie jak zacząć, ani jak o tym porozmawiać". Także czuję się zawieszona w pustce. Przez tydzień jak go nie było w sumie próbowałam zająć wolny czas i myśli czymś bardzo przyziemnym: sprzątaniem, ogarnianiem chałupy i siebie. Jedzeniem nie mogłam się zająć, jakoś mimo psychicznej chęci pożarcia wszystkiego i zaśnięcia w okruchach nie miałam fizycznej ochoty na nic. W tym tygodniu z kolei odbiło mi zupełnie. Dwa dni pod rząd miałam "gastrofazę" jadłam tak, jakbym głodziła się pół roku. Miałam ochotę na wszystko i w każdej ilości. Na szczęście skończyło się "nadgryzaniem" ( kawałek sera? super! o, nie, to nie to. Może mandarynka? o też nie to) i obawiałam się jakiś rewolucji żołądkowych, ale się obyło. A i oczywiście faza na zakupy pt.: zjadłabym! ale jak już coś kupiłam to albo leży i czeka, albo zostało zaniesione do znajomych. Na szczęście się opanowałam "głód" i wytłumaczyłam sobie, że to po prostu forma odreagowania. Na wadze praktycznie bez zmian, ciągle oscyluje + - w obrębie kilograma. 

Mam nadzieję, że u was w porządku, troszkę cicho tutaj się zrobiło. Wiem, wiem, ja też rzadko bywam, ale będę się starać zaglądać. 

Trzymajcie się cieplutko

Pasek wagi

Cóż.. Ja za to przegielam i wyszły problemy z trzustka. Trwają badania ale wstępnie sugerują przewlekły problem. I jak się zastanowić, to ma sens, tylko wcześniej nie znałam i nie zwróciłam uwagi na symptomy. Wyszło na przezarciu się po tygodniowej diecie ketogenicznej. Cały weekend się zwijalam z bólu, teraz już zaczynam funkcjonować, ale jestem na zwolnieniu lekarskim. 

Pasek wagi

Kwestia przeżarcia (slina). To, niestety, bywa groźne.

Wiesz, na wakacjach się nie przezeralam a też miałam problemy, to było w grudniu w Birmie . Myślałam, że z niestrawności, o mój biedny słaby żołądek, a teraz myślę, że to już wtedy była trzustka. Dwa dni nie jadłam, tak źle się czułam po tlustszym jedzeniu, i przez kolejne dwa tygodnie opieralam się na suchym ryżu i nielicznych zupach. 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.