Temat: Psychologia podjadania

Kiedy zaczynam dietę, trzymam się jej w 100% i absolutnie nic nie kombinuję. Ale potem nadchodzi taki moment, albo związany z jakimś wyjazdem, albo spadek motywacji (mimo trzymania się diety waga nie spada) i dochodzi do jakiegoś odchylenia. Nie jest to kompuls, po prostu jakieś maleńkie zboczenie z kursu. No i okazuje się zazwyczaj, że to nic nie zmienia. Czasem wręcz działa to pozytywnie, waga zaczyna znowu spadać. Ale w głowie rodzi się taki pomysł, że skoro nic się nie stało, to można to kontynuować. I następnego dnia zjadam jakąś bułkę, albo garść płatków śniadaniowych. Obserwuję - znowu nic się złego nie dzieje, więc znowu i znowu - i nagle to staje się nawykiem. Jakbym wpadała w jakiś dziwny nałóg. Jest w tym element takiego jakby buntu, chęci złamania reguł i satysfakcji, że to ode mnie zależy. Tylko, że wydaje mi się, że to początek końca. Jak zawrócić? Czy w ogóle się da? A może pozwalać sobie na takie nieuczciwości dietowe, tylko np. raz na tydzień? Co o tym sądzicie?

Jestem zdania, że raz w tyg np w sobotę mogę zjeść ciasto, napić się lampkę wina (tylko lampkę, bo jeszcze kp), jakaś mniej zdrowa kolację. 

Nie dajmy się zwariować. Byleby nie było to codziennie. 

Też tak mam stąd jo-jo od 10 lat. Teraz stosuję dietę MŻ. Mam nadzieję że w końcu mi się uda.Teraz jednak pozwalam sobie na więcej odstępst od czasu do czasu i widze że nie ma to wpływu na efekty,waga spada

Edit: zawsze po osiągnięciu celu przestawałam się ważyć. Tym razem postanowiłam kontrolować wagę.

Pasek wagi

ggeisha napisał(a):

Kiedy zaczynam dietę, trzymam się jej w 100% i absolutnie nic nie kombinuję. Ale potem nadchodzi taki moment, albo związany z jakimś wyjazdem, albo spadek motywacji (mimo trzymania się diety waga nie spada) i dochodzi do jakiegoś odchylenia. Nie jest to kompuls, po prostu jakieś maleńkie zboczenie z kursu. No i okazuje się zazwyczaj, że to nic nie zmienia. Czasem wręcz działa to pozytywnie, waga zaczyna znowu spadać. Ale w głowie rodzi się taki pomysł, że skoro nic się nie stało, to można to kontynuować. I następnego dnia zjadam jakąś bułkę, albo garść płatków śniadaniowych. Obserwuję - znowu nic się złego nie dzieje, więc znowu i znowu - i nagle to staje się nawykiem. Jakbym wpadała w jakiś dziwny nałóg. Jest w tym element takiego jakby buntu, chęci złamania reguł i satysfakcji, że to ode mnie zależy. Tylko, że wydaje mi się, że to początek końca. Jak zawrócić? Czy w ogóle się da? A może pozwalać sobie na takie nieuczciwości dietowe, tylko np. raz na tydzień? Co o tym sądzicie?

Przybij piątkę, mam to samo. Od zawsze.

Pasek wagi

a jak długo jesteś w stanie trzymać się 100% diety, bez kombinowania???

czytałam, że motywacja i silna wola u ludzi się po czasie wypala, osłabia się.

myślę, że da się to zawrócić i ten nawyk podjadania zamienić na coś równie przynoszącego satysfakcję, 

ale tu trzeba sporo wysiłku. TUTAJ pisałam ile mniej więcej trwa wytworzenie nowego nawyku.

nawyk jest trzystopniową pętlą, na którą składają się wyzwalacz, zwyczaj (nawyk) oraz nagroda.

na przykład wyzwalaczem apetytu może być uczucie nudy, więc zwyczajem (nawykiem) staje się chrupanie słodyczy, chipsów lub hurtu orzeszków, nagrodą zaś jest poczucie przyjemności.

tym, na co masz wpływ i co możesz zmienić jest jedynie zwyczaj. znajdź sobie coś, co zastąpi twoje rutynowe działanie, czyli podjadanie z nudów lub dla przyjemności albo żeby się pocieszyć.

możesz np. za każdym razem jak pokonasz chęć podjadania wrzucić wyznaczoną przez siebie kwotę (np 5 zł) do skarbonki i zobaczyć po czasie, ile Ci się uzbiera.

zamiast podjadania możesz wymyślić sobie inne czynności, które zapewnią Ci uczucie przyjemności - bo zapewne takowe osiągasz - podjadając, inaczej by Cię nie kusiło, co?\

nie wiem jakie to by były w Twoim wypadku czynności, sama pokombinuj ;).

napiszę Ci, że ja mam podobnie. szczególnie wieczorami po drugiej zmianie niepotrzebnie jem, nie czuję głodu, ale robię to, bo mi smakuje. 

jak sobie postanowię, że nie będę, to nie podjadam, ale potem dochodzę do wniosku, że jeszcze pofolguję sobie, a od ......... tego i tego dnia, już koniec z tym.

no i jeden tydzień po pracy nic nie jem - a jest to w granicach 22:00 godziny, więc późno, z kolei kolejny tydzień, to podjadania.

jeśli zaś uda Ci się przekroczyć barierę 66 dni bez podjadania (czyli minimalnego czasu na wyrobienie nowego nawyku) to chyba będziesz mogła stwierdzić, że pokonałaś tego małego, wiercącego w mózgu, potworka.

w sumie napiszę Ci, że to całkiem niezły eksperyment, zobaczyć, w ile dni udałoby się wyeliminować to podjadanie i zastąpić to czymś innym.

ja sobie nawet wymyśliłam coś takiego, że będę zbierać dziennie punkty za różne zdrowe nawyki i jeśli się pojawią złe, to punkty karne - minusowe.

niestety projekt ten jest dopiero w trakcie wizualizacji ;). spisałam niektóre czynności i punktację jaką miałabym za nie otrzymać, było w tym podjadanie wieczorem również, ale jeszcze nie rozpoczęłam tej "gry".

w sumie może od jutra jednak zacznę. to będzie fajny eksperyment. 

opracuję różną punktację i dzień za dniem będę sobie spisywać ile punktów dziennie udało mi się uzyskać i czy były punkty karne.

myślę, że mózg będzie zaskoczony mile tą nową zabawą i że to może być kluczem do łatwej zmiany nawyków, w tym nawyku podjadania.

pomysł z tym, żeby potraktować odchudzanie jako grę zaczerpnęłam z jakiejś książki. 

myślę, że to mogłoby być ciekawe doświadczenie, co Ty na to?

oto przykładowa lista mojej punktacji:

masaż szczotką na sucho - 1 pkt

woda z sokiem cytrynowym i octem jabłkowym - 1 pkt

zjedzenie kiszonek - 1 pkt

joga 10 min - 1 pkt

joga lub pilates 30 min - 2 pkt

siłowe 30 minut lub rower - 3 pkt

spacer 30 min - 1 pkt

brak podjadania wieczorem - 5 pkt (po to, żeby zyskać solidną nagrodę)

podjadanie wieczorem -    -10 pkt (żeby bardzo zabolało!!!!)

no i tak dalej i tak dalej ...... Ty mogłabyś sobie stworzyć swoją listę zdrowych nawyków i tych, które chcesz pokonać i zbierać dziennie punkty. za ileś tam tygodniowo wyznaczałabyś nagrodę, ale nie w formie żarcia, tylko innych przyjemności. rozpisałam się, a może Ty masz to w nosie :PP. tak czy siak, ja spróbuję takiego eksperymentu z tymi punktami. zobaczymy czy to da jakiś efekt ;).


choć z drugiej strony, ta cała punktacja i odchudzanie jako gra - wydaje mi się taką dziecinadą troszeczkę :PP:?(kreci) hmmmmmmmmmmm ...

ggeisha napisał(a):

Kiedy zaczynam dietę, trzymam się jej w 100% i absolutnie nic nie kombinuję. Ale potem nadchodzi taki moment, albo związany z jakimś wyjazdem, albo spadek motywacji (mimo trzymania się diety waga nie spada) i dochodzi do jakiegoś odchylenia. Nie jest to kompuls, po prostu jakieś maleńkie zboczenie z kursu. No i okazuje się zazwyczaj, że to nic nie zmienia. Czasem wręcz działa to pozytywnie, waga zaczyna znowu spadać. Ale w głowie rodzi się taki pomysł, że skoro nic się nie stało, to można to kontynuować. I następnego dnia zjadam jakąś bułkę, albo garść płatków śniadaniowych. Obserwuję - znowu nic się złego nie dzieje, więc znowu i znowu - i nagle to staje się nawykiem. Jakbym wpadała w jakiś dziwny nałóg. Jest w tym element takiego jakby buntu, chęci złamania reguł i satysfakcji, że to ode mnie zależy. Tylko, że wydaje mi się, że to początek końca. Jak zawrócić? Czy w ogóle się da? A może pozwalać sobie na takie nieuczciwości dietowe, tylko np. raz na tydzień? Co o tym sądzicie?

po jakimś czasie zmienia i waga hop hop

ja proponuje 2 szklanki wody wypić, szczerze mówiąc jestes zszokowana (ja ktora nie moze nigdy wypic litra wody dziennie) ile to daje, jak przychodzi glodek 

Poza tym słyszałam wypowiedz jednej dziewczyny, ktora twierdzi, ze to co sie nam wydaje, ze odczuwamy głód moze to glodem nie byc, zeby przeczekac godzinę, napic sie tej wody i czy po godzinie dalej bedziemy głodni. Prawdziwy glod narasta, przybiera na sile. Zastanowilo mnie to, bo czulam glod ale poszlam spać (bo nie bede na noc jadla)  a rano zero glodu, dlaczego? Stosowanie picia tej wody pomaga mi utrzymać sie w limicie. 

Co mnie jeszcze zastanawia, jeśli mamy dane CPM,dlaczego czujemy się głodni na tym, skoro tylko tyle nasz organizm potrzebuje? No właśnie, czy to jest prawdziwy glod?

awokdas napisał(a):

ja proponuje 2 szklanki wody wypić, szczerze mówiąc jestes zszokowana (ja ktora nie moze nigdy wypic litra wody dziennie) ile to daje, jak przychodzi glodek Poza tym słyszałam wypowiedz jednej dziewczyny, ktora twierdzi, ze to co sie nam wydaje, ze odczuwamy głód moze to glodem nie byc, zeby przeczekac godzinę, napic sie tej wody i czy po godzinie dalej bedziemy głodni. Prawdziwy glod narasta, przybiera na sile. Zastanowilo mnie to, bo czulam glod ale poszlam spać (bo nie bede na noc jadla)  a rano zero glodu, dlaczego? Stosowanie picia tej wody pomaga mi utrzymać sie w limicie. Co mnie jeszcze zastanawia, jeśli mamy dane CPM,dlaczego czujemy się głodni na tym, skoro tylko tyle nasz organizm potrzebuje? No właśnie, czy to jest prawdziwy glod?

Nie, to nie jest tak. Przetrzymany głód mija, bo organizm po wykorzystaniu glikogenu przechodzi na tryb trawienia tłuszczu z tkanki tłuszczowej. Dlatego przestajemy być głodni. A jeśli jest się na redukcji, to je się poniżej CPM i ma prawo pojawić się głód.

ggeisha napisał(a):

awokdas napisał(a):

ja proponuje 2 szklanki wody wypić, szczerze mówiąc jestes zszokowana (ja ktora nie moze nigdy wypic litra wody dziennie) ile to daje, jak przychodzi glodek Poza tym słyszałam wypowiedz jednej dziewczyny, ktora twierdzi, ze to co sie nam wydaje, ze odczuwamy głód moze to glodem nie byc, zeby przeczekac godzinę, napic sie tej wody i czy po godzinie dalej bedziemy głodni. Prawdziwy glod narasta, przybiera na sile. Zastanowilo mnie to, bo czulam glod ale poszlam spać (bo nie bede na noc jadla)  a rano zero glodu, dlaczego? Stosowanie picia tej wody pomaga mi utrzymać sie w limicie. Co mnie jeszcze zastanawia, jeśli mamy dane CPM,dlaczego czujemy się głodni na tym, skoro tylko tyle nasz organizm potrzebuje? No właśnie, czy to jest prawdziwy glod?
Nie, to nie jest tak. Przetrzymany głód mija, bo organizm po wykorzystaniu glikogenu przechodzi na tryb trawienia tłuszczu z tkanki tłuszczowej. Dlatego przestajemy być głodni. A jeśli jest się na redukcji, to je się poniżej CPM i ma prawo pojawić się głód.

Ale ja nawet jak zjadam tyle co cpm jestem glodna :D (byc moze dlatego, ze malo pilam?)

awokdas napisał(a):

ggeisha napisał(a):

awokdas napisał(a):

ja proponuje 2 szklanki wody wypić, szczerze mówiąc jestes zszokowana (ja ktora nie moze nigdy wypic litra wody dziennie) ile to daje, jak przychodzi glodek Poza tym słyszałam wypowiedz jednej dziewczyny, ktora twierdzi, ze to co sie nam wydaje, ze odczuwamy głód moze to glodem nie byc, zeby przeczekac godzinę, napic sie tej wody i czy po godzinie dalej bedziemy głodni. Prawdziwy glod narasta, przybiera na sile. Zastanowilo mnie to, bo czulam glod ale poszlam spać (bo nie bede na noc jadla)  a rano zero glodu, dlaczego? Stosowanie picia tej wody pomaga mi utrzymać sie w limicie. Co mnie jeszcze zastanawia, jeśli mamy dane CPM,dlaczego czujemy się głodni na tym, skoro tylko tyle nasz organizm potrzebuje? No właśnie, czy to jest prawdziwy glod?
Nie, to nie jest tak. Przetrzymany głód mija, bo organizm po wykorzystaniu glikogenu przechodzi na tryb trawienia tłuszczu z tkanki tłuszczowej. Dlatego przestajemy być głodni. A jeśli jest się na redukcji, to je się poniżej CPM i ma prawo pojawić się głód.
Ale ja nawet jak zjadam tyle co cpm jestem glodna :D (byc moze dlatego, ze malo pilam?)
  Hmm.. może.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.